[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się i popędził nad jeziorko. Szału można z tobą dostać powiedziała Marianna, rozgniewana okropnie. Całeszczęście, że od czasu do czasu ktoś tu przychodził i coś mówił, bo inaczej bym ci nieprzebaczyła! Wyczerpałeś moją wytrzymałość! Już wiem, że ten pień został pogryziony, byłytu bobry, nie wiem co teraz.Czy leśniczy jest już zdrowy?Pafnucy tylko pokręcił głową.Nie ośmielił się odezwać, bo usta miał pełne ryb do tegostopnia, że ogony wystawały mu na zewnątrz.Pożerał je w szalonym tempie, wydawało musię bowiem, że powinien zaraz wrócić do leśniczego. Jak to? oburzyła się Marianna. Przecież to ten pień mu szkodził! I nie czuje sięlepiej?Pafnucy pokiwał i pokręcił głową. Zdecyduj się na coś! zdenerwowała się Marianna. Jest mu lepiej czy nie?Pafnucy pokiwał głową. Lepiej? upewniła się Marianna. No dobrze i co? Zjadł coś?Pafnucy znów kiwnął głową.Pomyślał, że Marianna zaraz zapyta, co zjadł, i zatrzymał nachwilę kolejną rybę w drodze do ust. Orzeszek powiedział pośpiesznie. Orzeszek! krzyknęła Marianna. No wiesz& ! I to ma być jedzenie! I on ma byćzdrowy? Ciekawa jestem, jak ty byś się czuł, gdybyś zjadł tylko jeden orzeszek! Okłoknie powiedział Pafnucy. No, myślę, że okropnie! Pośpiesz się! Tam się może znów coś dzieje, może leśniczyzjadł coś więcej i wyzdrowiał! Tylko nie waż się znikać na tak długo!W szalonym pędzie przybiegła nagle na brzeg jeziorka Matylda z dwojgiem dzieci. Tam są wilki! zawołała, zdenerwowana. Klementyna została, bo chce odciągnąćtego szaleńca, Kikusia! Pafnucy, idz tam, ja cię proszę! Tylko do ciebie można mieć pełnezaufanie! Tak! poparła ją Marianna. Idz i wracaj! Chcę wiedzieć, kiedy on wyzdrowieje!Leśniczy leżał na mokrym mchu i zaczynało mu być coraz zimniej.Leżał wprawdzie naswojej pelerynie od deszczu, ale od góry był cały zmoczony i ubranie miał przesiąkniętewodą.Postanowił usiąść i zaczai się powoli podnosić, krzywiąc się i jęcząc, bo przy każdymruchu noga bolała go straszliwie.Głowa go również bolała, ale mniej.Pomyślał, że chybarzeczywiście żyje do tej pory tylko dzięki tym zwierzętom, które grzały go w nocy, śpiąc tużobok.Nie miał pojęcia, dlaczego znalazły sobie akurat takie legowisko, ale był im głębokowdzięczny.Obejrzał się, zobaczył, że niedaleko za nim znajduje się pieniek, i postanowił doczołgać siędo tego pieńka, żeby się o niego oprzeć.Zaczął się przesuwać, podpierając się łokciami ijedną nogą.Wyplątał się z pogryzionych gałęzi, odpoczął chwilę i popatrzył na jajka.Nie miałochoty na jedzenie, chciało mu się pić, jajka jednakże zdecydowałby się zjeść, gdyby mógłuwierzyć, że są prawdziwe.Nie mógł w to uwierzyć, więc zostawił je w spokoju.Po okropniedługich wysiłkach, z wielkim trudem, doczołgał się wreszcie tyłem do pieńka i usiadł,opierając o niego plecy.Nie miał najmniejszego pojęcia, że z wszystkich stron obserwują go uważnie liczne oczyzwierząt. Nie rozumiem szepnął zdziwiony Remigiusz. Dlaczego nie zjadł jajek? Wiem, żeludzie jedzą jajka, a w ogóle to są jajka od jego własnych kur.Ukradłem je z jego kurnika. A ryba? spytała rozczarowana kuna. Ryby też nie chciał? To po co ja ją wlokłamtaki kawał drogi? Może jeszcze zje& Nie podoba mi się to wszystko powiedział Pafnucy. On już powinien byćzupełnie zdrowy.Tymczasem ciągle czuję od niego zapach choroby, w dodatku corazwiększy. I zdaje się, że znów zaczyna mu być zimno zatroskała się Klementyna. Słońcadzisiaj nie będzie, a po południu zacznie padać deszcz.Czy on nie pójdzie do domu? Powinien pójść powiedział Eudoksjusz. Zdaje się, że nie może powiedziała kuna. Choroba mu siedzi w nodze i ta noga doniczego się nie nadaje.Ludzie nie umieją chodzić inaczej, jak tylko na nogach.Siedzący przy pieńku leśniczy zastanawiał się dokładnie nad tym samym.Był człowiekiembardzo silnym, zahartowanym i wytrzymałym, ale nawet jego wytrzymałość miała jakieśgranice.Wiedział, że znajduje się w głębi lasu, gdzie nie przychodzą żadni ludzie, nikt go tuzatem nie znajdzie.Zdawał sobie sprawę, że ma na sobie mokre ubranie, że będzie mu corazzimniej i będzie się czuł coraz gorzej.Obmyślał sposób posuwania się na rękach, alewleczona noga bolała go tak okropnie, że prawie tracił od tego przytomność.Zastanawiał się,co może zrobić, i postanowił poczołgać się jednak, tylko przedtem trochę odpocząć.Przyglądające mu się z lasu zwierzęta doskonale czuły jego stan. On się znów trzęsie powiedziała kuna. To nie do uwierzenia, znów mu zimno.Może powinno się go poogrzewać jeszcze trochę? Ja się nie zbliżę mruknął Remigiusz. Porządny czy nie, ale to jednak człowiek.Wilki pokręciły głowami. Gdyby spał, to może powiedziały. Tak jak w nocy.Ale teraz coś nas odpycha.Poza tym, on może się przestraszyć. No, nie ucieknie, to pewne zauważył złośliwie Remigiusz. Położyłabym się obok niego, ale wybrał sobie takie głupie miejsce, że się nie zmieszczę powiedziała smutnie Klementyna.Pafnucy westchnął ciężko. Widzę, że jednak trzeba rzekł. No dobrze, spróbuję.Jakoś się upchnę obok tegopnia&Wyszedł z krzaków i leśniczy zobaczył go od razu. Pafnucy powiedział łagodnie. Chodz, niedzwiadku, chodz.Zimno mi strasznie,może mnie ogrzejesz.Pafnucy nie zrozumiał słów, ale odgadł, że leśniczy go wzywa.Podszedł zupełnie blisko,usiadł obok i ostrożnie objął go łapami.Nie bał się wcale i leśniczy nie bał się go również.Odrazu zaczęło mu się robić cieplej i siedział tak, ze złamaną nogą, w objęciach niedzwiedzia.W krzakach zaś siedziały wszystkie zwierzęta, patrzyły, czekały i robiły się coraz bardziejzdenerwowane.*Marianna nad jeziorkiem straciła panowanie nad sobą.O wschodzie słońca Pafnucy zjadłśniadanie i poszedł, a teraz już minęło południe i nie było po nim najmniejszego śladu.Gorzej, nie przychodził także nikt inny i nie uzyskiwała najmniejszej informacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]