Home HomeCharles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)Jeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwaJohn Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwaKos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza hunyPlazy Gilles Prawdziwa Marlena Dietrich (2)Jan Potocki Rękopis znaleziony w SaragossieWilhelm TellSpellman Cathy Cash Malowane wiatrem 01
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • abcom.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Następnie Josella udała się na poszukiwanie odpowiedniego ubrania.Ja natomiast zbadałem zasoby i możliwości lokalu, po czym wyruszyłem na uplanowaną przez się wyprawę.Wychodząc z mieszkania usłyszałem, że nieco dalej otworzyły się inne drzwi.Zatrzymałem się i stanąłem bez ruchu.Na korytarz wyszedł młody człowiek prowadząc za rękę młodziutką jasnowłosą kobietę.Przekroczywszy próg, młody mężczyzna puścił jej dłoń.- Zaczekaj chwilę, kochanie - powiedział.Zrobił kilka kroków po tłumiącym dźwięki dywanie.Jego wyciągnięte ręce znalazły okno na końcu korytarza.Palce namacały klamkę, przekręciły ją i otworzyły cicho okno.Dostrzegłem poręcz drabiny przeciwpożarowej.- Co robisz, Jimmy? - spytała ona.- Upewniam się tylko - odpowiedział wracając do niej szybko i znów szukając jej ręki.- Chodźmy, kochanie.Cofnęła się.- Jimmy.ja nie chcę stąd wychodzić.We własnym domu przynajmniej wiemy, gdzie jesteśmy.Co będziemy jedli? Jak będziemy żyli?- W domu, kochanie, nie będziemy w ogóle nic jedli, a tym samym nie będziemy długo żyli.Chodź ze mną, najdroższa moja.Nie bój się.- Ale ja się boję, Jimmy.boję się.Przywarła do niego, a on otoczył ją ramieniem.- Wszystko będzie dobrze, kochanie.Chodźmy.- Ależ, Jimmy, to nie w tę stronę.- Pomyliło ci się, moje złotko.Idziemy jak trzeba.- Jimmy.ja się tak boję.Wróćmy.- Za późno, kochanie.Przy oknie zatrzymał się.Jedną ręką bardzo dokładnie zbadał, gdzie jest.Potem objął ją ramionami i przycisnął do siebie.- Zbyt cudowne, żeby miało trwać - powiedział cicho.- Kocham cię, moja jedyna.Tak bardzo, bardzo cię kocham.Podniosła usta do pocałunku.Uniósł ją w górę, odwrócił się i wraz z nią wyskoczył przez okno.- Musisz się opancerzyć - mówiłem sobie.- Musisz.Albo pancerz, albo stan wiecznego opilstwa, innego wyboru nie ma.Takie rzeczy na pewno zdarzają się ciągle i wszędzie naokoło.I będą się nadal zdarzały.Nic na to nie poradzisz.Przypuśćmy, że dałbyś im żywność i utrzymał ich jeszcze przez kilka dni przy życiu? Co potem? Musisz nauczyć się to znosić, musisz się z tym pogodzić.Nie pozostaje nic innego prócz picia na umór.Jeżeli mimo wszystko nie będziesz walczył o własne życie, na świecie w końcu nie ostanie się nikt.Przeżyć może tylko ten, kto potrafi stać się dość twardy, żeby wszystko to znieść.Zgromadzenie wszystkiego, co mi było potrzebne, zabrało mi więcej czasu, niż przewidywałem.Około dwóch godzin upłynęło, zanim wróciłem.Otwierając drzwi, upuściłem parę rzeczy.Na ten dźwięk z ekstra - kobiecej sypialni odezwał się nieco zaniepokojony głos Joselli.- To tylko ja - uspokoiłem ją, idąc obładowany przez korytarz.Rzuciłem wszystkie rzeczy w kuchni i wróciłem po te, które upuściłem.Przed jej drzwiami zatrzymałem się.- Nie możesz teraz wejść - ostrzegła.- Nie miałem zamiaru wchodzić - zaprotestowałem.- Chcę się tylko dowiedzieć, czy umiesz gotować?- Owszem, jajka na miękko - odpowiedział jej stłumiony głos.- Tego się właśnie obawiałem.Jakiego mnóstwa rzeczy będziemy się musieli nauczyć - stwierdziłem z żalem.Wróciłem do kuchni.Ustawiłem przyniesiony prymus na bezużytecznej kuchni elektrycznej i zabrałem się do roboty.Kiedy rozłożyłem nakrycia na stoliku w salonie, efekt wydał mi się wcale niezły.Jako uzupełnienie przyniosłem kilka świec i osadziłem je w lichtarzach.Joselli wciąż nie było widać, chociaż dość dawno już słyszałem plusk bieżącej wody.Spróbowałem zawołać.- Już idę - odpowiedziała.Podszedłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz.Z całą świadomością zacząłem się ze wszystkim żegnać.Słońce zbliżało się już ku zachodowi.Wieże, iglice i frontony domów odbijały bielą i różowością na tle przyćmionego nieba.Tu i ówdzie wybuchły nowe pożary.Dym wznosił się wielkimi plamami, spod których przebijały niekiedy płomienie.Bardzo możliwe, mówiłem sobie, że po jutrzejszym dniu nie zobaczę już nigdy w życiu tych tak dobrze znanych budowli.Może przyjdzie czas, kiedy można będzie wrócić - ale już nie do tego miasta.Pożary, wiatry i deszcze zrobią swoje: miasto będzie umarłe i opuszczone.Ale teraz, z daleka, mogło jeszcze udawać miasto żyjące.Ojciec opowiadał mi niegdyś, że przed wybuchem wojny z Hitlerem chodził po Londynie, oglądając wszystko uważniej niż kiedykolwiek przedtem, widząc piękno budynków, których nigdy dotychczas nie dostrzegał, i żegnając się z nimi.Miałem teraz podobne uczucie.Ale stałem w obliczu czegoś gorszego.Tamtą wojnę przeżyło znacznie więcej ludzi, niż się ktokolwiek mógł spodziewać; tego wroga jednak nikt nie zdoła pokonać.Tym razem budowli nie czeka bezsensowne, wściekłe burzenie i palenie, czeka je po prostu długi, powolny, nieuchronny proces niszczenia i rozpadania się w gruzy.Gdy tak stałem, moje serce wciąż jeszcze nie chciało uwierzyć w to, co mówiła głowa.Wciąż jeszcze miałem uczucie, że to wszystko zbyt jest niepojęte, zbyt przeciwne naturze, aby mogło się zdarzyć naprawdę.A przecież wiedziałem, że taka rzecz zdarza się nie po raz pierwszy.Trupy innych wielkich miast leżą pogrzebane w piaskach pustyni albo porośnięte dżunglą azjatycką.Niektóre padły już tak dawno, że nikt nie pamięta ich nazw.Ale tym, którzy w nich mieszkali, upadek ich wydawał się z pewnością równie nieprawdopodobny i niemożliwy jak mnie zagłada wielkiej nowoczesnej metropolii.Jednym z najbardziej uporczywych i pocieszających złudzeń rodzaju ludzkiego, myślałem, jest chyba wiara, że “tutaj nie może się to zdarzyć", że własny nasz drobniuchny odcinek czasu i skrawek miejsca nie podlega kataklizmom.A teraz tu właśnie dzieje się rzecz straszliwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •