[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mąż jej, który wkrótce potem do domu wrócił, próbował kulę wyciągnąć.Ale darmo się mozolił.Nie namyślając się więc dłużej, wbił jej kulę młotkiem w głąb do żołądka, skąd się sposobem zgodnym z naturą wydostała.Wystrzelona przez nas kula wyświadczyła nam też znakomite usługi.Nie tylko bowiem odepchnęła kulę nieprzyjacielską, jak to tylko co opisałem, ale jakem to trafnie obliczył, pomknęła dalej.Zerwała z lawety działo, którego właśnie przeciw nam użyto, i cisnęła nim z taką siłą o dno stojącego w pobliżu okrętu, że przebiła je na wylot.Woda wdarła się pod pokład i okręt zatonął wraz z tysiącem hiszpańskich marynarzy i licznym pocztem żołnierzy, którzy się na nim znajdowali.Był to czyn bez wątpienia niezwykły! Nie życzę sobie jednak bynajmniej, by mi go za wyłączną moją zasługę poczytywano.Wprawdzie sam pomysł przynosi honor mojej głowie, ale przypadek dopomógł mu także co nieco.Przekonałem się bowiem później, że nasze czterdziestoośmiofuntowe działo zostało wtedy przez niedopatrzenie naładowane podwójną porcją prochu, co jedynie wyjaśnia jego nieoczekiwane działanie, zwłaszcza jeśli chodzi o odrzucenie nieprzyjacielskiej kuli.Generał Elliot za tę niezwyczajną przysługę zaofiarował mi rangę oficera w swojej armii.Alemsię od tego wszystkiego wymówił.Wystarczającą bowiem radością były mi słowa podziękowania, którymi tegoż wieczora, przy uczcie, w obecności wszystkich panów oficerów, mnie zaszczycił.W trzy tygodnie potem trafiła mi się jeszcze dobra okazja do oddania Anglikom nowej przysługi.Przebrałem się za katolickiego księdza, wyśliznąłem z twierdzy w biały dzień o pierwszej godzinie i przedostałem się szczęśliwie przez nieprzyjacielskie straże aż do wrogiego obozu.Tu — skierowałem się do namiotu, w którym sprzymierzony z Hiszpanami książę d'Artois wraz ze swoim szefem sztabu i innymi panami oficerami układali plan jutrzejszego na naszą twierdzę ataku.Chroniło mnie moje przebranie.Nikt mnie nie odpędzał i mogłem bez przeszkody przysłuchiwać się wszystkiemu, co się tu działo.Wreszcie wszyscy poszli spać i otom widział cały obóz, nawet straże — pogrążony w najgłębszym śnie.Natychmiast wziąłem się do dzieła.Zdjąłem tedy z lawet wszystkie działa, a było ich chyba ze trzysta : od czterdziestoośmio- do dwudziestoczterofuntowych, i cisnąłem je na trzy mile przed siebie, w morze.Że nikt mi nie pomagał, była to chyba najcięższa robota, jakiej się kiedykolwiek jąłem, nie licząc tej, o której, jak słyszałem, jeden z moich kompanówuważał za stosowne wam opowiedzieć, korzystając z mej nieobecności.Mianowicie, żem z olbrzymią, przez pana barona Totta opisaną turecką armatą do przeciwległego brzegu przez morze przepłynął.Gdym tylko skończył z tą robotą, ściągnąłem na środek obozu wszystkie lawety i jaszcze, aby zaś turkotu kół nie było słychać, przenosiłem je sam po dwie pod każdym ramieniem.Jakiż wysoki zrobił się z tego stos! Wyższy chyba niż gibraltarska skała! Wtedy, odłamawszy kawał czterdziestoośmiofuntowego działa, walnąłem nim w krzemień, tkwiący na dwadzieścia stóp pod ziemią, w zbudowanym jeszcze przez Arabów murze, i skrzesałem ognia.Po czym zapaliłem lont i podpaliłem stos.Zapomniałem wam jeszcze powiedzieć, żem przedtem furgony z zapasami żywności na wierzch stosu rzucił, a wszystko, co łatwopalne, położyłem roztropnie na spód.Tak że w jednej chwili stos zajął się jasnym płomieniem.Aby ujść wszelkim podejrzeniom, pierwszy wszcząłem alarm.Jak sobie łatwo wyobrazić możecie, panowie, cały obóz wpadł w straszliwe osłupienie i wszyscy przyszli do wniosku, że straże zostały przekupione i że siedem czy osiem angielskich regimentów z twierdzy zniszczyło ze szczętem francuską artylerię.Pan Drinkwater wspomina w dziejach tego sławnego oblężenia o wielkich stratach nieprzyjaciela w związku z pożarem, który wybuchł w jego obozie.Nie zna jednak jego przyczyny.Nie może znać jej zresztą.Tego bowiem, że to mój właśnie czyn uratował w tę noc Gibraltar, nie wyjawiłem nikomu, nawet generałowi Elliotowi.Hrabia d'Artois umknął z obozu wraz ze swymi ludźmi, ani na chwilę się nie zatrzymując.Biegli bez przerwy chyba ze dwa tygodnie i nie zatrzymali się aż w Paryżu.Strach, który ich przy tym okrop-nym pożarze chwycił, sprawił, że przez trzy miesiące nie byli w mocy pokrzepiać się niczym i żyli tylko świeżym powietrzem.W jakieś dwa miesiące po tej wyświadczonej oblężonym przysłudze, gdym pewnego ranka z generałem Elliotem przy śniadaniu siedział, wleciał do pokoju pocisk z moździerza, którego nie miałem czasu wrzucić wtedy do morza śladem innych dział nieprzyjacielskich, i upadł na stół.Generał w okamgnieniu opuścił pokój.Wielu zresztą uczyniłoby to samo.Ja jednak wziąłem pocisk w rękę i wyniosłem go na szczyt skały.Stamtąd ujrzałem opodal obozu nieprzyjacielskiego, na nadbrzeżnym pagórku, sporą gromadę ludzi.Nie mogłem jednak gołym okiem rozpoznać, jakie są ich zamiary.Odwołałem się więc o pomoc do mojej lornety i wypatrzyłem w tłumie dwóch naszych oficerów: generała i pułkownika, którzy po spędzonym wesoło ze mną wczoraj wieczorze, o północy udali się na zwiady do hiszpańskiego obozu, a których teraz właśnie Hiszpanie zamierzali powiesić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]