Home HomeCharles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)Jeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwaJohn Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwaKos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza hunyBonda Katarzyna Tylko martwi nie kłamiąScott Justin Poscig na oceanie (SCAN dal 805Bartoszewski Władyslaw Warto być przyzwoitymGrochola Katarzyna Ja wam pokaze
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Dodaj, że jestem zdruzgotany i zrobimy wszystko, by jej pomóc.Limuzyna Coala zahamowała gwałtownie przy krawęż­niku, przepuszczając jadącą na syrenie karetkę pogotowia.Coal od jakiegoś czasu krążył bez celu po mieście - co nie było niczym niezwykłym, gdy zamierzał spotkać się z Matthew Barrem, by omówić naprawdę brudne interesy.Siedzieli w głębi auta i sączyli napoje.Coal zadowolił się wodą mineralną.Barr pił piwo z półlitrowej puszki, ku­pionej w sklepie spożywczym.Nie zwrócili uwagi na pogotowie.- Muszę wiedzieć, co chodzi po łbie Granthamowi - odezwał się Coal.- Dzwonił dzisiaj do Zikmana, do do­radcy Zikmana, Trandella, a także do Nelsona De Vana, jednego z moich byłych asystentów, który pracuje w Ko­mitecie na Rzecz Reelekcji.Na pewno nie ograniczył się do tych trzech telefonów, ale o reszcie nie słyszałem.I wszystko w ciągu jednego dnia! Grantham musiał coś zwęszyć i idzie za ciosem.- Myślisz, że widział raport?Limuzyna włączyła się do ruchu.- Nie, na pewno nie.Gdyby znał jego treść, nie zarzu­całby przynęty.Wystarczy, cholera, że o nim słyszał!- Jest dobry.Obserwuję go od lat.Nie afiszuje się i nie szuka sławy.Woli być w cieniu, bo wtedy łatwiej konta­ktować się z przeróżnymi informatorami.Zdarzało mu się wypisywać idiotyzmy, ale zazwyczaj jest bardzo dokładny, wręcz skrupulatny.- To mnie właśnie martwi.Jak zwęszy krew, nie popuści.- Oczywiście żądałbym za wiele pytając, o czym mówi raport? - Barr upił łyk piwa.- Istotnie.Nie pytaj mnie o to, bo sprawa jest tak cho­lernie poufna, że ciarki przechodzą mi po plecach.- W takim razie skąd Grantham o niej wie?- Doskonałe pytanie.Właśnie tego chcę się dowiedzieć.Jak wpadł na trop raportu i ile o nim wie, a także: kim są jego wtyki?- Podłączyliśmy podsłuch do jego telefonu w samocho­dzie, ale nie byliśmy jeszcze w mieszkaniu.- Dlaczego?- Dzisiaj rano o mało nie nakryła nas jego sprzątaczka.Spróbujemy jutro.- Nie daj się przyłapać, Barr.Pamiętaj o Watergate.- Nie mów mi o tych kretynach, Fletcher.Nie zapomi­naj, że masz do czynienia ze specjalistami.- No właśnie! Powiedz mi więc, czy ty i twoi specjaliści możecie zainstalować podsłuch w redakcyjnym telefonie Granthama?- Oszalałeś?! - Barr odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami.- To niewykonalne.W agencji przez całą dobę aż roi się od ludzi.Mają swoich ochroniarzy i personel techniczny.- Musi być jakiś sposób.- Więc zrób to sam, Coal.Zrób to, jeśli jesteś taki cho­lernie sprytny.- Zastanów się nad tym, dobra? Po prostu przemyśl to sobie.- Już przemyślałem i mówię ci: to jest niewykonalne!Słowa te dziwnie rozbawiły Coala, co doprowadziło Barra do wrzenia.Limuzyna wjechała do centrum.- Załóżcie podsłuch w mieszkaniu - przypomniał Coal.- Dwa razy dziennie chcę mieć raporty o wszystkich roz­mowach Granthama.Samochód zatrzymał się i Barr wysiadł.ROZDZIAŁ 27Śniadanie na Dupont Circle.Było dosyć chłodno; ćpuny i transwestyci leżeli nieprzytomni, pogrążeni w swych per­wersyjnych światach.Wokół nich rozłożyło się kilku bez­domnych pijaków.Słońce wzeszło jakiś czas temu i roz­proszyło ciemności, więc nic mu nie groziło.Poza tym wciąż był agentem FBI i nosił pod pachą kaburę z gnatem.Kogo miał się bać? Zboczeńców? Co prawda nie używał broni od piętnastu lat, bo rzadko wstawał zza biurka, teraz jednak z chęcią sięgnąłby po krótką kolbę i wypalił, gdyby zaszła potrzeba.Nazywał się Trope i był agentem do specjalnych poruczeń samego dyrektora.Jego misje były tak poufne, że wiedział o nich jedynie Voyles.I to właśnie on wysłał go dzisiaj na pogawędkę z Bookerem z Langley.Obaj cieszyli się ogromnym zaufaniem swoich szefów, którzy od czasu do czasu mieli dosyć kombinowania, co robi druga strona, i za pośrednictwem swych agentów wymieniali informacje.Trope siedział na okrągłej ławce, zwrócony plecami do New Hampshire.Rozpakował kupione w sklepie śniadanie, na które składał się banan i słodka bułka.Spojrzał na ze­garek.Booker nigdy się nie spóźniał.Zwykle Trope zjawiał się pierwszy w umówionym miejscu, a Booker pięć minut po nim.Zawsze szybko wymieniali uwagi i Trope odcho­dził, zostawiając kolegę samego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •