Home HomeCharles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)Jeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwaJohn Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwaKos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza hunyMaja.Lidia.Kossakowska. .Siewca.Wiatru.(osloskop.net)Bear Greg Koncert NieskonczonosciChristie Agatha Zabojstwo Rogera AckroydaSheckley Robert Zbior opowiadan
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Mogli tam być, i prawdopodobnie już byli, Posleeni, ale tozmartwienie grupa zostawiła sobie na pózniej.- Co się stało? - spytała Shari, wskazując głową drzwi.- Lewe czy prawe?- Nie wiem - odpowiedziała Wendy.- Tutaj powinny być tylko jedne.Przyłożyła dłoń do panelu prawych drzwi, ale nie chciały się, otworzyć, nawet kiedywystukała kod.Lewe także nawet nie drgnęły.- Otwórz prawe - zwróciła się do Shari.Kobieta podeszła do drzwi i ostrożnie wycelowała w sam środek wtryskiwacz ciekłego azotu.Poprzednio ochlapała się, wprawdzie tylko trochę, ale jednak boleśnie, teraz więc miała na sobiekombinezon ochronny.Lekkie ramexowe kombinezony nie chroniły przed pociskamiposleeńskich karabinów magnetycznych, jednak radziły sobie z kroplami hiperzimnego płynu.Drzwi powinny były stwardnieć i pęknąć, ponieważ pamiętające tworzywo nie wytrzymywałotemperatury ciekłego azotu.A tymczasem ciecz po prostu spłynęła na podłogę i zaczęłagwałtownie parować.- Odsuń się - ostrzegła Wendy - Można od tego w mgnieniu oka dostać anoksji.Ciekawe,wygląda jak pamiętające tworzywo, ale to jest blasplas.- Co to znaczy? - spytała niemal bez tchu Shari.Wyprawa zmęczyła ją do cna.- To znaczy, że ktoś chciał, aby te drzwi wyglądały zupełnie normalnie, ale są nie do przejścia- powiedziała Wendy.- Spróbuj lewych, nie mamy czasu na rozwiązywanie tajemnic.Drugie drzwi natychmiast zrobiły się szare, a potem białe; tworzywo stwardniało wkriogenicznej kąpieli.Kiedy mgła zaczęła się przerzedzać, Shari podeszła do drzwi, przyłożyłado nich nitownicę i wystrzeliła, roztrzaskując kruchy plastik.Posleeński normals stojący po drugiej stronie spojrzał tam, gdzie jeszcze przed chwilą byłydrzwi, a potem na stojącego przed nim człowieka, i zaczął podnosić w górę miecz borna.Shari wrzasnęła, wymierzyła w niego wtryskiwacz i strzeliła mu w pysk ciekłym azotem. Normals wydał z siebie ostry, dziwaczny okrzyk i zatoczył się w tył, a wtedy Wendywpakowała mu w pierś dwie serie.Pierwsza potrzaskała tylko płaski mostek Posleena, druga zato przeszyła serce i obcy osunął się na ziemię, jakby padał przed nimi na kolana.Wendy omiotła wzrokiem resztę pomieszczenia.O ile mogła się zorientować, było puste.Rozległa sala była najwyrazniej jakąś mieszalnią; sądząc po zapachu, mieszalnią pożywek.Wpowietrzu unosił się ciężki smród amoniaku i fosforanów, na podłodze zaś stały wielkiezbiorniki, wysokie na trzy czy cztery metry i szerokie na dziesięć czy dwanaście.Wysoko podsufitem wisiały wielkie wentylatory.Pomieszczenie było gigantyczne: odległość od ściany dościany wynosiła co najmniej trzydzieści czy czterdzieści metrów.Drzwi otwierały się na małą platformę z kratownicy.Między rzędami zbiorników biegłagaleryjka, zakończona drugimi drzwiami.W połowie długości przecinała ją druga, poprzeczna,na środku zaś znajdowało się stanowisko obsługi.Wendy machnęła do pozostałych i pobiegła w tamtą stronę.Ponieważ największymzagrożeniem byli Posleeni z tyłu, kolumnę zamykała Elgars.Wspierał ją Billy, niosący pistolet izapasowe magazynki.Shari miała zbiornik z azotem oraz torbę z mundurami i maskamitlenowymi, Shannon