[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.)“Ale ja się nie śmiałam, prawda?"(Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, przyciskał i przyciskał rękę do ściany.)Trzeba iść szybko na skrzyżowanie naw, tam najważniejsza robota, istotny problem, racja istnienia, złożony na barki ciężar.I Rachela, postarzała, mniej gadatliwa, patrząca mu w oczy, prowokująca go do tego, by źle myślał o niej - ale któż by mógł źle o niej myśleć? Pośród zamężnych kobiet to naprawdę bohaterka, nie ma powodu w to wątpić, przecież z takim trudem odzyskała męża.Filary rozśpiewały się znowu i zapomniał o niej słuchając ich, pojmując, że wraz z tym dźwiękiem nadszedł strach i wypędził z kaplicy Mariackiej zmniejszone już grono wiernych.(To mali ludzie, mali ludzie, mali.)Znowu mówił głośno:- Ale są i wielcy, ci, którzy budują.Jakby w odpowiedzi na te słowa jakiś mężczyzna oderwał się od pracy i zszedł na dół chwiejnym krokiem.W torbie niósł narzędzia i naciągał na głowę granatowy kaptur.Minął Jocelina, jakby go nie widział, i zniknął w nawie północnej.- Wracaj!Stary otwór w nawie był już teraz drzwiami, które zamknęły się z hałasem.Ukazał się w nich po chwili kantor domagający się rozmowy z tak kamiennym spokojem, że widać było, iż jest wściekły.A zmarła kobieta i niemożność skupienia się w modlitwie, i dezercja robotnika.Dziekan zatkał sobie uszy rękami i kołysał się z boku na bok.- To konieczność.Nieunikniona konieczność.Muszę zostawić wszystko i być z tymi ludźmi.Nie mają wiary, potrzebują mnie.Rozdzielcie inne obowiązki pomiędzy siebie.Ja będę już tu stale na wieży.Spojrzał w górę, tam gdzie się ona zaczynała, i nawet nie zauważył, kiedy kantor odszedł.Pospieszył do majstra.- Teraz już zawsze będę z wami.Roger spojrzał na niego chmurnie znad swojej żelaznej obroży.- To dobrze, księże dziekanie.To bardzo dobrze.Jocelin przypomniał sobie o kantorze i krzyknął za nim:- Czy ojciec słyszał?!A filary nie milkły.Podkasał sutannę i wspiął się wysoko na wieżę.Spotykając po drodze ludzi zagadywał do nich wesoło i śmiał się, a oni odpowiadali trochę wymuszonym śmiechem.Mówili mu o długiej linie i o tym, że chyba jest zaczarowana, aż w końcu sam ją obejrzał.Opadała w dół wieży przez otwór nad skrzyżowaniem naw, a jej koniec leżący na posadzce przypominał martwego węża.Przyglądał się uważnie wciąganym na tej linie belkom, z których miały być zbijane ośmioboki.Słyszał, jak robotnicy na dole odpowiadali niewyraźnie na wołania z góry, a potem ładunek unosił się wśród ciszy.W pewnym punkcie lina, mimo ostrożności, z jaką nią manewrowano, zaczynała kręcić się w kółko i zwijać, ocierając się o brzegi otworu, tak że wciągnięcie przezeń ciężaru wymagało bardzo dużej uwagi, aby nie uderzyć o kamień i nie roztrzaskać go.Zobaczył Rogera, który wspinał się w górę ku podstawie wieży.Usłyszał, że Rachela z dołu wykrzykuje jakieś polecenia, wdrapawszy się na taką wysokość, n& jaką starczyło jej odwagi.To mu przypomniało “jaskółcze gniazdo", więc bez tchu prawie dotarł powyżej miejsca, gdzie się ono kiedyś znajdowało.Powiedział głośno do swego anioła:- Ona nigdy nie weszła tak wysoko.Ale robotnicy usłyszeli jego słowa i nie zrozumiawszy, o kim mówi, zaczęli się śmiać.- Nie.Tu od niej spokój.Jehan popatrzył w dół na wdrapującego się po drabinie majstra i pobudził robotników do śmiechu mówiąc:- Któregoś dnia pójdzie jeszcze za nim do ustępu.Tego dnia Jocelin zrobił nowe odkrycie: Roger Mason zaczął pić.Odtąd obserwował go uważnie i przekonał się, ze nie tyle upijał się on alkoholem, co zapijał nim.Jego oddech był nieomal widoczny.Popijał tu czy tam, wchodząc na wieżę albo stojąc na drabinie, albo też przykucnąwszy pod osłoną rosnącej w górę ściany.Gdy Jocelin uświadomił to sobie, przeżył moment strachu, jak pasażer statku z pijanym kapitanem, strach jego jednak szybko minął.Od tej chwili nie zwracał uwagi na nikogo, kto normalnie pracował i żył na ziemi.Filary śpiewały dalej.Do Jocelina przenikały w tym czasie wieści, że one jedne w całej katedrze śpiewają.Nabożeństwa odprawiały się teraz ku powszechnemu oburzeniu w pałacu biskupim.Gdy szedł czasem ze swego mieszkania do katedry, przecinał drogę któremuś z dostojników kościelnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]