[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy to prawda? spytała pani Sharpe. Tak było odrzekł Robert i opowiedział jak przyjechałGrant, by je aresztować. Ale to nie mnie należą siępodziękowania.Udało się wybrnąć z sytuacji dzięki staremupanu Heseltine owi z biura. Robert opowiedział, jak staryprawnik zareagował na paragrafy. A cóż to jest, co uważają za nowy dowód? Dowód mają pierwszorzędny powiedział sucho Robert. Nie ma dwóch zdań. Opowiedział o dziewczyniezabieranej do auta z przystanku autobusowego przy drodze wMainshill. Przecież to dowodzi tylko tego, co zawszepodejrzewaliśmy: kiedy wyruszyła z Cherrill Street, jadącrzekomo do domu, była już umówiona.Jednak inny dowódwydaje się poważniejszy.Panie opowiadały, że raz w tygodniuprzychodziła tu sprzątać kobieta, czy raczej dziewczyna, zgospodarstwa w pobliżu. Rose Glyn, tak jest. O ile się orientuję, od kiedy rozeszły się te pogłoski,przestała przychodzić. Od kiedy rozeszły się pogłoski.ma pan na myśli historięz Betty Kane? Ależ zwolniłyśmy ją, zanim zaczęła się tasprawa. Zwolniłyście ją panie? szybko spytał Robert. Tak.Co pana tak dziwi? Jeżeli chodzi o naszedoświadczenia z domowymi pomocnicami, to zwalnianie ichnie jest okolicznością zadziwiającą. Nie; ale mogłoby w tym wypadku wiele wyjaśnić.Za copanie ją zwolniły? Za kradzież powiedziała pani Sharpe. Zawsze podbierała szylinga czy dwa z portmonetki, jeżeligdzieś zostawiłam portmonetkę na wierzchu uzupełniałaMarion. Ale ponieważ był nam naprawdę potrzebny ktoś dopomocy, przymykałam oko i starałam się, żeby portmonetkinie leżały na wierzchu.Znikały też drobiazgi, łatwe dowyniesienia, na przykład pończochy.Ale potem wyniosłazegarek, który miałam od dwudziestu lat.Musiałam przepraćparę rzeczy, mydliny oblepiają rękę, wie pan, więc zdjęłam go,a kiedy wróciłam, żeby go zabrać, zniknął.Spytałam ją o ze-garek, ale oczywiście niczego nie widziała.Tego już było zawiele.Ten zegarek był tak samo częścią mnie, jak włosy czypaznokcie.Nie było jak go odzyskać, nie miałyśmy żadnegodowodu, że go wzięła.Ale kiedy już poszła, porozmawiałyśmyo tym z mamą, i na drugi dzień rano poszłyśmy na farmę i poprostu zawiadomiłyśmy, że więcej nie chcemy jej widzieć.Tobył wtorek; zawsze przychodziła w poniedziałki, i tegowłaśnie popołudnia, w chwilę potem, jak mama położyła się,zjawił się inspektor Grant, przywożąc policyjnym autempannę Betty Kane. Rozumiem.Czy ktoś był przy tym, jak paniepowiedziałyście dziewczynie, na farmie, że jest zwolniona? Nie pamiętam.Chyba nie.Ona nie jest związana zsamym gospodarstwem, myślę, o Staplesach, to nadzwyczajniludzie; jest córką któregoś z pracowników.O ile pamiętam,spotkałyśmy ją przed jej domem, i po prostu wyłożyłyśmysprawę w przejściu, na stojąco. Jak to przyjęła? Zarumieniła się.Zareagowała dość nerwowo. Była czerwona jak burak, a nadęła się jak indor sprecyzowała pani Sharpe. Czemu pan pyta? Ponieważ jest gotowa zeznać pod przysięgą, że kiedy tupracowała, słyszała krzyki dobiegające z poddasza. I rzeczywiście, zezna z olimpijskim spokojempowiedziała pani Sharpe. Co znacznie gorsze, mają dowód, że wspomniała o tychkrzykach zanim zaczęły krążyć jakiekolwiek plotki oprzygodach Betty Kane.Zapadła absolutna cisza.Robert jeszcze raz uświadomiłsobie, jak niemy był ten dom, jak martwy.Nawet zegar stojącyna kominku nie wydawał żadnego odgłosu.Pod wpływemnagłego podmuchu zasłona w oknie wydęła się, a potemwróciła na miejsce tak bezszelestnie, jakby poruszyła się nafilmie, nie w rzeczywistości. To się nazywa dostać i pójść na deski powiedziała wkońcu Marion. Zgadza się. Pan też oberwał. Oberwaliśmy wszyscy; fakt. Nie chodzi mi o bieg sprawy. Nie? Więc o co? Staje pan przed taką oto możliwością, że kłamiemy. Ależ Marion! wykrzyknął zniecierpliwiony; zwrócił siędo niej po raz pierwszy po imieniu i nawet tego nie zauważył.Przed niczym nie stoję, przed niczym nie muszę stać, a jeżelijest tu coś nieznośnego, to fakt, że doszło do sytuacji, w którejw ogóle można wybierać między twoimi słowami, a słowamijakichś przyjaciółek Rose Glyn.Marion jednak nie słuchała. Chciałabym powiedziała zpasją och, chciałabym, żebyśmy mieli jakiś okruch,przynajmniej jakiś najmniejszy okruch dowodu na nasząkorzyść! Jej wszystko się udaje! Tej dziewczynie uchodzipłazem wszystko, wszystko! My wciąż mówimy tylko nieprawda , a nie potrafimy tego pokazać.Wszystko na nie.Wszystko zawieszone.Nieprzekonujące zaprzeczenia,nic więcej.Sprawy nakładają się tak, by umocnić jejkłamstwa, ale nic się nie chce przytrafić, co pomoże dowieść,że to my mówimy prawdę.Nic! Siądz, Marion powiedziała matka. Wybuchy złościniczego nie poprawią. Mogłabym zabić tę dziewczynę; mogłabym ją za-mordować.Mój Boże, mogłabym ją torturować dwa razydziennie jak rok długi, a potem dalej, od Nowego Roku.Kiedypomyślę, co nam zrobiła, to. Proszę nie myśleć przerwał jej Robert. Zamiast tegoproszę pomyśleć o dniu, w którym zostanie zdemaskowanaprzed sądem.Jeżeli coś wiem o ludzkiej naturze, to właśnie tozaboli pannę Kane znacznie bardziej niż bicie. I wciąż ma pan nadzieję, że to możliwe? spytała zniedowierzaniem Marion. Tak.Nie mam pojęcia, jak do tego doprowadzimy, ale napewno doprowadzimy. Nie mając w ręce nawet najskromniejszego dowodu,śladu dowodu; podczas kiedy dowody na jej korzyść wręczrozkwitają? Tak.Mimo wszystko. Czy to nasz rodzimy optymizm, panie Blair spytałapani Sharpe czy może pana wrodzona wiara w tryumfdobra, czy co takiego? Nie wiem.Zdaje mi się, że w prawdzie tkwi jej własnasiła i gra rolę, sama przez się. Dreyfus nie uznałby, że gra rolę, ani Slater, ani tych paruinnych, o których nam wiadomo sucho powiedziała paniSharpe. W końcu uznałby. Dobrze, będę szczera, nie tęsknię za spędzeniem życia wwięzieniu i czekaniu, aż prawda ujawni wrodzoną siłę i wkońcu zwycięży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]