zaś niosła Amber.Prowadziła Wendy, jako druga po Elgars najbardziejdoświadczona w walce i jako jedyna osoba znająca drogę.Zmęczone dzieci szły tuż za nią.Wyprawa była długa i niezwykle wyczerpująca, alerozumiały, dlaczego muszą iść dalej.Od czasu do czasu jedno z dorosłych, najczęściej Wendy,niosło mniejsze dzieci.Grupa zwalniała też tempo marszu, kiedy uznano, że można sobie na topozwolić, ale dzieci wychowały się w czasach wojny i Posleeni byli ich najgorszymikoszmarami, dlatego były w stanie biec tak długo, aż padłyby ze zmęczenia albo ktoś z dorosłychkazałby im się zatrzymać.Wendy doszła do miejsca, w którym krzyżowały się obie galeryjki.Zatrzymała się i spojrzałana mapę.Według niej ostatnie  bezpieczne pomieszczenie znajdowało się za prawymi drzwiami.Podeszła do nich i przyłożyła dłoń do konsoli.Drzwi otworzyły się bez problemów.Wendyzajrzała do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu.Zgodnie z tym, co mówiła mapa, był toskład pożywek.Pomachała na pozostałych i zaczekała, aż do niej dołączą.Kiedy przechodzili przez skrzyżowanie galeryjek, Elgars usłyszała w głębi umysłu jakiś krzyk.Nauczyła się już słuchać tych wewnętrznych głosów, więc stanęła, rozglądając się wposzukiwaniu zagrożenia, przed którym ją ostrzegały.Potem podeszła do konsoli i przyglądając się jej z namysłem, oparła o nią karabin.Widząc, że Annie odkłada broń, Wendy zaklęła.- Shari, przeprowadz dzieci na drugą stronę.Zobaczę, co kombinuje kapitan.- Jasne - odparła ze znużeniem kobieta.- Odpocznij sobie, to długo nie potrwa.- Przerwała i popatrzyła na Elgars.- Mam nadzieję.Kiedy dotarła do konsoli, w hali rozległ się głośny bulgot, a Elgars właśnie zaczęła wspinaćsię po drabince do najbliższego zbiornika, wyciągając swój bojowy nóż.- Hej, Kapitanie Ameryka - powiedziała Wendy.- Zamierzamy wydostać się stąd, gdybyś otym zapomniała.- Wiem, to zajmie tylko chwilkę - odparła Elgars dziwnie niskim głosem.- Możewyszperałabyś mi kawałek drutu i kilka kawałków taśmy klejącej oraz.puszkę farby w sprayu?Proszę, kochanieńka.- Hej! - zawołała Wendy.- Halo! Annie! Musimy iść! Elgars pokręciła głową i zaczęławywlekać kable z silnika kadzi.- Wiem - powiedziała już normalnym, chociaż nieobecnym głosem - ale kucyki powinnychyba mieć jakąś niespodziankę, prawda?- A więc mieszasz dla nich specjalną pożywkę, tak? - spytała z sarkazmem Wendy.- Niezupełnie.- Elgars wyszczerzyła zęby w okrutnym uśmiechu.- Co jest w pożywkach,Wendy? Pomyśl.- Och.- No właśnie.A teraz przynieś mi kawałek drutu i trochę taśmy, kochanieńka.* * *- Drut i taśmę - mruczała Wendy, przekładając MP-5 z ręki do ręki.- Skąd ja jej, do cholery,wezmę drut i taśmę? Jedno i drugie powinna znalezć w sekcji serwisowej, ale według mapy najbliższa znajdowałasię dalej niż windy, a do tego w sektorze, który Posleeni musieli już zająć.Nagle przypomniałasobie, co jej kiedyś powiedział zawodowy strażak.Uśmiechnęła się i spojrzała na mapę.Którymidrzwiami wchodziłby dupek z administracji? Albo tymi, którymi oni weszli, albo przeciwnymi.Awięc gdzie można najlepiej schować się przed nim?Zeszła z galeryjki i zaczęła przeszukiwać halę, aż znalazła to, czego szukała.Przypołudniowej ścianie, w miejscu najbardziej oddalonym od drzwi, którymi weszli, za ostatnimzbiornikiem, zobaczyła krzesło.I skrzynkę z narzędziami.I stos zatłuszczonych szmat, i zwój drutu.I puszkę szarej farby w sprayu, do połowy pełną.I kalendarz z gołymi dziewczynami.- Ten przynajmniej miał odrobinę gustu - powiedziała kwaśno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •