Home Home§ Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy GordianusaSaylor Steven Roma sub rosa t Ostatnio widziany w MassiliiSaylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via AppiaSaylor Steven Roma sub rosa t Zagadka KatylinySteven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American LEating Disorders Mario Maj, KathrineJuan Jose Lopez Ibor, Norman SartoriusNieÂśmiałoÂść. Jak się jej pozbyć Aleksander Łamek fullCaldwell Erskine Poletko Pana BogaLinux podrecznik administratora sieciMichael Grant Gone. Zniknęli. Faza piąta CiemnoÂść
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wtedydostrzegłem przed sobą lekko fosforyzujący kształt wyglądający niczym przezro-czysta ludzka postać.W mojej dłoni znalazł się Spellbreaker.Postać nie poruszyła się, ale stopniowo zaczęła stawać się bardziej materialna.Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że pokój pogrążony jest w ciemno-ściach i na dobrą sprawę nie powinienem nic widzieć. Loiosh, co widzisz? Nie jestem pewien, szefie. Ale coś widzisz? Myślę że tak. To obaj myślimy podobnie.Rocza poruszyła się niespokojnie.Nie dziwiłem się jej.A gdy zrozumiałem, co widzę, przestałem się dziwić czemukolwiek.Dawno temu, gdy znalazłem się z Alierą na Zcieżkach Umarłych i odwiedzi-łem Przedsionek Sądu, było oczywiste, że nie jestem tam mile widziany.Było tomiejsce przeznaczone dla dragaeriańskich dusz, nie dla żywych ludzkich ciał.Bymóc się tam znalezć, ciało musiało zostać za Bramą Zmierci, a że jej część sta-nowił imponujący wodospad, można było mieć pewność, że wysłany zakończydrogę jako ciało, nawet jeśli nim nie był w chwili jej rozpoczęcia.Ciało spływałopotem rzeką, docierało do brzegu, dusza się uwalniała i ruszała w dalszą podróż,ale nie o to tym razem chodziło.Jeżeli dusza zrobiła wszystko jak należy, osiągałaPrzedsionek Sądu i jeśli jakiś bóg nie darzył jej szczególnymi uczuciami (obojęt-ne pozytywnymi czy negatywnymi), zajmowała swoje miejsce w rozwojowymspołeczeństwie osobników martwych.Pięknie.Jeśli ciało nie trafi za Bramę Zmierci, istnieje parę możliwości.Zabicie broniąMorgantich załatwiało problem raz na zawsze.Podobnie układ z ulubionym bo-giem, o ile bóg go dotrzymał  wtedy może sobie robić z duszą, na co ma ochotę.Poza tymi wypadkami delikwent podlega reinkarnacji.Sam do niedawna w to niewierzyłem, ale pewne doświadczenia przekonały mnie, że tak jest.Większości tego, co wiem o reinkarnacji, dowiedziałem się od Aliery, i to za-nim zacząłem w nią wierzyć, więc sporo zapomniałem.Pamiętam, że dziecko nakrótko przed narodzeniem przyciąga magicznie duszę, która mu najbardziej pasu-je (albo w drugą stronę).Jeśli takiego dziecka akurat nie ma, dusza gdzieś czeka.120 Nekromanci nazywają to gdzieś  Płaszczyzną Oczekujących Dusz , bo mają małąwyobraznię.Czeka, bo nic nie może na to poradzić  coś ją tam przyciąga i już.Z tego co wiedziałem, z ludzkimi duszami dzieje się podobnie.W końcu duszaludzka i dragaeriańska aż tak bardzo się nie różnią.Na Zcieżki Umarłych niemamy wstępu, ale broń Morgantich działa na nas tak samo i możemy dogadać sięz każdym bogiem, który ma na to ochotę.Najprawdopodobniej także podlegamyreinkarnacji.Jeśli wierzyć poecie  wiedzącemu Yain Cho Lin  to jest takna pewno.A w  Księdze siedmiu czarnoksiężników napisano, że PłaszczyznaOczekujących Dusz przyciąga także ludzkie dusze.Tylko nie tak silnie ze względuna gęstość zaludnienia.Ludzi na świecie jest więcej, toteż i dusz oczekującychmniej, bo rodzimy się częściej, a żyjemy krócej niż Dragaerianie.Więcej więcdusz z marszu podlega reinkarnacji.Dla mnie ma to niewiele sensu, ale ponoć takwłaśnie jest.Z powodu tego słabszego przyciągania czasami