Home HomeAlbert Einstein RelativityAlbert Einstein Relativity (2)Albert Speer Wspomnienia (3)Albert Speer Wspomnienia (2)Kosinski Jerzy Gra (2)Craig James John Carlyle 02 Londyn we krwiCSharp Module 11 Aggregation Namespaces and Advanced ScopeHoward Robert E. Conan Droga do tronuWhyte Jack Templariusze 01 Rycerze Czerni i BieliEdwards Eve Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoÂści
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Prawie w tej samej chwili otworzyły się drzwi i ukazała się w nich stara służąca, zapraszając nas do stołu.Przez korytarz przeszliśmy do jadalni.Pamiętam ten pokój ze wszystkimi szczegółami, jak również osoby, które w nim zastałam, bo w tej chwili wrażliwość moja była wyczulona niczym błona fotograficzna.Wydało mi się, że sama nie wchodzę do jadali, ale że widzę siebie wchodzącą tam i rozglądającą się dokoła smutnymi, szeroko otwartymi oczyma.Może w ten sposób przejawia się bunt przeciwko rzeczywistości, która sprawia cierpienie i którą chciałoby się odmienić.Wdowa Medolaghi wydała mi się nie wiadomo dlaczego podobna do hebanowych mebli w salonie, inkrustowanych perłową masą.Była to kobieta w dojrzałym wieku, o imponującej postawie, szeroka w biodrach, z potężnym biustem, ubrana w czarną jedwabną suknię.Jej szeroka, obwisła twarz przypominała odcieniem swojej bladości właśnie te inkrustacje z perłowej masy i otoczona była kruczymi włosami, które wyglądały na farbowane.Oczy jej były sino podkrążone.Stała przy stole, przed kwiecistą wazą, i ruchem pełnym godności rozlewała zupę na talerze.W świetle wiszącej nad stołem lampy uwydatniał się jej biust, przypominający duży, czarny, lśniący pakunek.Twarz pogrążona w półcieniu, z podkrążonymi oczami wyglądała jak w czarnej satynowej karnawałowej maseczce.Stół był mały i leżały na nim cztery nakrycia, po jednym z każdej strony.Córka pani Medolaghi siedziała już na swoim miejscu i nie wstała na nasz widok.- Pani usiądzie tutaj - powiedziała wdowa Medolaghi.- Jak pani na imię?- Adriana.- Proszę, tak samo jak mojej córce - rzekła ze zdawkową uprzejmością - mamy więc dwie Adriany.Mówiła to wszystko chłodno, nie patrząc na nas, moja obecność najwyraźniej jej nie dogadzała.Jak już wspomniałam, nie malowałam się prawie wcale, nie tleniłam włosów, jednym słowem, nic nie zdradzało mojej profesji.Ale od razu rzucało się w oczy, że jestem dziewczyną z ludu, prostą i niewykształconą, i bynajmniej nie miałam zamiaru tego ukrywać.“Cóż za osobę wprowadza się do mego domu! - myślała zapewne w tej chwili wdowa Medolaghi - jakąś prostaczkę!"Usiadłam i spojrzałam na dziewczynę, która nosiła moje imię.Wszystko: i głowa, i piersi, i biodra, było u niej dosłownie o połowę mniejsze niż u mnie.Była chuda, miała rzadkie włosy, twarz pociągłą i delikatną, oczy zgaszone i jakby wylęknione.Przyglądałam się jej i zobaczyłam, że spuszcza wzrok pod moim spojrzeniem.Pomyślałam, że jest nieśmiała, i żeby przełamać pierwsze lody, powiedziałam:- Jakie to dziwne! Nosimy to samo imię, a jesteśmy tak bardzo od siebie różne!Powiedziałam to bezmyślnie, po prostu dla zagajenia rozmowy, i słowa moje zabrzmiały głupio, ale byłam zdziwiona, że nie otrzymuję odpowiedzi.Dziewczyna spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczyma, po czym bez słowa schyliła głowę nad talerzem i zaczęła jeść.I wtedy nagle przyszło na mnie olśnienie, zrozumiałam wszystko: dziewczyna nie była nieśmiała, tylko przerażona, a powodem jej przerażenia byłam ja.Przerażała ją moja piękność, wykwitająca w szarej atmosferze tego mieszkania niczym róża wśród pajęczyn, kipiąca we mnie żywotność, której nie można było nie zauważyć, nawet gdy siedziałam w milczeniu i bez ruchu, a przede wszystkim moje gminne pochodzenie.Niewątpliwie, bogaci nie lubią biedaków, ale bynajmniej się ich nie boją i umieją trzymać ich z daleka zimnym i pogardliwym zachowaniem.Ale biedak, który z racji pochodzenia i wychowania uważa się za przynależnego do świata bogaczy, trzęsie się po prostu ze strachu przed prawdziwym nędzarzem, jak człowiek, który ma skłonność do jakiejś choroby i czuje, że już jest nią zarażony.Panie Medolaghi z pewnością nie były bogate, skoro odnajmowały pokoje; czując swoje ubóstwo i nie przyznając się do niego, uważały moją obecność w ich domu za coś niebezpiecznego i obraźliwego zarazem.Kiedy się odezwałam, dziewczyna pomyślała zapewne: “Ta przybłęda zagaduje mnie, chce spoufalić się ze mną, a potem nie będę mogła się od niej odczepić".Zrozumiałam to wszystko w jednej chwili i postanowiłam, że nie pisnę już ani słowa do końca kolacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •