Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentChalker Jack L Polnoc przy studni dusz (SCAN dWieczor panienski Izabela PietrzykLem Stanislaw Golem XIV (SCAN dal 1103)Frank J. Williams, William D. Pederson Lincoln Lessons, Reflections on America's Greatest Leader (2009)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    . To się potem okaże  przerwał im obydwojgu rozgorączkowany Michał. Ruszajcie się, nie ma chwili do stracenia! Odkupujemy resztę od Karola, mamyza co, jutro skoczę do Rouen, utarguję, co się da, prędzej, zanim zaczną nas łapać,226 teraz już lepiej od policji z daleka.Idziemy, wcale nas tu nie było, gazu, możepojutrze uda nam się wracać.* * * Nie wierzę  powiedziała Lucyna z wyrazem osłupienia na twarzy. Niewierzę.Coś takiego jest po prostu niemożliwe.Komunikat, że tygrys zeżarł Capustę, spadł na nas jak grom z jasnego nie-ba.Wzrokiem pełnym zgrozy patrzyliśmy na dwoje podróżników, którzy zjawilisię znienacka, bez uprzedzenia o powrocie, zaskakując całą rodzinę, przez czy-sty przypadek zgromadzoną akurat w domu mojej mamusi.Wkroczyli z hiobowąwieścią na ustach i natychmiast poświęcili się jakimś swoim sprawom, pogrążającnas w coraz głębszym oszołomieniu.Rozpłomieniony Michał nie zwracał żadnejuwagi na zadawane pytania, a szaleńczo wściekła Teresa zajęta była tylko jednymtematem. Przemyt przewiozłam!  wykrzykiwała z furią, niemal ze łzami w oczach. Taki przemyt! Ja.!!! W więzieniu skończę przez was i przez tego półgłówka!Michał wydarł jej z ręki eleganckie opakowanie męskich rannych pantofli,którym próbowała wymachiwać.Otworzył zamek błyskawiczny i wytrząsnął za-wartość saszetki na tapczan mojej mamusi, przy okazji zatykając nam dech w pier-siach. Niech pani sobie mówi, co chce, ale to było jedyne wyjście!  tłumaczyłz irytacją. Przecież większość tego to złoto, proszę, co, chciała pani jeszczepłacić cło za swoje własne złoto? Mało, że ten łobuz to ukradł, że nielegalnie wy-wiózł, mało, że trzeba to było wyrywać tygrysowi z pyska, jeszcze się tu miałemhandryczyć o cło.?!Teresa wydała z siebie już tylko zdławiony charkot.Na tapczanie mojej ma-musi połyskiwały wesoło oszczędności skąpego krewniaka z ubiegłego wieku.Nie wnikając w bliższe szczegóły przedsięwzięcia i nie bacząc na protesty gry-227 maśnej jednostki, cała rodzina przyznała Michałowi słuszność.Zważywszy, iżowo złoto miało postać niezmiernie cennych okazów numizmatycznych, cło zanie mogło przekroczyć familijne możliwości finansowe, nie mówiąc już o tym,że nikt z nas go nie wywoził.Nie my byliśmy przyczyną komplikacji.Po bardzokrótkim namyśle za najwłaściwsze wyjście uznano nie przyjmować w ogóle dowiadomości faktu przewożenia.Spadek po prababci nigdy w życiu nie opuszczałgranic ojczystego kraju i nigdy w życiu nie wracał, a zatem nie ma o czym gadać.Krzyki Teresy o przemycie wzbudziły jednakże nasze zainteresowanie, przy-głuszając na chwilę wstrząsającą i niepojętą kwestię tygrysa.ZniecierpliwionyMichał wyjaśnił pochodzenie zbioru, zatajając jedynie sposoby skłonienia panaKarola do pozbycia się łupu po cenie kosztu.Wyznał natomiast szczerze i zu-chwale, że nie zawahał się ani chwili przed wepchnięciem Teresie na dno torbyowej saszetki całkowicie bez jej wiedzy, z nadzieją, że w zdenerwowaniu nie za-uważy pakunku, nawet mimo jego ciężaru.Nadzieja okazała się słuszna, Teresapoznała rozmiar swojej przemytniczej działalności dopiero w taksówce, jadącejz Okęcia na Mokotów.Michał do zbioru nie miał głowy, bo zajęty był przemyca-niem cukiernicy Stanisława Augusta.Wróciliśmy do zasadniczego tematu.Opowieść o paryskich przeżyciach, niesłychanie chaotyczna i zagmatwana,doprowadziła w końcu do poznania strasznej prawdy.Nie było siły, w przewo-dzie pokarmowym dzikiej bestii znikła ostatnia nadzieja na odzyskanie mienia poprzodkach.Jedyną, nikłą pociechę mogła stanowić nietypowość zjawiska. A ja nie wierzę  uparła się Lucyna. Nie rozumiem, co tam się stało,ale w taki idiotyzm nie wierzę! A ja wierzę  powiedziałam zimno. Wierzę we wszystko, co dotyczyfauny od czasu, kiedy na służewieckim torze na własne oczy widziałam, jak razemz końmi finiszował do celownika kot.Prawdziwy, żywy kot, w dodatku w barwachstajni Kozienice, czarno-rudy. Jak to kot?  zdumiała się ciocia Jadzia.228  Tak zwyczajnie.Kot.Pruł jak szatan, o mało nie przegonił koni.Kozienickikoń akurat został w tyle i możliwe, że kot ratował honor stajni.Widziało to tysiąceludzi. W kota też nie wierzę  oznajmiła Lucyna nieco już mniej pewnie.Prawie się obraziłam. Mogę ci podać ze sto osób, do których zadzwonisz i spytasz, czy to prawda.Nikt wtedy nie wiedział, jakie konie wygrały, bo wszyscy wpatrzeni byli w kota.Przegrał o krótki pysk. Ja też pani mogę podać  wtrącił się energicznie Michał. Może nie całesto osób, ale telefon do tego cyrku.Zapisałem sobie.Nie wymaga pani chyba,żebym przywiózł na dowód guzik Capusty albo ząb tygrysa. A co, wyłamał sobie?  zainteresowała się nagle moja mamusia. Nie wiem.Ale chyba nie.W każdym razie po tym tygrysie wierzę takżei w kota. A co ten kot tam w ogóle robił? Aapał myszy  wyjaśniłam. Podobno jak jest mokro, myszy wyłażąz nor.Tam jest parę kotów, jeden ma barwy stajni Libartowo, czarno-białe, w krat-kę.To znaczy kot nie jest w kratkę, kot jest w plamki, konie są w kratkę.To jest,tego, nie konie, tylko dżokeje. No, w konie w kratkę to już nie uwierzę na pewno!  zakomunikowałaLucyna. Otóż właśnie niesłusznie!  odparłam z triumfem. Są w kratkę!W dzień derbów konie miały zady wyszczotkowane w szachownicę.A dwa nawetw gwiazdki! I jak wyglądasz? Boże, ratuj, konie w kratkę, kot w kwiatki, a tygrys zeżarł Capustę powiedziała ze zgrozą Teresa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •