[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najzwyczajniej w świecieuciekł.Uciekłszy zaś, wciąż gnany więcej uczuciem niż rozumem, oparł się dopie-ro tu, u narzeczonej.Akurat z Gare du Nord odchodził pociąg.Po drodze zdołałsię nieco opanować, uznał, że zrobił głupstwo, ale jest to głupstwo nie do odpra-cowania.Tę piekielną rzecz zabrał ze sobą, a jest to diament, prawdopodobnienajwiększy na świecie, o którym chyba nikt nic nie wie.Cała zastana sytuacjawskazuje, że wicehrabia w starej książce dokonał odkrycia, po czym natychmiastpadł trupem, zatem nadal o odkryciu nikt nie wie.Zatem co on ma zrobić, ujawnićkamień, i tym samym podsunąć wszystkim motyw zabójstwa, czy też ukryć go,przywłaszczyć sobie i uciekać przez całe lata.Bo przecież, jeśli przyłożą mutego wicehrabiego de Pouzac, będzie ścigany zażarcie nawet i bez diamentu.Przyjechał do Calais i wcale nie przyszedł do narzeczonej od razu.Skąd, błą-kał się, jak głupi, gdzieś tam po wydmach, za miastem, bił się z myślami.Pojawiłsię dopiero dzisiaj, dopiero teraz, przed chwilą, wyznał jej wszystko.Jeszcze się na nic nie zdecydował i chyba dlatego teraz też uciekł.Z zaskocze-nia.Z paniki.Gdyby przez okno wlazł jakiś zbir, bandyta, niechby nawet trzechbandytów, dałby im do wiwatu, bo w ogóle to on jest strasznie silny i wręcz głu-pio odważny, ale na widok młodej, pięknej, wytwornej pani musiał zbaranieć doreszty.Gdyby chociaż pani wlazła z nożem albo rewolwerem.96 Mogłam wziąć ze sobą fuzję dziadka mruknęła Justyna. Nie przyszłomi to do głowy, może i dobrze się stało.To bez sensu, że uciekł.A co zrobiłz diamentem?Antoinette zakłopotała się lekko. Nie wiem.Kiedy tu przyjechał, miał go chyba przy sobie.A teraz niewiem. Myśli pani, że wróci? Nie wiem powiedziała Antoinette żałośnie i na nowo zaczęła płakać. Może właśnie zdecyduje się już nie wracać.O mój Boże, mój Boże, za dwamiesiące miał się odbyć nasz ślub!Justyna znów musiała przystąpić do pocieszania, ale teraz jęła stosować argu-menty racjonalne.Uciekinier nie porzuci przecież na zawsze narzeczonej posia-dającej jego tajemnicę, napisze do niej, da znać o sobie, nawiąże jakiś kontakt.Narzeczona zdoła wówczas wywrzeć na niego wpływ, nakłonić go do postępo-wania rozsądnego.O diamencie, ogólnie biorąc, wie mnóstwo ludzi, jakaś aferana jego tle wybuchła już przed laty, widziała go Justyny babka, a, być może, ktośjeszcze.Drogocenność jest to z pewnością wielka, ale potwornie kłopotliwa.Zastanowią się wspólnie, obydwie, co z tym fantem zrobić i jak odkręcić głupipomysł młodzieńca. A jeśliby miał uciec, to dokąd? spytała, widząc, że łzy młodej damyzaczynają obsychać. Do Anglii chlipnęła Antoinette. Chociaż bredził o Ameryce, ale ja niechcę do Ameryki! Mówiłam, że nie chcę! A do Anglii może popłynąć z rybakamii wylądować byle gdzie.No tak.Wyląduje byle gdzie, policja go nie złapie, zniknie razem z diamen-tem, zaangażuje się do pracy u jakiegoś złotnika, jest fachowcem, sam sobie tendiament potnie na kawałki, sprzeda, będzie miał pieniądze, zmieni nazwisko, zdo-będzie fałszywe dokumenty, potem zrobi, co chce.Wszystko to Justyna wymyśliła w pół minuty. Angielski język zna? spytała surowo. Nie bardzo dobrze, ale zna.W tym momencie myśl Justyny zmieniła nagle kierunek.W Anglii znajdowałsię wszak Jack Blackhill, którego oświadczyny gotowa była przyjąć, wiedziała,gdzie mieszka, miała jego adres.On również miał jej adres, zostawiła mu, ale byłto adres w Polsce, jadąc do ojca, nie pomyślała, że wyląduje u babki w Noirmont.Może i przyszły jakieś listy do Przylesia, będą leżały i czekały na jej powrót.DoAnglii.Oczywiście, że należy natychmiast jechać do Anglii w pogoni za tymjubilerskim półgłówkiem!Sama przed sobą ukrywając fakt znacznie większego zainteresowania mło-dym lordem niż diamentem, podjęła błyskawiczną decyzję.Myślało się jej jesz-cze szybciej.Mogą jej zabronić, rodzina, nawet babka, zaprotestuje, wobec tego97w ogóle nie należy pytać o pozwolenie! Zatelegrafuje do babki, że jedzie, i cześć,sprawa załatwiona.Pieniądze dostanie od londyńskiego plenipotenta, a, prawda,zlecenie musi wysłać ojciec.nie, nie ojciec, matka.Trzeba zatem pchnąć tele-gram także i do Przylesia.Prom do Anglii. Odpływa jeszcze dzisiaj jakiś statek? spytała pośpiesznie.Antoinette otarła oczy, gotowa współdziałać w pościgu za narzeczonym, bezwzględu na jego stan posiadania.Spojrzała na tykający nad komodą zegar. Za półtorej godziny.Zdąży pani.Ale jeśli.A policja.? A co będzie,jeśli policja.? Nic.Nie zabił przecież tego Gastona.Uciekł z głupoty.Wszystko się imwytłumaczy, a o diamencie nie powiemy.Ten program Antoinette przyjęła bez namysłu.Zerwała się z miejsca, razemwybiegły z domu.W poczekalni promu Justyna napisała dwa telegramy i wysłałaz nimi na pocztę zniecierpliwioną, zdenerwowaną i wściekłą pokojówkę.Naby-ła dwa bilety pierwszej klasy, Antoinette wskazywała jej drogę do kasy i dalej.Weszła na statek, bilet dla pokojówki zostawiając wspólniczce.Pokojówka, wyprowadzona już z równowagi ostatecznie, rozzłoszczona doszaleństwa, z chwilą kiedy została sama, przestała się śpieszyć.Wysłała te dwatelegramy, przeczytawszy je przedtem z wielką uwagą, co niewiele jej dało.Pa-nienka domagała się od rodziców pieniędzy, no owszem, to było zrozumiałe i niestanowiło tajemnicy.Nie wyjaśniało także niczego.Telegram do hrabiny de Noir-mont był z pewnością ważniejszy, ale napisany jakby szyfrem i wynikała z niegorzecz zdumiewająca.Panienka chyba kogoś goniła.? Ta śmierć wicehrabiegode Pouzac, wysoce podejrzana, czyżby panienka goniła zabójcę.? Niemożliwe.Rysowała się tu jakaś sensacja, którą za wszelką cenę chciała zrozumieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]