[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na moją lekkomyślność można było liczyć bezbłędnie.Nie byłabym sobą, gdybymsię nie naraziła na niebezpieczeństwo z okrzykami radości i szczęścia.Natychmiast we-szłam do gry! Proszę cię bardzo powiedziałam uprzejmie. To będzie nawet z zachowaniemtradycji, na sznurkach u mnie wisi pranie.Czekam.W pół godziny potem zadzwięczał dzwonek u drzwi.Otworzyłam i wpuściłam godo przedpokoju.128 Wiem, po co przyszedłeś powiedziałam. W zasadzie nie mam nic przeciwkotwoim zamiarom.Zginąć z ręki tak interesującego mężczyzny?.Sam cymes! Mam na-dzieję, że zgodzisz się dokonać tego morderstwa w pokoju? Gdzie sobie tylko życzysz.Weszłam do pokoju i zapaliłam górne światło. Pozwolisz, że cię przed śmiercią przynajmniej dokładnie obejrzę? %7łebym na tam-tym świecie nie popełniła następnej pomyłki.Usiądz, za wysoki jesteś do oglądania nastojąco.Usiadł w fotelu bez sprzeciwu i patrzył na mnie z tym lekko kpiącym i tak bardzosympatycznym uśmiechem.Miał na sobie szarą marynarkę ze skórzanym kołnierzy-kiem, białą koszulę i bardzo ładny krawat.I cóż tu ukrywać, był jednak naprawdę nie-przeciętnie przystojny! Chociaż kompletnie nie w moim typie.Z determinacją pomy-ślałam sobie, że śmierć w tych okolicznościach będzie na pewno najbardziej roman-tyczna ze wszystkich możliwych. No i jak? powiedział. Przyjrzałaś się? To może zgaś ten jupiter pod sufitem,bo się czuję jak aktor na planie.Zgasiłam i usiadłam na fotelu naprzeciwko niego.Byłam zbyt oszołomiona sytuacją,żeby powiedzieć coś sensownego. Jesteś o wiele ładniejsza, niż mi się zdawało powiedział uśmiechając się. Dobrze, że tego wcześniej nie wiedziałem. Dlaczego? Popełniłbym następne głupstwo, bo pewnie bym nie wytrzymał, żeby cię nie zo-baczyć.Musisz tak sztywno siedzieć? Usiłuję być godna w ostatnich chwilach życia odparłam z gniewem. Chceszherbaty? A owszem, chętnie się napiję.Robiąc herbatę wyobrażałam sobie szybko, jak by to było pięknie, gdybym tak miaław domu jakąś z opóznieniem działającą truciznę.Ukatrupiłby mnie, a potem sam bytakże kojtnął przy moich zwłokach.Nic z tego, nie da się przecież otruć trójchlorkiemetylenu.Ustawiłam na stole herbatę, popielniczkę, papierosy i usiadłam na tapczanie.Oparłam się o poduszki i spojrzałam na niego. To ty czytałeś logatomy, prawda? spytałam nieoczekiwanie dla siebie samej. Ja.Przeważnie.Co jeszcze chcesz wiedzieć? Proszę o wyjaśnienia w porządku chronologicznym.Dlaczego mnie napuściłeś naniewinnego człowieka? Znałem go z widzenia.Wiedziałem, że jesteśmy do siebie podobni i że przypad-kowo mamy takie same psy.Brałem pod uwagę twoje poszukiwania i, Joanno, wybacz129mi to.Musiałem cię jakoś przystopować. Wiedziałeś, że macie identyczne głosy? Wiedziałem.W naturze różnica jest słyszalna, ale z taśmy rzeczywiście brzmiąidentycznie.To mi właśnie podsunęło myśl, żeby go wykorzystać. Dziękuję ci bardzo za tę przednią myśl. Miałem nadzieję, że ci te poszukiwania zajmą więcej czasu.Nie doceniłem cię. Dalej proszę.Kluczowa scena programu. Powinnaś się już chyba domyślić, jakiego rodzaju było moje niedopatrzenie powiedział z westchnieniem.Milczał