[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To dawało nowym szansę do ewolucji.Powiedziała, że Beau specjalnie wspomniał o tym w odniesieniu do dinozaurów.– A niech mnie – mruknął Harlan.– I tyle zostało z teorii spadającego asteroidu czy komety.– Jak umierają zainfekowane istoty? – zapytała Sheila.– To znaczy jaki jest bezpośredni powód zgonu?– Nie sądzę, żeby Cassy to wiedziała.W każdym razie nie powiedziała mi.Ale mogę ją o to później zapytać.– Informacja może się okazać ważna – uznała Sheila.Patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem.Była wzburzona.– I wirus zjawił się na Ziemi najprawdopodobniej trzy miliardy lat temu?– Tak powiedziała.– O czym pani myśli? – zapytał Harlan.– Czy mamy w laboratorium jakieś bakterie beztlenowe? – spytała.– Tak, jasne – odparł lekarz.– Spróbujmy zainfekować je proteiną – zaproponowała z wyraźnie rosnącym podnieceniem.– Dobra – zgodził się Harlan.Wstał.– Ale co ma pani na myśli? Do czego potrzebne są pani bakterie żyjące bez tlenu?– Proszę mi zaufać i przygotować je dla mnie, a ja tymczasem zdobędę więcej proteiny.Beau otworzył w dziennym pokoju drzwi balkonowe prowadzące na taras otaczający basen.Wyszedł i przeszedł przez taras.Alexander szedł za nim.– Beau, proszę! – mówił Alexander.– Nie idź! Potrzebujemy ciebie tutaj.– Znaleźli jej samochód – odpowiedział Beau.– Zaginęła na pustyni.Tylko ja potrafię ją znaleźć.Już niedługo na pewno będzie jedną z nas.Beau zszedł kilkoma stopniami z tarasu na trawnik i skierował się w stronę czekającego helikoptera.Alexander szedł krok w krok za nim.– Przecież ta kobieta nie jest aż tak ważna – mówił.– Możesz mieć każdą, którą zechcesz.To nie jest dobry moment, żeby opuszczać Bramę.Nawet nie sprawdziliśmy sieci przy pełnym napięciu.A jeśli nie będziemy gotowi?Beau odwrócił się na pięcie.Ze złością zaciskał wąskie wargi.– Ta kobieta doprowadza mnie do szaleństwa.Muszę ją znaleźć.Wrócę.Do tej pory pracujcie beze mnie.– Dlaczego nie poczekać do jutra? – nalegał Alexander.– Będzie już po Przyjeździe.Wtedy pojedziesz jej szukać.Będziemy mieli mnóstwo czasu.– Jeżeli zabłądziła na pustyni, do jutra umrze.To już zdecydowane – odpowiedział Beau, odwrócił się i szybko podszedł do helikoptera.Schylił się pod wpływem podmuchu od wirujących łopat, wsiadł z przodu obok pilota, skinął siedzącemu z tyłu Vince’owi i w końcu skinął, aby startować.– Ile czasu minęło? – zapytała Sheila.– Około godziny – odparł Harlan.– Powinno wystarczyć.– Sheila nie miała cierpliwości.– Jedną z pierwszych obserwacji, jakie poczyniliśmy, było stwierdzenie, że proteina zaczyna działać bardzo szybko po zainfekowaniu komórek.Potraktujmy teraz nasze próbki łagodną porcją promieni X.Harlan spoglądał z ukosa na Sheilę.– Zaczynam się powoli domyślać, co się zrodziło w pani umyśle – powiedział.– Traktuje pani ten wirus jak prowirus, którym w rzeczy samej jest.A teraz chce pani zmienić go z jego postaci utajonej do litycznej.Ale dlaczego bakteria beztlenowa? Dlaczego nie w naturalnym środowisku z tlenem?– Zanim to wyjaśnię, sprawdźmy, co się stanie – poprosiła Sheila.– Po prostu trzymajcie kciuki.Może właśnie tego szukamy.Pięta Achillesowa obcego.Przepuścili przez zainfekowaną kulturę bakteryjną dawkę promieni X bez naruszania otaczającego ją dwutlenku węgla.Kiedy Sheila umieszczała próbkę pod mikroskopem elektronowym, dłonie drżały jej z podniecenia.Miała nadzieję, że znaleźli się wreszcie u progu najważniejszego odkrycia.Beau kopnął drzwi starej stacji benzynowej swoją niezwykle silną nogą.Uderzenie wyrwało drzwi z zawiasów i rzuciło je pod przeciwległą stronę sali.Gdy wszedł do mrocznego wnętrza, oczy zaczęły mu intensywnie świecić.Lot helikopterem nie stłumił jego wściekłości.Stał w półmroku kilka sekund, nagle odwrócił się i wyszedł na słońce.– Nigdy jej tu nie było – powiedział.– Nie uważam tak – zaprzeczył Vince.Pochylił się i przyglądał piaskowi po przeciwnej stronie wiekowej stacji.– Są tu świeże ślady opon innego samochodu.– Wyprostował się i spojrzał na wschód.– Musiał być drugi wóz.Może ją zabrali.– Co sugerujesz? – spytał Beau.– Bez wątpienia nie pojawiła się w żadnym mieście.Inaczej już byśmy o tym wiedzieli.To znaczy, że jest gdzieś tu, na pustyni.Wiemy, że istnieją pojedyncze grupy „uciekinierów”, którzy jak dotąd uniknęli infekcji i ukrywają się.Może dołączyła do jednej z nich.– Ale ona jest zainfekowana – przypomniał Beau.– Wiem.Dlatego sprawa jest tajemnicza.Tak czy siak uważam, że powinniśmy polecieć wzdłuż tej drogi na wschód i sprawdzić, czy nie zauważymy śladów samochodu skręcającego na pustynię.Musi tam być jakiś obóz czy coś w tym rodzaju.– Dobrze – zgodził się Beau.– Zróbmy tak.Czas ucieka.Wsiedli z powrotem do helikoptera i wystartowali.Pilot dostał polecenie, by lecieć na tyle wysoko, aby nie wzniecać kurzu, ale i dostatecznie nisko, żeby można było zauważyć ewentualne ślady opon na piasku.– Mój Boże, jest – powiedział Harlan.Patrzyli na wirion powiększony sześćdziesiąt tysięcy razy.Mieli przed sobą dużego, nitkowatego wirusa, który wyglądał jak filowirus z cienkimi nibyrzęskami.– To przerażające wiedzieć, że patrzy się na wysoce inteligentną formę życia spoza Ziemi – odezwała się Sheila.– Zawsze uważaliśmy wirusy i bakterie za formy prymitywne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]