[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Downar uśmiechnął się.- Nie chciałbym być złośliwy, ale o ile mnie pamięć niezawodzi, to w zeszłym roku ożeniliście się po raz drugi.- No właśnie - westchnął Leśniewski, a na jego twarzypojawiła się melancholia.Zaraz jednak powrócił dourzędowego tonu.- Więc mam wrażenie, że mniej więcejwszystko żeśmy sobie ustalili.Jeszcze raz podkreślam, żesprawa jest niezmiernie delikatna i że trzeba do niej podejśćz zachowaniem daleko idących środków ostrożności.- Czy nadal mam pracować z Zielińskim? - spytał Downar.- Czy macie coś przeciwko niemu?- Nie, skądże.Chłopak jest do rzeczy.Zupełny jeszczeżółtodziób, ale daje się lubić.Leśniewski przestał przechadzać się po pokoju, usiadł i wziąłdo ręki kartkę, na którejDownar nakreślił przed chwilą plan działania.- Tak.I ja też to sobie, mniej więcej, tak wyobrażałem.Czywiecie, że do tej sprawy oddelegowałem także Walczaka?- Ogromnie się z tego cieszę - powiedział szczerze Downar.- Z Karolem zawsze znakomicie mi się pracuje.- Oddelegowałem Walczaka - ciągnął dalej Leśniewski -ponieważ musimy przeprowadzić coś w rodzajukoncentrycznego ataku.Trzeba prowadzić akcję od razu nakilku frontach.Sami nie dalibyście rady.W tej chwili jestwas pięciu: wy, Walczak, Zieliński, sierżant Pakuła, któryzaczął pracować z Zielińskim, i daję wam do pomocy jeszczeKobiele.Sądzę, że nie macie nic przeciwko temu?- Wręcz przeciwnie.Właśnie chciałem was prosić,towarzyszu majorze, o przydzielenie do tej roboty Kobieli.Tobardzo solidny pracownik.Można na nim polegać.Leśniewski spojrzał na zegarek.- Niestety, muszę już jechać na konferencję doministerstwa.Mam wrażenie, że z grubsza wszystko żeśmysobie omówili.Walczak i Zieliński są w tej chwili wkomendzie.Może odbędziecie z nimi coś w rodzaju naradywojennej.Aha, jeszcze chciałem wam powiedzieć, że zacałokształt sprawy wy jesteście od tej chwili odpowiedzialni.Po wyjściu od majora Downar poszedł do swego pokoju, siadłza biurkiem i przysunął telefon.Okazało się, że wszyscy już byliuprzedzeni o tej odprawie.Walczak serdecznie przywitał się z przyjacielem.- Cześć, Stefan.Kopę lat.Tak dawno cię nie widziałem,prawie już zapomniałem, jak wyglądasz.Wydaje mi się, żecoś zmizerniałeś.Nie służą ci te flirty.- Ale ty za to przytyłeś - uśmiechnął się Downar.- Niedługowszystkie ubrania będziesz musiał oddać młodszemu bratu.- Co ty mówisz? - zaniepokoił się Walczak i dotknął swegozaokrąglającego się mocno brzuszka.- To wszystko winaHelenki.Za dobrze mnie karmi.- A że ty lubisz zjeść.- Mój Boże - westchnął Walczak.- Kto nie lubi dobrzezjeść?W tej chwili wszedł do pokoju Pakuła.Byli w komplecie.Downar zapalił papierosa i powiedział:- No, więc mamy się wspólnie zabrać do sprawy, którąnazywamy sprawą Joachima Finke.Porucznik Zieliński isierżant Pakuła są zorientowani.Czy przejrzeliście już aktasprawy? - zwrócił się do Kobieli.Przejrzałem.- A ty, Karol?Walczak przeganiał palcami zwichrzoną czuprynę.- Mniej więcej.Ale, jeżeli mam być szczery, to nic z tegowszystkiego nie rozumiem.- Nie przejmuj się - powiedział Downar.- Prawdę mówiąc,nikt z nas nie wie, o co właściwie chodzi w całej tej sprawie.Miejmy jednak nadzieję, że wspólnymi siłami damy sobieradę.Mam tutaj naszkicowany ogólny plan działania.Możerzucicie na to okiem.Kartka papieru powędrowała z rąk do rąk.- Jaki projektujeszpodział ról? - spytał Walczak.Downar zapalił papierosa.- Hm.No cóż.Wydaje mi się, że ty mógłbyś się zająć tymfacetem od okaryn.Co o tym sądzisz?- Chętnie - uśmiechnął się Walczak.- Wiesz przecież, żejestem muzykalny.Wprawdzie nigdy nie grywałem naokarynie, ale myślę, że to jest szczegół bez znaczenia.- Więc dobrze.Ty wezmiesz na siebie Kosińskiego, apersonelem hotelowym może zająłby się Kobiela.Co wy nato, poruczniku?Pucołowata twarz Kobieli rozjaśniła się szerokim uśmiechem.- Ja nie jestem grymaśny.Może być personel hotelowy.Widziałem tam kiedyś w recepcji parę możliwych babek.- Hotel obejmuje Kobiela - mówi dalej Downar.- SierżantaPakułę chciałbym przydzielić do Gawrona i do tego krawca,sąsiada Boreckiego.- Tak jest - powiedział krótko Pakuła.Downar kiwnął głową w jego kierunku i zwrócił się doZielińskiego.- Was, poruczniku, chciałbym obarczyć rodziną państwaZakrzewskich, którzy mają tę piękną willę w LeśnejPodkowie.Zieliński skinął głową na znak aprobaty.- Dobrze.Zajmę się Zakrzewskimi.Trzeba też będzie przyokazji przyjrzeć się trochę mecenasowi Wideckiemu.Tojedna kompania.- Tak - zgodził się Downar.- Rozpracujcie także iWideckiego.Ja biorę na siebie profesora Znamieckiego orazzajmę się siostrą Boreckiego.- No oczywiście - mruknął Walczak.Downar posłał przyjacielowi niechętne spojrzenie, ale udał,że nie dosłyszał.- Oprócz tych szczegółowych zadań, o których przed chwiląmówiliśmy, w dalszym ciągu szukamy, przy pomocy całegonaszego aparatu, Joachima Finke, tłustego jegomościa, którypytał się w hotelu o Joachima Finke, oraz samochodu markiSimka z uszkodzonym nieznacznie lewym przednimbłotnikiem czy też ze stłuczonym lewym reflektorem.Przypominam, że chodzi o ten wóz, do którego przeniesionoz ciężarówki zwłoki Stanisława Małeckiego.To chyba byłobyna razie wszystko.Czy są jakieś zapytania?Sierżant Pakuła podniósł rękę.- Chciałem zapytać, czy przez cały czas śledztwa mamchodzić po cywilnemu? Szkoda mi trochę garnituru.- Nie żałujcie garnituru - uśmiechnął się Downar.- Niezniszczycie go tak bardzo.Oczywiście, że wszyscy, zawsze iwszędzie, występujemy po cywilnemu.Nie muszę przecieżtłumaczyć, że ludzie w jakiś sposób zamieszani w tę sprawę niepowinni, rozmawiając z którymś z nas, domyśleć się, że majądo czynienia z milicjantem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]