[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To zupełnie odmienne gatunki.- W rzeczy samej, szefie, lecz są pięciopalczaste, jak choćby kłacz, który również nie potrafi obejść się bez trawy.- Mabel i Dandy są roślinożerne - Kai wykłócał się dalej - tymczasem drapieżniki i złote ptaki nie są.Varian przez moment rozważała zastrzeżenie Kaia.- Owszem, jednak ogólnie rzecz biorąc, mięsożerne czerpią wystarczające ilości witaminy C z mięsa.- Varian pokiwała bezradnie głową.- W takim razie kłacz nie musiałby szukać trawy aż w dolinie.Mabel i jej krewniacy dostarczaliby mu dość witamin.Nic z tego nie łapię, przynajmniej na razie.Poza tym ptaki mogą mieć całkiem inny powód zbierania tamtej trawy, jak zasugerowała mi dziś Terilla.- Chyba się zgubiłem - oświadczył Kai.Wskazał na Trizeina, który zatopił się ponownie w swej pracy nad mikroskopem, zapominając zupełnie o ich obecności.- Zrozumiesz, gdy obejrzysz nasze dzisiejsze nagrania.Chodź! Idziesz, czy masz może coś innego do roboty?- Komunikat dla Theków, ale najpierw przyjrzę się waszym taśmom.- A propos, Kai - zaczęła Varian, wychodząc za nim z laboratorium - w pobliżu złóż uranitytu nie natrafiliśmy na żadne zwierzęta, które mogłyby sprawiać jakieś kłopoty.Jeśli rozłożycie obóz w odpowiednim miejscu, najlepiej na wzgórzu, i zmontujecie przyzwoity pas siłowy, twój zespół będzie mógł czuć się całkiem bezpiecznie.- To dobra wiadomość.Bynajmniej nie podejrzewałem, że zdołałabyś przestraszyć kogoś swymi opowieściami o stadach kłączy, ale zawsze, wiesz.- Kłącze, jeśli chodzi o ścisłość, polują samotnie - odcięła się Varian.Dotarli do kabiny pilota.Varian bezzwłocznie umieściła kasetę w odtwarzaczu, przedstawiając jednocześnie konkluzje, do jakich doszła.Wyraziła chęć, by przy najbliższej okazji przyjrzeć się kolonii złotych ptaków bardziej dokładnie.- Jak dokładnie, Varian? - zapytał zaniepokojony Kai.- Są niemałe i o ile pamiętam, mają mocne skrzydła.Mogą być niebezpieczne.Nie miałbym ochoty paść ofiarą ich dziobów.- Ani ja.- Uśmiechnęła się.- Załatwię to, Kai.Jeśli są tak inteligentne, jak na to wskazują poszlaki, może uda mi się zbliżyć do nich bardziej, hm, osobowo.Kai zaczął gorąco protestować.- Złote ptaki nie są głupie jak Mabel - Varian uniosła rękę, by go uciszyć - ani przerażone jak Dandy, albo groźne jak kłącze.Nie mogę zrezygnować z szansy poznania skrzydlatego gatunku, który działa w tak zorganizowany sposób.- Dobrze, już dobrze.Tylko nie rób nic sama.Zawsze masz mieć przy boku grawitantów - nakazał z powagą.- Jesteś prawdziwym przyjacielem! - wykrzyknęła.- A przy okazji, poprawiło im się w ciągu dnia?- W życiu nie byli tak niezdarni.Owszem, zdarzało im się “zwalniać obroty", ale nigdy nie zachowywali się jak skończone niedojdy.Paskutti i Tardma spuścili w przepaść jeden z sejsmografów.Nie mam ich aż tyle, by móc sobie tracić je ot, tak, jeżeli chcę zakończyć misję.- Kai potrząsnął głową, nie mogąc odżałować szkody.- Nie winie ani siebie, ani ich, lecz to najzwyczajniej nieznośne.Co poczniemy z destylacją owoców? Nie mam pojęcia, dlaczego trunek Lunzie miał na nich tak tragiczny wpływ, tymczasem nam, istotom słabszym, nie sprawił większych problemów.- Może to nie wina trunku - zasugerowała Varian.- Co masz na myśli? Varian wzruszyła ramionami.- Tak mi się po prostu powiedziało.Nic konkretnego.- Skonkretyzujmy to więc.Niech Lunzie przeprowadzi parę badań.To może być alergia mutacyjna.Powiedz - zaczął po chwili zupełnie z innej beczki - czy miałaś dziś dla grawitantów jakieś zadania? Na północy może?- Na północy? - powtórzyła Varian.- Nie.Cały dzień mieli być do twojej dyspozycji.Wróćmy jednak do złóż uranitytu.Jutro też zamierzasz tam pracować?Kai zaprzeczył ruchem głowy.- W porządku - ciągnęła Varian.- W takim razie wyślę swój zespół, by przeprowadzili badania terenu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]