dusza jakiegoś człowieka aninie podlega reinkarnacji, ani nie trafia na Płaszczyznę Oczekujących Dusz, tylkopałęta się po okolicy i wówczas mamy do czynienia z duchem.Ja w to wierzyłem.Bo właśnie widziałem ducha.A raczej gapiłem się nań.Co jest podobno pierwszą czynnością każdego, ktowidzi ducha.Nie do końca byłem pewien, jaka powinna być druga.Według opo-wieści za młodu zasłyszanych od dziadka wrzeszczenie było wysoko notowane.Niespecjalnie mi to odpowiadało, bo jeśli zacząłbym wrzeszczeć, jak nic pobu-dziłbym wszystkich, a wtedy byłoby strasznie trudno ich zabić.Poza tym jakośnie czułem takiej potrzeby.Wiedziałem, że powinienem się bać, ale byłem bar-dziej zafascynowany niż przestraszony.Duch w tym czasie materializował się co-raz bardziej i coraz mocniej świecił.Dlatego właśnie mogłem go widzieć.Byłabłękitnawa i całkiem przyjemna dla oka.Właśnie zaczynały się wykształcać ry-sy twarzy.Szło to nawet szybko: najpierw było widać, że to człowiek, potem, żeto on.Wydawało mi się też, że na mnie patrzy, to jest że faktycznie mnie widzi.Ponieważ nie chciałem ryzykować, zapaliłem magicznie palec i podszedłem dobiurka Kelly ego.I usiadłem.Nie wiem, skąd miałem pewność, że duch podążyza mną, ale podążył.Odchrząknąłem i zagaiłem: Cóż, ty musisz być Franz. Tak  odparł zadziwiająco wyraznym głosem.Nie obchodziło mnie ani to, jak mógł mówić, ani jak ja go słyszałem. Jestem Vladimir Taltos  przedstawiłem się. Mąż Cawti.Duch Franza skinął głową. Co tu robisz?  spytał.Nadal się materializował.Na wszelki wypadek wolałem nie kłamać.121  Cóż, to trochę trudno wyjaśnić w paru słowach.Ale ciekawsze jest, co tytu robisz?Zmarszczył brwi (które mogłem już wyraznie dostrzec).Włosy miał proste, starannie uczesane.Zastanowiło mnie, jak duch czeszewłosy.Twarz o miłych, ale niewyróżniających się rysach, w miarę uczciwa taka, która nieodparcie kojarzyła mi się ze sprzedawcami przypraw i martwymlyornem.Stał za to w specyficzny sposób, jakby cały czas pochylał się ku przodo-wi.A kiedy mówił, przekrzywiał lekko głowę  albo miał problemy ze słuchem,albo chciał wychwycić najdrobniejszą nawet zmianę intonacji w głosie rozmów-cy.Sprawiał wrażenie uważnego słuchacza.I uważnego w ogóle.Odezwał się niepewnie: Stałem przed wejściem do sali. Tak  przerwałem mu. I tam zostałeś zabity przez płatnego zabójcę. Zabity!Przytaknąłem ruchem głowy.Spojrzał na mnie.Potem na siebie.W końcu zamknął oczy  dotarło. Jestem martwy?  Całkowicie. Jestem duchem? Coś w tym guście.Powinieneś czekać na reinkarnację, jeśli dobrze pamię-tam.Pewnie akurat w okolicy nie ma stosownych dzieci.Bądz cierpliwy, w końcujakieś się trafi.Przyjrzał mi się z namysłem. Jesteś mężem Cawti.To było stwierdzenie, nie pytanie, ale i tak potwierdziłem. Jestem. Powiedziałeś, że to zrobił zawodowy zabójca.Wiemy, czym się zajmujesz.Czy przypadkiem. Nie! %7łebyś miał pełny obraz: zwrócili się do mnie z propozycją, ale jej nieprzyjąłem.Nie wiedziałem zresztą nawet, że to o ciebie chodzi.Zabił cię niejakiYerekim z polecenia gościa imieniem Herth, któremu zaczęliście przeszkadzaćw interesach. I kazał mnie zabić?  Franz uśmiechnął się niespodziewanie. %7łeby nasprzestraszyć? Właśnie.Roześmiał się. Już widzę, jak mu się to udało! Zorganizowaliśmy cała dzielnicę, wykorzy-stując moją śmierć jako powód?Przyjrzałem mu się zaskoczony. Zgadłeś  przyznałem. Nie przeszkadza ci to?122  A dlaczego miałoby? Od dawna próbujemy zjednoczyć ludzi i Teckle prze-ciwko Imperium.Skoro teraz się udało, dlaczego miałbym być z tego niezadowo-lony? Tak tylko pytałem.A udać się jak na razie udało. To dobrze  nagle spoważniał. Ciekawe, dlaczego wróciłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •