[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No, a teraz, co tam słychać z naszymi dingo?- Chodźcie, pokażemy wam przygotowane pułapki - odparł Wilmowski i ująwszy Tomka za rękę, ruszył pierwszy w głąb pastwiska.Tomek nie mógł powstrzymać okrzyku podziwu, ujrzawszy niezmierzone mrowie australijskich merynosów.Sprawiały one wrażenie wielkich kłębków wełny toczących się wśród trawy.Nawet zakrzywione rogi baranów niemal kryły się w gęstej, puszystej, jakby fryzowanej wełnie.- Ależ tu muszą być ich tysiące! - zawołał.- Kilkadziesiąt tysięcy - poprawił go Clark.- Jeżeli przez najbliższe dwa lub trzy lata nie nawiedzi tych okolic długotrwała susza, będę posiadał kilkadziesiąt tysięcy owiec.- Co by się stało, gdyby zapanowała długotrwała susza? - zapytał Smuga.- Wówczas zamiast kilkudziesięciu tysięcy merynosów miałbym kilkadziesiąt tysięcy szkieletów bielejących na spalonej piekielnym żarem ziemi -odparł Clark.- Aby uniknąć tego nieszczęścia, muszę zdobyć się na wybudowanie studni artezyjskich.Na razie zadowalam się tym, że w okolicy pastwisk znajduje się kilka niecek, w których nad ranem zawsze można znaleźć trochę wody.- Czy ma pan jakieś dane, że tutaj teren nadaje się na budowę studni artezyjskich? - wtrącił się do rozmowy Wilmowski.- Krajowcy są tego pewni, a oni jakimś, po prostu nie znanym nam, zmysłem wyczuwają obecność wód artezyjskich.- Ojcze, co to są wody artezyjskie? Wiem z geografii, iż w Australii osadnicy budują studnie artezyjskie, ale nie słyszałem o takich „wodach" - zagadnął Tomek.- Widzisz, mój kochany, woda przesiąka przez przepuszczalne warstwy ziemi.Jeżeli w głębi natrafi na warstwy nieprzepuszczalne, spływa po nich i gromadzi się w pewnych miejscach.Zdarza się, iż woda trafia między dwie warstwy nieprzepuszczalne.Łatwo wtedy odgadnąć, że znajduje się pod ciśnieniem powstałym z różnicy poziomu dna i powierzchni warstwy przepuszczalnej.Wystarczy przewiercić otwór przez nieprzepuszczalny strop, aby woda sama wypłynęła, a czasem nawet wytrysnęła na powierzchnię.- U nas woda jest prawie tak cenna jak złoto - dodał Clark.- Kiedy w 1879 roku hodowca bydła w Nowej Południowej Walii, kopiąc zwykłą studnię, przypadkowo natrafił na podskórną wodę w wielkiej obfitości, zdarzenie to.poruszyło umysły wszystkich Australijczyków.- W jaki sposób dokonuje pan postrzyżyn? Jak zaobserwowałem, na farmie znajduje się razem z panem i kucharzem zaledwie czterech ludzi - Wilmowski poruszył nowy temat.- Oczywiście, że sami nie dalibyśmy rady - wyjaśnił Clark.- W Wilcannii organizowane są specjalne grupy postrzygaczy.Wyruszają one w określonym czasie do poszczególnych farm i wykonują całą pracę.U nas robotnik jest drogi i trudny do zdobycia.Tak rozmawiając, zbliżyli się do drucianej siatki odgradzającej pastwisko od stepu.Wilmowski oznajmił, że tutaj właśnie założyli pierwszą pułapkę.Zatrzymali się przed kępą zarośli.Na próżno Tomek wypatrywał śladów zamaskowania zapaści na dzikie psy.Wśród kęp krzewów nic nie było widać prócz trawy.- Nie rozumiem, w jaki sposób mamy tutaj schwytać dingo? - odezwał się zawiedzionym głosem.Wilmowski ostrożnie rozgarnął trawę.Tomek ujrzał rusztowanie misternie uplecione z cienkich gałęzi, a pod nim wykopany głęboki dół o prostopadłych ścianach.- Już wiem teraz! - zawołał uradowany.- Przy siatce znajduje się zamaskowany dół.- Tak, powiększyliśmy otwór w uszkodzonym przez dingo ogrodzeniu i wykopaliśmy dużą jamę po wewnętrznej stronie siatki: Dingo wpadnie w pułapkę, jeśli będzie chciał przedostać się na pastwisko - dodał Wilmowski.- Czy nie lepiej było wykopać dół po drugiej stronie ogrodzenia? - zatroszczył się bosman Nowicki.- Nie, ponieważ wtedy pozostawilibyśmy po sobie zbyt wiele śladów, co mogłoby wzmóc ostrożność nawet głodnych dingo - odparł Wilmowski.- W jaki sposób wydostaniemy psy z pułapki? - dopytywał się Tomek.- Na dnie dołu rozłożyliśmy siatkę, którą następnie przysypaliśmy lekko ziemią.Do krańców sieci przywiązaliśmy grube sznury.Wydobędziemy dingo spowite jak niemowlę w pieluchy - odpowiedział Wilmowski.- Pomyślane pierwszorzędnie - pochwalił bosman.- Przed zapadnięciem nocy położymy w tych zaroślach kawał surowego, świeżego mięsa - wtrącił Clark.- Dla głodnych dingo będzie to najlepsza zachęta do zaniechania ostrożności.Chodźmy dalej!Przy trzeciej pułapce zastali Bentleya i Lorenca, pracownika Clarka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]