Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentJoanna.Chmielewska. .Ksiazka.Poniekad.Kucharska.PL.PDF.eBook.(osloskop.net)Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna nogaKlub Pickwicka t.1 Dickens Ch
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W tym momencie przypomniały mu się spodnie i urwał gwałtownie.Nie, tak nie szło, musiałaby mu Jolka jakieś spodnie z domu przywieźć, specjalnie po nie pojechać, bez sensu, kołomyja potworna i co­raz więcej osób wtajemniczonych.Justynka wyobraziła sobie ciotkę, oprzytomniałą, na przykład, o siódmej rano, wyłażącą na ciężkim kacu i na ludzkich oczach z cudzego samochodu, w którym, co gorsza, siedzi atrakcyjny młodzieniec.Bóg raczy wiedzieć w jakiej formie dotarłoby to do wuja i jakie byłyby skutki.- Wyjście fizycznie najłatwiejsze, ale całkiem do kitu - oznajmiła stanowczo.- Wydłubiemy ją ra­zem, czekaj, wszystko na raty, najpierw sprawdzę, co robi Helenka i czy w ogóle jest, bo że światło się u niej świeci, nie ma znaczenia.U nas zawsze świeci się jakieś światło, żeby nikt nie był pewien, że nas nie ma.Potem wrócę i wydłubiemy ciotkę razem, ja mam dużo siły.Potem ona posiedzi na słupku.- Co.?- Tu jest słupek.Betonowy.Ktoś chciał porobić takie słupki wszędzie dla utrudnienia dojazdu.Och, kiedy indziej ci powiem! Ten jeden został i te­raz się przyda.Przytrzymasz ją, a ja przygotuję grunt i dam ci znak.Czekaj, jak.Zapalę światło w ga­binecie wuja, o, to jest to okno, nie widzisz go przez żywopłot, ale światło błyśnie.Wtedy ją łap i nieś.- Zaraz, czekaj.Gdzie nieś, nie znam waszego domu!- Prosto, taki duży hol i na końcu drzwi na pra­wo.Ostatnie.Dalej jest salon.W tym momencie na parkingowy placyk wjechał samochód Muminków.Muminkowie znajdowali się w środku.Konrad studiował biologię, Justynka pra­wo, żadne z nich nie miało do czynienia z psycho­logią, ale obydwoje w mgnieniu oka zgadli, co będzie.Obcy samochód, widoczne w nim dwie osoby, Muminkowa nie strzyma, żeby nie sprawdzić, kto to jest, rozpozna Justynkę i facetem obok niej zain­teresuje się do szaleństwa, zacznie rozmowę wywia­dowczą, w końcu dostrzeże Malwinę.Jeśli jednakże scena będzie intymna.Żaden jako tako kulturalny człowiek nie stanie obok i nie zacznie się jawnie gapić na parę, zajętą sobą bez reszty.Uda, że nie widzi, i pójdzie w diabły, do ewentualnego podglą­dania przystąpi później, znalazłszy preteksty.- To znajomi! - wysyczała Justynka i bez sekun­dy namysłu padła Konradowi w objęcia.Owych znajomych Konrad w mgnieniu oka poko­chał.Muminkowie parkowali bardzo długo, o co, za­dziwiająca rzecz, nie tylko Konrad, ale także i Jus­tynka nie mieli wielkich pretensji.Jednakże Justyn­ka lepiej panowała nad sytuacją.- To teraz gazu - powiedziała, wydarłszy się z ramion sprzymierzeńca.- Oni za chwile przypo­mną sobie, że coś zostawili w samochodzie, i będą tak sobie przypominali parę razy.Idę!Helenka była.W swoim pokoju oglądała z kasety “Czterech pancernych i psa".Skoro z kasety, można ją oderwać i zawlec na górę, tylko po co.Wracając w pośpiechu do Konrada, Justynka zdążyła wymyś­lić notatki, które wpadły jej za regał z książkami i Helenka pomoże jej przesunąć, bo inaczej musiała­by opróżniać półki, książki są ciężkie.- Byli już? - spytała nerwowo.- Nie, jeszcze nie.- Przy słupku ciemno.Trzymaj ją nieruchomo.Wywleczenie z samochodu twardo śpiącej Malwiny wcale nie było łatwe.Konrad wyraźnie poczuł, że spodnie pękły mu do reszty, naczelnym zadaniem jego życia stało się teraz ustawianie się do Justynki wyłącznie przodem, szczególnie po tej symulowanej intymności.Wspólnymi siłami, wzmożonymi emocją, posadzili Malwinę na szerokim, betonowym słupku, dostatecznie wysokim, żeby Konrad zdołał zarzucić ją sobie na plecy.Justynka znów popędziła do domu.Konrad trzymał miękki, przelewający się ciężar, niestety, przyodziany w śliskie jedwabie.Na parking wróciła Muminkowa, dziko zainteresowana tym ob­cym samochodem, stojącym przy jezdni.Rozczaro­wanie, kiedy nie znalazła w nim ludzkich istot, było wyraźnie widoczne, zajrzała do środka, Konrad w tym momencie starał się nawet nie oddychać, błysnęła mu nawet myśl, że jeśli Malwina chrapnie.No i co zrobi, jeśli chrapnie, udusi świadka.?Malwina nie chrapnęła, ale w dwie sekundy po zniknięciu Muminkowej najzwyczajniej w świecie wyślizgnęła mu się z rąk i łagodnie zjechała do tyłu, we własny żywopłot.Konrad znienawidził jedwab.Malwina w lekko kłującym żywopłocie przecknęła się o tyle, że poczuła niezadowolenie.Przeszkadzano jej nieprzyjemnie, miała grać w kasynie, ale nie chcia­ła teraz grać, jakiś facet ją szarpał, a, to ten, rozpozna­ła go, z pewnością chciał jej coś powiedzieć.Owszem, chciała usłyszeć, ale nie w tej chwili.- Jutro.- wymamrotała niewyraźnie.- Teraz bę.gra.Wi-no.Tak.Z potwornym wysiłkiem Konrad wywlekał ją z cia­snoty pomiędzy słupkiem a żywopłotem, usiłując niczego na niej nie podrzeć.Mignęło mu w głowie, że wolałby wór kartofli albo kosz węgla, twardszy i mniej się przelewa.Na niewidoczne dotychczas okno, które teraz błysnęło światłem, nawet nie spo­jrzał.Kiedy wreszcie udało mu się przemieścić klient­kę na otwartą przestrzeń, pojawiła się Justynka.- O Boże, dlaczego ją zdjąłeś ze słupka - po­wiedziała nerwowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •