Home HomePaul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3 (2)Cook Glen Slodki srebrny blues (SCAN dalGlen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)Cook Glen Slodki srebrny bluesGlen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)cook islands rarotonga v1 m56577569830504030Józef Bohdan Dziekoński SędziwójA19483 2Witkiewicz Stanislaw Ignacy N niemyte dusze imn
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Firma wysyłająca nie dokonuje żadnego sprawdzenia klienta.- Nie potrzeba licencji ani zezwolenia? - zapytał Bingham.- Dosłownie nic.- Cóż, o tym nie pomyślałem.- Ani ja.Nie trzeba dodawać, że ta informacja zmusza do zastanowienia.- Rzeczywiście - zgodził się Bingham.Zamyślił się nad tym, co usłyszał.Nagle ocknął się z zadumy.- Zdaje się, że znowu sprowadził pan rozmowę z zasadniczego toru - zauważył, przyjmując groźną postawę.- Zastanawiam się, co z panem zrobić.- Zawsze może mnie pan wysłać na Karaiby.O tej porze roku jest tam niezwykle przyjemnie.- Dość już tego impertynenckiego poczucia humoru.Staram się z panem rozmawiać poważnie.- Będę uważał.Rzecz w tym, że przez ostatnie pięć lat mego życia cynizm przerodził się w odruchowy sarkazm.- Nie wyrzucę pana.Muszę jednak po raz kolejny ostrzec, że niebezpiecznie zbliżył się pan do takiej decyzji.Prawdę powiedziawszy, gdy odebrałem telefon z biura burmistrza, zamierzałem się panem rozstać.Zmieniłem jednak zdanie.Na razie.W jednej sprawie musimy jednak się porozumieć: Ma się pan trzymać z daleka od Manhattan General.Czy to jest w końcu jasne?- Myślę, że ta sprawa została już załatwiona - zgodził się Jack.- Jeżeli będzie pan potrzebował więcej informacji, proszę posłać asystenta.Przecież, psiakrew, od tego ich tu trzymamy.- Będę o tym pamiętać - przyrzekł Jack.- Dobrze.Niech już pan stąd idzie - powiedział Bingham, odsyłając go gestem dłoni.Jack wstał i z ulgą opuścił gabinet szefa.Udał się prosto do siebie.W pokoju zastał Cheta rozmawiającego z George’em Fontworthem.Przecisnął się między nimi, zdjął kurtkę i powiesił ją na oparciu swojego krzesła.- No i? - zapytał Chet.- No i co?- Jak to co? Pytanie dnia: Pracujesz jeszcze z nami?- Niezwykle zabawne - skwitował Jack.Jego uwagę przykuły cztery duże, szare koperty leżące na stole.Wziął jedną do ręki.Miała z pięć centymetrów grubości.Nie była w żaden sposób oznakowana.Otworzył ją i wyjął zawartość.Okazało się, że ma przed sobą kopię kartoteki szpitalnej Susanne Hard.- Widziałeś się z Binghamem? - zapytał Chet.- Właśnie od niego wróciłem.Był słodki.Pragnął mnie pochwalić za zdiagnozowanie gorączki Gór Skalistych.- Gówno prawda! - zawołał Chet.- Naprawdę.Oczywiście zmył mi przy okazji głowę za wyprawę do General.- Nie przerywając rozmowy, Jack sprawdził zawartość pozostałych szarych kopert.Miał przed sobą wszystkie kartoteki pacjentów otwierających każdą kolejną serię zgonów.- Warta była tego wizyta w szpitalu?- Co rozumiesz przez „warta była”?- No, czy dowiedziałeś się czegoś, co usprawiedliwiałoby wzniecanie kolejnej burzy? Słyszeliśmy, że znowu wszystkich tam wnerwiłeś.- Niewiele da się tu ukryć - skomentował Jack.- Ale rzeczywiście dowiedziałem się czegoś, czego nie wiedziałem.- Jack wyjaśnił Chetowi i George’owi procedurę zamawiania kultur bakterii.- Wiedziałem o tym - powiedział George.- W czasie studiów pracowałem w wakacje w laboratorium mikrobiologicznym.Pamiętam, jak nasz kierownik zamawiał bakterie cholery.To właśnie ja je odbierałem.Ciarki mi chodziły po grzbiecie.Jack spojrzał na George’a.- Ciarki? Jesteś bardziej niepojęty, niż myślałem.- Poważnie.Wielu z nas miało takie same odczucia.Biorąc pod uwagę, ile bólu, cierpienia i śmierci mogą te małe żyjątka wywołać, a może już wywołały, obcowanie z nimi stawało się równocześnie przerażające i podniecające, a trzymanie ich w ręku po prostu mnie porwało.- Zdaje się, że mówiąc o ciarkach przechodzących po grzbiecie, mamy na myśli nieco inne odczucia - zauważył Jack.Wrócił do kartotek i uporządkował je chronologicznie.Na wierzchu znalazła się kartoteka Nodelmana.- Mam nadzieję, że łatwy dostęp do bakterii chorobotwórczych nie utwierdza cię w tych twoich paranoicznych podejrzeniach.Moim zdaniem nie stanowi to pozytywnego dowodu dla teorii o spisku - stwierdził Chet.- Umm hmm - mruknął Jack.Zaczął już studiować otrzymane dokumenty.Postanowił je najpierw szybko przeczytać.Następnie dopiero wróci do początku i wszystko zbada dokładnie, detal po detalu.Szukał, czy cztery badane przypadki można by w jakikolwiek sposób połączyć ze sobą.Przekonałby wszystkich, że nie przypadek rządził rozwojem wypadków.Chet i George widząc, iż Jack jest pochłonięty pracą, wrócili do przerwanej rozmowy.Piętnaście minut później George wstał i wyszedł.Gdy tylko zostali sami, Chet wstał podszedł do drzwi i zamknął je.- Jakąś chwilę temu dzwoniła do mnie Colleen - oznajmił.- Cieszę się razem z tobą - odpowiedział Jack, próbując się skoncentrować na kartotekach.- Powiedziała, co zaszło w agencji.Myślę, że to śmierdzi.Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby jeden dział firmy niszczył inny.To nie ma sensu.Jack podniósł wzrok znad dokumentów.- Mentalność biznesmenów.Żądza władzy jest najsilniejszą motywacją.Chet usiadł.- Colleen powiedziała również, że poddałeś Teresie znakomity pomysł na nową kampanię reklamową.- Nie przypominaj.- Znowu skupił uwagę na kartach chorych.- Nie chcę być częścią tej sprawy.Nie rozumiem, dlaczego mnie o to prosiła.Przecież wie, co sądzę o reklamach w medycynie.- Powiedziała także, że ty i Teresa nawiązaliście ze sobą kontakt.- Naprawdę?- Powiedziała, że nawet zwierzaliście się sobie.Myślę, że pasujecie do siebie.- A podała jakieś szczegóły? - zapytał Jack.- Nie odniosłem takiego wrażenia.- Dzięki Bogu! - westchnął z ulgą Jack.Kiedy zamiast odpowiedzi na kolejne kilka pytań Chet usłyszał tylko nieartykułowane mruknięcia, uznał, że Jack znowu pogrążył się w lekturze, więc dał spokój i zabrał się do swojej pracy.Przed siedemnastą trzydzieści Chet mógł ogłosić fajrant.Wstał i głośno się przeciągnął, mając nadzieję, że Jack odpowie tym samym.Tak się nie stało.Przez ostatnią godzinę nie ruszył się nawet, nie licząc przewracania stron i robienia notatek.Chet zdjął kurtkę z uchwytu górnej szuflady szafy z dokumentami i kilkakrotnie chrząknął.Ciągle bez odpowiedzi.Wreszcie postanowił się odezwać.- Hej, stary.Jak długo zamierzasz jeszcze tkwić w tej robocie?- Aż ją skończę - odpowiedział zapytany, nie podnosząc wzroku.- Umówiłem się na krótkie spotkanie z Colleen.Na szóstą.Interesuje cię to? Możliwe, że Teresa też przyjdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •