[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero¿ siê naciesz¹, naSmiej¹, w pogwarkach poprawia-j¹c sobie wzajem coS ko³o tych czepeczków i wianków ró¿anych.Niby to sob¹ tak siê raduj¹,a wszystkie Smiechów gamy, te pogwarki i sekrety, szeptane sobie na ucho, czyni¹, bezwied-nie mo¿e, dla rycerza opodal - jak to dziewczêta.Lecz oto poza sob¹ us³ysz¹ nagle g³os donoSny: Kamienie najszlachetniejsze zza morza wiozê! Skarbce Trebizondy takich nie maj¹! Piêk-niejszych nie widzia³y su³tanki!Furkn¹ do kramu jednym zaszumem, jak gdyby tam proso sypano dla takich ptaków.Stoi za ³aw¹ ch³op w aksamitach i w srebrzystym zawoju na g³owie.Broda jego, o czarnoScinad aksamity g³êbszej, b³yska opalami wplecionych w ni¹ pere³.W³ochate i t³uste d³onie,splecione na brzuchu, obci¹¿aj¹ mu pierScienie na wszystkich palcach.Podejmuje turkusowynaszyjnik, z srebrnych nici zmotany, i tak prawi do dziewczyn: Z smag³ej to piersi ksiê¿niczki saraceñskiej, zmar³ej z têsknoty do chrzeScijañskiego ryce-rza.Papie¿ zaSlubiæ jej nie pozwoli³.Przedam, gdy poprosicie, choæ dla mieszczek za pyszneto stroje.Mam za to dla was bursztyny w tych misach.Tu zaS korale, z g³êbi mórz potworomwydarte, w ga³ach, paciorach i rosochach ca³ych. Gdyby po¿yczka ju¿ by³a!. - westchn¹³ ktoS nagle w t³umie.Obejrza³y siê na goliarda. Ba!. - odmie siê wzgardliwoSæ na usteczkach dziewczyny i frunie, rzekniesz, bañk¹ my-dlan¹ ku górze.Pogoni³y tê bañkê oczy poety, zapatrzy³y siê w jej têcze. Królom by zamki dla takiej kobiety budowaæ! Kupiec tymczasem d³oñ sw¹ niczym biskupludziom przed oczy wystawia. W onych kamieniach - rzecze - mam poniektóre o mocy tak skutecznej, ¿e nie radzêæ nosiæ,gdy masz chêci md³e: wielka moc obci¹¿a serce w¹t³e.Szafir to - mówi³ daj¹c ludziom napokaz uklejnocony ma³y palec swej rêki.- Za morzem przytrafia siê, ¿e wraz z ros¹ z najczyst-szego nieba szafir spada: st¹d za nadziejê w pierScieniach noszony, truciznom wszystkim spor-ny, od jadu zawiSci ochraniacz.Sardonik zaS ten cielisty kobiety uleg³ymi mi czyni.Ten ci znówjest sardes, tajemnic stró¿.Na wskazuj¹cym palcu szmaragd mam: najg³êbszego blasku nabieramiêdzy piersiami kobiety, sk¹d mi³oSæ mê¿czyzn zbyt po¿¹dliw¹ zbawiennie ch³odzi, a rozpry-skuje siê sam, gdy kochanek zdradê pe³ni.Tu zaS jest - koñczy³ postukuj¹c uw³oszonym pazu-rem wielkiego palca - tu zaS jest krwawnik, kamieni król! DziS ju¿ go ziemia wcale nie wydaje;niegdyS przytrafia³ siê jako diament bia³y; przetrwa³y tak poniektóre w rzadkoSci wielkiej.Tu ju¿ goliard nie wytrzyma³ d³u¿ej.I wzi¹wszy w siebie ton tego kupca, prawi³ dalej - dziew-czynie, do której docisn¹³ siê ju¿ by³o tymczasem: Inne zasiê krwawniki dost¹pi³y swej barwy królewskiej na piersiach takich jak ty kobiet,kêdy siê purpur¹ ich ¿y³ zabarwi³y chyba? Lub w p³omienistych, jak twoje, w³osach noszone,takich pañ mySlami rozgorza³y niegdyS? Lub na koniec zdobi¹c takie jak twoje palce, czyni³yz onych r¹k kobiecych p³omieniste rózgi mi³owania i zazdroSci.W takich rêkach i kamieñnajtwardszy, a przeczysty jak diament, przekrwawi³by siê chyba i rozgorza³ na rubin!.U¿alasiê przecie t¹ biada prorok Ezechiel sam: Da³em manele na rêce twoje, a ³añcuch ko³o szyjetwojej i wieniec klejnotny na g³owê twoj¹.I ozdobi³em siê z³otem i srebrem, i oblok³em ciêw bisior i w szatê wzorzyst¹, i w rozmaite farby.35A mówi¹c to, czyni³ goliard mimo woli takie ruchy rêkoma, jak gdyby w te drogocennoSciwszystkie przeobleka³ j¹ oto - w wielkiej szczodrobliwoSci poety. Ba.! - prys³o, niby druga bañka mydlana, na wzdêtych usteczkach dziewczyny.Goliard tymczasem, jak gdyby ju¿ j¹ przystroiwszy, ramiona na piersi krzy¿owa³ i w ty³ siênieco odchyla³ dla przyjrzenia siê uklejnoceniu temu. I sta³aS siê piêkn¹ bardzo wielce - by³aS doskona³a w ozdobnoSci mojej!. Baa.! - uderzy³a ku górze trzecia bañka mydlana - nie wzgardliwie przecie tym razem, leczw smêcie, lecz w ¿alu.On zaS przychyla³ siê do jej ucha: A ufaj¹c piêknoSci twojej.wystawia³aS siê ka¿demu mijaj¹cemu.- przepowiada proroknawet sam! - Takie to z klejnotów wasze szczêScie i niedola nasza.Niepokój roziskrzy³ siê w wymownych oczach dziewczyny: Niesamowity cz³ek jakiS! Aliædruga w bok j¹ tr¹ca³a; skrzy¿owa³y ze sob¹ pytaj¹ce spojrzenia i - dziewczêta bystre - odga-d³y wraz wszystko.Jedna za szyjê towarzyszê objê³a, przychylaj¹ do siê g³Ã³wki w tych cze-peczkach ukwieconych, prosz¹ przymilnym wyci¹ganiem szyi.by wêdrowny poeta prawi³im dalej - o krwawniku, o rubinie!Ale kupiec tymczasem skoñczywszy swoje, zachêca³ poSpiesznie do targów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]