[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Razem z ostatnią porcją przy stole usiadła Malwina. Czy możesz mi zrobić uprzejmość i siedzieć gdzie indziej? spytał Karol jado-wicie i bardzo cicho.Malwina i Justynka na moment skamieniały.Karol odczekał chwilę. Wynoś się stąd! powtórzył z pełnym natężeniem swojego syczącego szeptu. Niedobrze mi, jak patrzę na głupią gębę! Zejdz mi z oczu!!!Jeszcze przez dwie sekundy Malwina trwała w bezruchu, po czym zerwała się i wy-biegła z płaczem.Justynka z nadgryzioną grzanką w zębach trochę zdrętwiała, niepew-53na, czy polecenie nie dotyczy i jej, aczkolwiek wydane zostało niejako w liczbie poje-dynczej.Zarazem czuła solidarność z ciotką, pozostanie przy stole oznaczało zaś soli-daryzowanie się z wujem.Z drugiej jednakże strony wiedziała z doświadczenia, że ja-kiekolwiek dodatkowe reakcje na jego eleganckie wybryki pogorszą sytuację do gra-nic nieprzewidywalnych, wuj, na przykład, zeżre grzanki do końca, po czym zdemolujestół albo rąbnie pustym talerzem w zamknięte okno.Nie, okna z tej strony nie ma, rąb-nie w kuchnię.Karol bardzo uprzejmie dolał jej wina. Deser jest? spytał normalnym głosem.Justynce udało się przełknąć i nie udławić. Jest.Nawet dwa. Bo ja, oczywiście, mam kopalnię złota. Ten drugi bardzo tani. Ptasie gówna pozbierała z trawnika?W tonie wuja brzmiało tak wyrazne zainteresowanie, że nie można było nie odpo-wiedzieć.Justynka miała wielką ochotę wyjaśnić, że tak, dołożyła trochę psich i kocichi wszystko razem zmieszała w mikserze, doprawiając octem, produktem możliwie naj-tańszym.Ewentualnie sokiem z kiszonej kapusty.Powstrzymała się jednak. Nie, galaretka z zeszłorocznych mirabelek. A co, już się psuły? Justynka nie wytrzymała. Tak, ale wszystkie żywe robaczki zostały wyrzucone.A te zdechłe mają orzezwia-jący posmaczek.Karolowi informacja wyraznie się spodobała, przestał się czepiać.Jadł kolację w mil-czeniu, z zadowolonym wyrazem twarzy.Po przystawkach i grzaneczkach nie wyglądałna głodnego, Helenka zatem bez żadnych pytań podała oba desery i herbatę.Justynkatowarzyszyła wujowi w posiłku do końca, na wszelki wypadek nie odzywając się anisłowem. Ciekawa rzecz rzekł wreszcie Karol, odsuwane od siebie talerz i szklankę. Pomyśleć, że istnieją osoby, które potrafią trzymać gębę zamkniętą.Urwał nagle, wstał od stołu i przeszedł do salonu.W wejściu odwrócił się połowicz-nie. Chcę jeszcze jedną butelkę tego Pinota oznajmił gdzieś w przestrzeń za siebiei usiadł na kanapie przed telewizorem.Justynka w tym momencie uprzytomniła sobie, że piła wino równo z wujem i wy-trąbiła pół butelki Pinot Blanc.Jakoś nie czuła rauszu, pewnie te grzanki były tłuste.No,węgorz też.Zaniepokoiła ją myśl, że drugiej butelki ciotka może nie mieć w zapasie, toznaczy mieć ma, na pewno, ale pytanie czy w lodówce.Zarazem pojęła, iż usłyszała po-chwałę, wuj nie miał najmniejszej ochoty być zabawiany rozmową i zaaprobował jej54przerażoną powściągliwość.Właściwie ciotka też mogłaby czasem pomilczeć do niegobez westchnień, siąkania nosem, chrząkań, napoczętych pytań, krótkich szlochów i roz-maitych innych dzwięków.Malwina znikła już z kuchni, Helenka w nieskalanej ciszy uprzątała ślady uczty i po-rządkowała pomieszczenie.Lodowato zimna butelka wina stała w chłodzącym termo-sie na małej tacce razem z kieliszkiem i korkociągiem.Justynka zawahała się, czy nie za-nieść jej wujowi dla świętego spokoju, ale Helenka ostrzegawczo potrząsnęła głową. Justynka da spokój szepnęła. Pani Malwina coś tam wykombinowała.W chwilę pózniej z sypialni wypłynęła Malwina w czarczafie na twarzy.Zciśle biorąc,był to jej tiulowy, wieczorowy szal, z rzadka przetykany srebrnymi niteczkami, okrę-cony wokół głowy i oblicza tak, że widać jej było tylko oczy, silnie podmalowane, cowyglądało nawet atrakcyjnie, choć nieco strasznie.Przekradła się na palcach za plecamiKarola, który właśnie trafił na prognozę pogody, chwyciła tackę i, nadal posuwając sięruchami doskonale wykarmionego łabędzia, postawiła mu napój na małym stoliku podłokciem.Po czym jęła wkręcać korkociąg.Justynka z Helenką znieruchomiały w drzwiach kuchennych, przyglądając się sce-nie.Malwina otworzyła butelkę, nalała płynu do kieliszka niczym najwytrawniejszy kel-ner i zastygła w bezruchu przy fotelu obok.Karol jej obecność zignorował, sięgnął jed-nakże, nie patrząc, na stolik, do kieliszka trafił, za to łokciem zrzucił popielniczkę.Nawetsię za nią nie obejrzał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]