chwilę, a potem mówił dalej tym swoim miękkim, niskim, urzekającymgłosem.Słuchałam bez zdziwienia, bo właściwie istotnie już się tego domyślałam.Wojskowy człowiek rzucał trafne przypuszczenia.Można nie tylko zapomnieć kluczaod szafy pancernej, można go także przez pomyłkę zabrać ze sobą..Usiłowałem złapać telefonicznie od ciebie faceta, który miał drugi komplet, alego nie zastałem.Wyłącznie ze zdenerwowania podałem twój numer telefonu.Ten idio-ta, który ze mną rozmawiał, zapisał go w niewłaściwym miejscu i stąd się wzięła ta po-tworna pomyłka. Nie wiedziałeś o niej? Nikt nie wiedział.Nikomu podobna bzdura nawet nie mogła przyjść do głowy.Gdybyś była przynajmniej jakoś inaczej odpowiadała! Wprowadzałaś w błąd wszyst-kich rozmówców w sposób wręcz genialny, można ci pogratulować talentu do robie-nia zamieszania.To prawda, miał rację.Miał też przy tym nieco strapiony wyraz twarzy, który razemz uśmiechem jeszcze bardziej go wyprzystojniał.W duszy kotłowały mi się jakieś prze-dziwne, niesłychanie skomplikowane uczucia, od uzewnętrznienia których powstrzy-mywało mnie głęboko wpajane w dzieciństwie poczucie taktu.Ostatecznie, zostałamprzecież kiedyś dobrze wychowana, nie potrafię teraz wspomnieć o jego przestępczejdziałalności i o losie, jaki go czeka.Trefny temat, który trzeba pomijać milczeniem. Dlaczego to miało taką głupią nazwę? spytałam. Szkorbut.%7łeby mnie przy-prawić o pomieszanie zmysłów? Po prostu to było pierwsze słowo, użyte jako sygnał wywoławczy, i tak już jakośzostało?.Przyglądałam mu się, z wysiłkiem usiłując rozwikłać te skomplikowane uczucia w du-szy.Dlaczego ja się tak dobrze czuję w towarzystwie tego człowieka? Zdumiewające,przecież to bandyta, który mnie zaraz zamorduje.Ja chyba rzeczywiście jestem nie-normalna.Ostatnie chwile życia.Chyba ostatnie chwile życia ma się prawo spędzaćw sposób dowolny? Nawet jeśli okażę teraz brak patriotyzmu, to żadnej szkody z tegonie będzie.Jaka szkoda, mój Boże, jaka szkoda.Co przeżyjemy, to nasze!.130 Czy ja mogę usiąść jakoś mniej oficjalnie? spytał nagłe, ciągle z tym swoim de-nerwującym uśmiechem, który go stanowczo za bardzo wyprzystojniał. Proszę cię bardzo odparłam w roztargnieniu, bo byłam zajęta rozstrzyganiemnadzwyczaj ważnych rzeczy.Na to on wstał z fotela i usiadł obok mnie, na tapczanie.Radio grało znów przerazliwie rzewnie i ta idiotyczna lampka tak okropnie nastro-jowo świeciła.Niskim, aksamitnym, urzekająco pięknym głosem zaczął mówić różnerzeczy.Różne prześliczne rzeczy, nie mające nic wspólnego z prawdą. Kłam dalej myślałam sobie. Kłam dalej tym cudownym głosem.Niech jamogę przed samą sobą choć przez chwilę udawać, że w to wszystko wierzę.A potem pomyślałam sobie, że cokolwiek teraz zrobi, to ja nie jestem w stanie pro-testować.Może mnie udusić albo wręcz przeciwnie.Widocznie przeczuł to w przypły-wie jasnowidzenia.W którejś z następnych chwil przechylił się przez tapczan i wyłączyłlampkę.Tym razem to on wyłączył lampkę.Otworzyłam oczy i spojrzałam.W mroku widziałam jego uśmiech. Teraz powinieneś się zerwać z okrzykiem przerażenia. Nie zerwę się powiedział cicho
[ Pobierz całość w formacie PDF ]