[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grzegorz zastanawiał się przez chwilę.52 Renuś tu był w tym samym czasie, kiedy przyjechałem pomiędzy kontraktami.Zajęty byłem sobą, a nie jakimiś obcymi głupkami, ale słyszałem o nim dużo, teraz misię przypomina.Czekaj.O ile wiem, prysnął z kraju, przysłużyła mu się wycieczka doWiednia.Pózniej przedostał się do Stanów i zdaje się, że już z piętnaście lat temu pora-stał pierzem, robił tak zwane interesy czy może odziedziczył spadek, nie jestem pewien.Same plotki.A, widziałem go nawet, usunął z gęby te kłaki i chodził ogolony, pierwszyraz wtedy zobaczyłem, jak naprawdę wygląda.Potrzebny ci on do czegoś? Do niczego.Ale mnie gryzie i czepia się wściekle, nie mogę się od niego opędzić. Jakby ci zależało, mogę się dowiedzieć.Mam wrażenie, że w Stanach zetknął sięz Andrzejem.Znałaś przecież Andrzeja.? Jestem z nim w kontakcie. Dowiedz się.Niech się od niego uwolnię, bo nie mam czasu na głupstwa. Dobrze.Jeśli w ogóle mogę ci jakoś pomóc. A tam wyrwało mi się lekkomyślnie. Wystarczy, że jesteś, bo już myślałam,że cię nie ma i nigdy nie będzie.Dopiero kiedy wyszedł, zapanowałam jakoś nad własnym życiem uczuciowym.Znów mi dobrze zrobił, nie zawiódł, też go nie miałam dla siebie, tak samo jak przedlaty, a jednak w jakiś tajemniczy sposób był.Istniał.I to się okazywało najważniejsze.Po dwudziestu latach przyjechałam na spotkanie z nim, przywożąc w bagażniku od-ciętą ludzką głowę, do tego złamałam nogę i zniweczyłam szansę na rozwinięcie spotka-nia, złego słowa mi nie powiedział, przeciwnie, od razu zaczął pomagać.Nie wypomi-nał, że to z pewnością moja wina, mój wygłup, bo wdaję się w idiotyzmy, nie kręcił no-sem i nie wybrzydzał.I tak było zawsze.Cokolwiek zrobiłam, nigdy nie czynił mi wy-rzutów.Wrąbałam go w dekoracje na Targach Poznańskich, czego wcale nie chciał i niemiał w planach, w noszenie węgla w smokingu i lakierkach, w przełażenie ciemną nocąprzez zrujnowane mury w Czersku.%7ładnych pretensji, zawsze zachował się tak, jak-bym wymyśliła najatrakcyjniejszą rozrywkę świata.Każdy człowiek potrzebuje aprobaty i akceptacji, nikt nie wytrzyma życia w atmos-ferze bezustannej krytyki, potępienia i nagany.Zdaje się, że przyjmowaliśmy siebie wza-jemnie, z dobrodziejstwem inwentarza, w stu procentach, zamykając oczy na wady, wi-dząc tylko zalety, i możliwe, że udawało nam się to bez trudu dzięki rzadkości kontak-tów.Z serca żałując, że to nie ja jestem jego żoną, podejrzewałam zarazem, iż w ścisłymzwiązku małżeńskim moglibyśmy ze sobą nie wytrzymać.Wyobraziłam to sobie, któryś tam raz, na nowo.Wspólny dom, wspólne posiłki.Nie, to drobiazg.Grzegorz podobno miał trudny charakter, jeśli istotnie, przede mną toukrył.Dla mnie prezentował wyłącznie szaloną łatwość współżycia. Głupia jesteś powiedział mi kiedyś. Przecież ty nie stroisz żadnych kretyń-skich grymasów, nie jesteś leniwa, nie masz w sobie krzty małpiej złośliwości, nie kła-miesz, walisz prawdę, jesteś, no już trudno, użyję tego słowa, szlachetna, uczciwa i rozu-53miesz innych.Masz olbrzymie poczucie humoru i posługujesz się inteligencją natural-nie i spontanicznie.O stronie zewnętrznej nawet nie wspominam.Umiesz gotować.W tym miejscu mu wtedy przerwałam, chociaż słuchałam w upojeniu. Zwariowałeś? Skąd, na litość boską, wiesz, że umiem gotować?! Od tej cholernejjajecznicy?!Dałam mu kiedyś, w wielkim pośpiechu, jajecznicę, bo niczego innego nie miałamw domu, a obydwoje byliśmy głodni.Pochwalił ją z zachwytem, suponując, że dodałamsera i ten ser wydatnie podnosi walory smakowe.Sera nie było u mnie śladu ni popio-łu, jajecznicę zaś po prostu usmażyłam na patelni z zaschniętymi resztkami poprzed-niej.Nie kryłam faktu. No właśnie przyświadczył żywo. Z niczego umiesz przyrządzić doskona-łą potrawę.Czego ja się mam czepiać, wszystkie twoje cechy sprawiają mi frajdę i przytych zaletach twoje wady gówno mnie obchodzą.Upodobania mamy jednakowe.Fakt, mieliśmy.Obydwoje lubiliśmy wyłącznie wytrawne wino, jarzyny i owoce tylkosurowe, nie gotowane, przed zaśnięciem w łóżku poczytać sobie książkę, hotele i pen-sjonaty wyłącznie pierwszej kategorii, jednakowo nie trawiliśmy namiociku i biwakunad ruczajem, oraz tłumu i ścisku.Powiedzmy, że dodatkowo ja umiałam rozpalić ogni-sko jedną zapałką i wyżywić się produktami z lasu, a Grzegorz miał licencję pilota, aleto już były cechy marginesowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]