Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Phobias Mario MajPhotoshop 7 CE kurs (Helion) FAKEWillocks Tim DwanaÂścioro z ParyżaEddings DavDrugi podejrzany Lewis Heather
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .O Służbę, o naszych przyjaciół.Może zna kogoś z nich.Nie mieliśmy żadnych wiadomości przez piętnaście lat.Nie jesteś ciekawa?- Oczywiście, że jestem.Ale ryzyko.- No, tak.- Tyle razy rozmawialiśmy o tym, co zrobi­libyśmy, gdyby zjawił się tu ktoś z naszych czasów.- Owszem.- A teraz, kiedy właśnie ktoś.- To przecież wszystko zmienia, że taki ktoś naprawdę się pojawił.- Niczego nie zmienia - odparła chłodno.- Tak ci się tylko wydaje.Jestem zdumiona, Rogerze.Zaledwie kilka minut temu oświadczyłeś mi, że w żadnym wypadku nie chcesz mu się pokazać.Twoja obecna sugestia nie jest chyba poważna? Przez chwilę rozważał jej słowa.- Więc jak?- Nie.Nie jest poważna - powiedział.- Ty też tego nie chcesz.- Oczywiście, że nie.Chcę, żeby pozostawiono mnie w spokoju i pozwolono mi żyć moim własnym życiem.- No cóż, ja też.- W takim razie nie możemy pozwolić, żeby się o nas dowiedział.- Masz rację.- Tyle, że ciebie zupełnie nieoczekiwanie zaczęło kusić.Widzę to.I nie spodziewałam się tego po tobie, Rogerze.Patrzył gdzieś poza nią, w noc.Robił wrażenie, jakby ponownie udało mu się odzyskać, choćby częściowo, swoją lodowatą obojętność.Ale kapłan­ka wiedziała, że to tylko poza.Był znacznie bardziej poruszony, niż to sobie wyobrażała.- Może faktycznie trochę mnie kusi - przyznał niechętnie.- Co w tym dziwnego, że przyszedł mi do głowy taki pomysł? Ale oczywiście nie zamierzam go zrealizować.- Na pewno?- Naturalnie.- To dobrze.W takim razie ja się nim zajmę.Chciałam po prostu, żebyś wiedział, co się dzieje.Teraz możesz już wrócić do obserwatorium.Za­pewne zdążysz jeszcze odnaleźć Gwiazdę Północy albo zajmiesz się tym, co tam zwykle robisz.Zdała sobie sprawę, że w którymś momencie zaczęła z powrotem mówić po egipsku.I on też.Nie była pewna kiedy.4Rano niewolnica Eyaseyab weszła do pawilonu, gdzie na pochyłym łożu leżał Edward Davis.- Nie śpisz? - spytała.- Lepiej się czujesz? Jesteś silniejszy?Zamrugał powiekami na jej widok.Musiało już być całkiem późno.Niebo rozpościerało się nad nim jak błękitna tarcza, a powietrze stawało się coraz cie­plejsze, zapowiadając zbliżanie się południowego skwaru.Dotarło do niego, że się obudził i czuje się względnie silny.W ciągu nocy wyraźnie ustąpiły najsilniejsze objawy szoku związanego z pojawieniem się w Egipcie za czasów XVIII Dynastii.Miał wy­schnięte gardło i pusty żołądek, ale prawdopodobnie był wystarczająco silny, aby wstać.Opuścił nogi z boku łóżka i ostrożnie wstał.Okrywający go kawałek materiału zsunął się, pozo­stawiając go nagim.Czuł się z tym trochę dziwnie, ale Eyaseyab była też niemal naga jak każda z dziewcząt na malowidłach pokrywających ściany grobowców w Dolinie Królów.Miała tylko na biodrach cienki pasek z paciorków i niewielką przepaskę zasłaniającą łono.Małe bransoletki z nie­bieskich paciorków na kostkach jej nóg dźwięczały, kiedy się poruszała.Trudno mu było ocenić do­kładnie, ale wyglądała na szesnaste lub siedem-nastolatkę; wesołą, zdrową i względnie czystą.Jej oczy były ciemne i błyszczące podobnie jak włosy, a skóra miała miły oliwkowy kolor, przez który przebijał lekki odcień czerwieni i złota.Przyniosła miskę z wodą i flakonik pachnącego olejku.Starannie umyła go, a czynność ta była niemal intymna, choć nie do końca.Miał wrażenie, że mogło tak być, gdyby poprosił.Jeszcze nigdy w taki sposób nie myła go kobieta, przynajmniej odkąd przestał być dzieckiem; było to jednocześnie kuszące i drażniące.Kiedy skończyła, natarła mu klatkę piersiową, plecy i uda ciepłym wonnym olejkiem.To też było dla niego nowe i dziwne.Jest niewolnicą, pomyślał.Przyzwyczajoną do takich czynności.Od czasu do czasu chichotała przy tym.Raz ich oczy spotkały się i dostrzegł w jej wzroku prowokację, ale wydawało mu się, że nie mógłby sięgnąć po nią teraz, na tej otwartej przestrzeni, w świątyni.Przyciągnąć do siebie, wykorzystać.Jest niewolnicą, powtórzył w myślach.Oczekuje, że zostanie wy­korzystana.Tym bardziej było to więc niemożliwe.Podała mu biały fartuszek i bez skrępowania przyglądała się, jak niezgrabnie zakładał go na biodra.- Przyniosłam jedzenie - powiedziała.- Zjedz, a potem pójdziemy.- Dokąd?- Do miejsca, gdzie będziesz mieszkał.- Na terenie świątyni?- W mieście.Nie zostaniesz tutaj.Kapłanka Nefret powiedziała, że mam cię zaprowadzić do mieszkania w mieście.To było przygnębiające.Miał nadzieję, że zostanie tutaj i przydzielą mu jakieś zajęcie w świątyni.Chciał znowu porozmawiać z tą spokojną, tajemniczą, po­wściągliwą kapłanką; w tym całkowicie nieznanym miejscu ona jedna zaczęła budzić w nim wrażenie oazy bezpieczeństwa oraz pomocy.Żywił do niej dziwne uczucie, coś w rodzaju pokrewieństwa i chęt­nie pozostałby w jej posiadłości trochę dłużej.Ale wiedział też, że ukrycie się w jakimś bezpiecznym gniazdku nie sprzyjałoby realizacji celu misji, z jaką go tu przysłano.Eyaseyab wyszła i po chwili wróciła z tacą pełną jedzenia: miską rosołu, kawałkiem smażonej ryby, płaskim chlebem, kilkoma ciastkami i kamienną miseczką daktyli.Wydawało się, że jest tego o wiele za dużo.Ubiegłej nocy był w stanie zaledwie skubnąć trochę mięsa i wypić odrobinę piwa przyniesionego przez dziewczynę.Ale ku własnemu zdumieniu miał dziś niezwykły apetyt; opróżnił kilkoma łykami miskę z zupą, pożarł daktyle, następnie bez namysłu rozprawił się z rybą, chlebem i ciastkami.Mgliście rozważał przy tym, jakiego rodzaju mikroby pochłaniał wraz z jedzeniem.Ale to nie miało znaczenia.Zanim, wyruszył w podróż, został nafaszerowany po dziurki w nosie najróżniejszymi anty­genami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •