[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mole rzeczywiście dołożyły wysiłków, rozwinąć wełny już się nie dało, po-szła w strzępki.Marietta zabrała strzępki do swojego pokoju i tam obejrzała jedokładnie.Twardy przedmiot przez dwadzieścia lat odgniótł się w ciasno zwiniętej weł-nie, Arabella zaś nie zadała sobie zbyt wielkiego trudu, żeby ten odcisk zniwe-czyć.Rozcięła nożyczkami, rozszarpała i rozchyliła przemocą pogryzione war-stwy, wydobyła diament, a zlekceważone opakowanie wrzuciła do kosza.Marietta nie dysponowała ani lupą, ani tym bardziej mikroskopem, ale oweślady dostrzegła.Były bardzo słabe i nieznaczne, jakby lekkie zagniecenie wełnypod kątem, widoczne w niektórych miejscach, i gdyby nie szukała tego specjalnie,z pewnością nic by nie zauważyła.Pewna swego jednakże, przyjrzała się pilnie,rozgrzebując szczątki w świetle wschodzącego słońca, i pozbyła się wszelkichwątpliwości.W tym kłębku coś się znajdowało, pani Davis to dostrzegła, a ladyBlackhill wydłubała i schowała gdzie indziej.Ciekawe, gdzie.? I ciekawe, co to było.?Wyraznie poczuła, że będzie ciężko chora, jeśli nie odkryje tej tajemnicy.Liczne i częste nieobecności Arabelli w domu dawały pokojówce dużo wol-nego czasu, nie zawsze bowiem pani zabierała ją ze sobą.Szczególnie użytecznebyły konne przejażdżki i skromne wizyty u sąsiadów, gdzie zmiana stroju niewchodziła w paradę.Cały ten wolny czas, zwłaszcza póznym wieczorem i no-38cą, kiedy wreszcie służba szła spać, ona zaś musiała czekać na Arabellę, mogłapoświęcić szukaniu.Arabella po uwadze pani Davis wprowadziła drobną zmianę.Zainteresowa-ła się swoją wełną, włóczką i jedwabiami do rozmaitych pozaczynanych i niedokończonych robótek, własnoręcznie zaprowadziła w tym porządek, nadgryzio-ne wyrzuciła, część całego chłamu pozostawiła w koszyczku, a część zamknęław szkatułce z drzewa sandałowego, dotychczas służącej niepotrzebnym kokardomi wstążeczkom.Podziału dokonywała w samotności, bez pomocy pokojówki, aleMarietta nauczyła się już podglądać, co jej pani robi.Szkatułka z drzewa sandałowego stanowiła właściwie duże i głębokie pudło,tyle że pięknie rzezbione i pachnące.Miała zameczek i kluczyk, co dla Mariettynie stanowiło przeszkody.Kowala odwiedzały wszystkie warstwy społeczeństwa,jego bystra córka uczyła się łatwo, otwieranie najrozmaitszych zameczków bylejakim narzędziem, bodaj zakrzywioną szpilką, było jej doskonale znane od wcze-snego dzieciństwa.Poszukiwania rozpoczęła dość logicznie, od tego samego rodzaju kryjówki.Kłębków nie rozwijała, postępowała racjonalnie, przekłuwała je po prostu bardzodługą szpilką, ponieważ ów przedmiot w kłębku, jeśli się odcisnął, musiał byćtwardy.Na pierwszy ogień poszła zawartość szkatułki.Przez wszystkie kolejne kłębki igła przechodziła swobodnie, aż wreszciew jednym, tym razem szafirowym, na czymś się zaparła.Marietcie drgnęło sercei wypieki wystąpiły na twarzy.Ukraść ten kłębek od razu.? Nie, lepiej zamienić.Na wszelki wypadek nie może tu pozostać żaden wyrazny ślad jej działalności.Pohamowała niecierpliwość i doczekała właściwej okazji, która przytrafiła sięrychło.Było nią uczestnictwo w kolejnych zakupach Arabelli w Londynie.Jakna zamówienie, została wysłana do krawcowej po próbki materii na nowe suknie,jej pani zaś mierzyła kapelusze, które do owych próbek należało dopasować.Przykapeluszach Arabella mogła spędzić pół dnia, pokojówka zatem zyskała dość cza-su, żeby wstąpić do sklepu także po własny zakup.Kawałek wełny z szafirowegokłębka przezornie miała przy sobie, nabyła identyczną, starannie wyliczywszy od-powiednią ilość.Zamknąwszy się na klucz w swoim pokoju, zwinęła ją w kłębek.Do zamianykłębków wystarczyła jej jedna minuta.Jeszcze tej samej nocy, z bijącym sercem,przystąpiła do przewijania kłębka Arabelli, na wszelki wypadek nie próbując gociąć.Pod wełną najpierw ukazał się papier, bo Arabella, mądra po szkodzie, po-stanowiła teraz już zachować ostrożność.Doskonale wiedziała, co mogła ujrzećpani Davis w wygryzionych przez mole dziurach, sama również dostrzegła owebłyskające iskierki.Zapakowała zatem diament w kawałek papieru i dopiero tenpakunek owinęła wełną.Marietta na widok papieru zdziwiła się i zdenerwowała, ciekawość bulgotała39w niej niczym ukrop w garnku, przyśpieszyła przewijanie.Pod papierem wyczu-ła coś twardego.Nie miała już siły rozwijać do końca, niecierpliwie rozszarpałaodsłonięty kawałek papieru nożyczkami i zamarła.Pod opakowaniem zalśnił niebiański blask.Marietcie prawie zrobiło się słabo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]