[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naszym zadaniem będzie wyśledzenie, czy wchodzi tu w rachubę mord, czy coś innego.- Jak pan się do tego chce zabrać, mister Sam?- Od właściwego końca, mister Adlerhorst.Kiedy szukam śladów zbrodni, to najpierw zadaję sobie pytanie: kto tu wyciągnie rodzynki z ciasta? Może mi pan to zdradzić?- Oczywiście spadkobierca.- Kto to jest w naszym przypadku?- Mój brat Gotfryd, którego hrabia Wasylkowicz adoptował.- Ali right.Ale ten nie wchodzi tu w grę, ponieważ zniknął razem z hrabią.Kto jest następny?- Pierwotny spadkobierca, siostrzeniec zaginionego hrabiego.- Jak się nazywa?- Nie wiem.W liście nie ma jego nazwiska.- Ale może pan wie, gdzie on mieszka?- Nie.Nic o nim nie wiem, oprócz tego, że jest spokrewniony z zaginionym ze strony matki.- Wobec tego na pańskim miejscu rozpocząłbym poszukiwania tutaj.Najpierw trzeba dopytać się o nazwisko i miejsce zamieszkania spadkobiercy i próbować dowiedzieć się, gdzie przebywał w czasie, kiedy przypuszczalnie popełniono przestępstwo.- Wspaniale! - wtrącił Old Firehand.- Brawo, mister Haw-kens! Postąpiłbym dokładnie tak samo.Czyż nie miałem racji, mister Adlerhorst, kiedy panu radziłem zwrócić się do Sama Hawkensa?- Hihihihi! - roześmiał się mały traper rozbawiony, a gęstwa brody wchłonęła jego chichot.- Nawet jeżeli Pawnisi oszukali mnie na moim porządnym skalpie, to olej w głowie musieli przecież Samowi Hawkensowi zostawić.My się już o to postaramy, żeby prawda wypłynęła na wierzch, mister Adlerhorst.Najpierw musi pan zatelegrafować do pańskiego przyjaciela, albo jeszcze lepiej do poselstwa niemieckiego w Petersburgu i poprosić o odpowiedź tą samą drogą.- To niemożliwe, zbyt dużo kosztuje.Nie mogę opłacić jednej lub kilku depesz, które w naszym przypadku nie składałyby się jedynie z kilku słów.- Niech mój młody biały brat nie martwi się o pieniądze - odezwał się milczący do tej pory Winnetou, jako że jego wyjazd do Rosji nie wchodził w grę.- Apacz zapłaci za depeszę.- Z radością przyjmę waszą ofertę, ale niejako prezent, lecz jako pożyczkę, którą wam spłacę w swoim czasie - oświadczył Herman.- Mój biały brat jest dumny - skinął Apacz.- Winnetou nie podaruje mu tych nuggetów.- No to nie traćmy czasu i zacznijmy poszukiwania - powiedział Herman z zapałem.- Do kogo telegrafujemy w pierwszej kolejności?- Najpierw do pańskiej siostry i przyjaciela w Niemczech - poradził Old Firehand.- Oni pierwsi powinni zostać poinformowani o aktualnym stanie rzeczy.A następnie do niemieckiego konsula lub jakiejkolwiek innej instytucji niemieckiej w Rosji.Do dzieła zabrano się więc zgodnie z radą Old Firehanda.Oczywiście przyjaciele musieli uzbroić się w cierpliwość, ponieważ oczekiwanie na odpowiedź mogło trwać dość długo, jednak nie odczuwali tego jako zwłoki, ponieważ postępowanie sądowe przeciwko przestępcom z Doliny Śmierci jeszcze trwało i wymagało obecności przyjaciół w San Francisco.Po czternastu dniach dotarła wreszcie z Rosji wyczerpująca depesza.Spadkobierca hrabiego Wasylkowicza nazywa się Polikow i przebywa obecnie w Petersburgu.Przebąkiwano o tym, że zanim dostał spadek po swoim wuju tkwił po uszy w długach.W czasie, kiedy jego krewni zaginęli, nie było go w domu, lecz podróżował poza granicami.Niestety nie można stwierdzić, gdzie.To była pokrótce treść depeszy.Old Firehand i Sam Hawkens wyglądali na zadowolonych.Kiełkujące w nich podejrzenie, że obecny spadkobierca hrabiego Wasylkowicza maczał palce w tej ciemnej grze, zostało wzmocnione przez okoliczność, że Polikowa nie było w domu, kiedy prawdopodobnie doszło do przestępstwa, ale oczy wiście nie zdobyli jeszcze żadnych dowodów przeciwko niemu.- Możliwe, że znajdujemy się na niewłaściwym tropie, ale jest to w tej chwili jedyny ślad, który daje nadzieję na sukces, dlatego pójdziemy tym tropem aż do końca.Czy ma pan w Rosji jakiegoś człowieka, którego darzyłby pan zaufaniem, mister Adlerhorst?- Nie, tylko w Niemczech mam przyjaciela i to jest właśnie Paul Normann.- Chodzi o to, żeby tego Polikowa nie stracić z oczu.Proponuję, żeby pan wysłał swojego przyjaciela Normanna do Petersburga.Niech spróbuje dyskretnie zbliżyć się do niego, żeby móc kontrolować każdy jego krok.I niech nam wszystko dokładnie relacjonuje.Co pan o tym sądzi, Sam?- Well, całkowicie się z panem zgadzam, mister Firehand.Sądzę, że musimy iść tym tropem, jeśli się nie mylę.- Mam przeczucie, że Petersburg stanowi zaledwie początek tej nitki, a jej koniec sięga Syberii.Ale, mister Adlerhorst, jeżeli chce pan na Syberii działać odpowiednio energicznie, musi się pan zaopatrzyć w znakomity paszport.Zdoła pan to załatwić?- Tym się nie martwię.Wszyscy będziemy posiadali takie paszporty, że nawet książę lepszego nie dostanie.- Coś takiego! A jak pan chce je zdobyć?- Oczywiście nie drogą oficjalną, tylko po cichu, ukradkiem.Paszporty podpisane własnoręcznie przez cara można dostać nie tylko w Moskwie, lecz także gdzie indziej.- Zaciekawia mnie pan.W jaki sposób chce pan.- Proszę nie zapominać, że pracowałem w niemieckiej tajnej służbie informacyjnej.Pamiętają tam dobrze o mojej uwieńczonej sukcesem działalności w Tunisie, wiecie przecież z moich opowiadań, że tam szczególnie dopisało mi szczęście.Wystarczy, że powiem tylko słowo, a otrzymam każdą pomoc.A paszport podpisany przez cara, a nawet kilka, dostanę bez trudu.- Tym lepiej! Miejmy nadzieję, że droga, którą obraliśmy doprowadzi nas do celu.W następstwie tej narady wysłano szczegółową depeszę do Nor-manna, zawierającą wskazówki i polecenia niezbędne do wykonania zadania.A potem znów należało uzbroić się w cierpliwość.Proces przeciwko oskarżonym nabrał rozpędu.Zebrano przeciwko nim tak miażdżące dowody, że pomimo uporczywego wypierania się winy nie mogło być żadnych wątpliwości co do wyniku procesu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]