Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentJoanna.Chmielewska. .Ksiazka.Poniekad.Kucharska.PL.PDF.eBook.(osloskop.net)Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna nogaReichs Kathy Dzien smierci
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lwy.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W połowie.Albo się na mnie zdecyduje i sam nawet nie będzie wiedział, że topieniądze tak mi urody dodają, albo uzna zwyczajnie, że jestem głupia i chciwa.Tak zle i tak niedobrze. A panienka go chce?Na moment Agnieszka znieruchomiała z rękami w kieszeni przeszukiwanejtorby.Co do chcenia Tomasza, nie miała wątpliwości.Chciała go.Pikało jej w ser-cu na jego widok.Upodobania i poglądy mieli podobne, nie musieli się kłócić,seks im się zgadzał.Może trochę za dużo praktycznych stron życia pchało sięmiędzy nich, może odrobinę za mało było w tym romantyzmu, ale to się dawa-ło zrozumieć.Należało przecież jeść, mieszkać, w coś się ubierać, wyjeżdżać na222 wakacje.Nad jezioro, do lasu, pod namiot, świetnie i tanio, pod warunkiemjednakże, iż utrzyma się piękna pogoda, inaczej znacznie właściwszy byłby pen-sjonat czy elegancki hotel.W Nicei na przykład, na Promenade des Anglais, takjak wyjeżdżały prababki.Też by chciała tak jak prababki i najchętniej z Tomaszem.Nadawał się.Nada-wał się właściwie do wszystkiego, nawet jeśli czegoś nie umiał, nie szkodzi, dawałsobie radę.Ponadto, jeśli nie umiał czegoś, co ona potrafiła doskonale, chociażbyosiodłać konia, okazywał podziw i zachwyt, od których wszyst1 b w niej rozkwi-tało.No, nieporządny był dosyć, skarpetek pod krzesłem w ogóle nie dostrzegał,niepotrzebne i zgniecione papiery mogły się znalezć w koszu na śmieci albo do-okoła, nie robiło mu to różnicy.Nagle, na myśl o tych skarpetkach i papierach, poczuła, jak jej się robi ciepłow sercu i ogarnia ją tkliwość, i zrozumiała.Była w Tomaszu śmiertelnie zakocha-na.Podniosła oczy na Felę. Tak  rzekła zdecydowanie. Ja go chcę.Feli to mówię i nikomu inne-mu, bo wcale nie wiem, czy on mnie chce tak samo.Ale kupować go nie będę.I jakby miał lecieć na mnie dla pieniędzy, nie chcę go wcale.Fela pojęła doskonale, wsparta zapewne o tę podbudowę z własnego dzieciń-stwa.Bogactwo posiadać, owszem, rzecz bardzo słuszna, ale chłopu pokazywaćnie należy, bo kto ich tam wie. No to, proszę panienki, szukamy tych kluczy.Wymyśliwszy stosowny pretekst, Tomasz pożyczył motor od kumpla i ruszyłdo Radomia na rozmowę z tym jakimś tajemniczym Pukielnikiem.Pogoda by-ła piękna, krakowska szosa niezbyt zatłoczona, prowadzić umiał doskonale, niemiał zatem właściwie co robić i zastanawiał się nad Agnieszką.Tkwiło w nimlekkie rozgoryczenie, trochę buntu i odrobina zaciętości.Co ta dziewczyna sobiemyśli i za kogo go uważa? Za jakieś popychadło, sługę do wszystkiego, za żi-golaka w końcu czy co.? Samo przypuszczenie irytowało go niebotycznie, bobez udziału megalomanii wiedział, iż prezentuje sobą wartości co najmniej godneuwagi i żadną szmatą bynajmniej nie jest.Trzy czwarte jej zachowań i postępo-wania wskazywały, iż nie tylko go docenia, ale nawet bardzo jej na nim zależy,jedna czwarta budziła szalone wątpliwości.Już się na tę dziewczynę nastawił, jużczuł, że znalazł co trzeba, a tu nagle błędowski dwór wprowadził zadrażnienia.Kidiabeł.?Pewna niezwykłość sytuacji polegała na tym, że tak Tomasz, jak i Agnieszkazaliczali się do istot myślących.Mimo młodego wieku od kilku już lat, każde wewłasnym zakresie, zastanawiali się, czego właściwie chcą.Na bezmyślną i wy-łącznie rozrywkowo nastawioną panienkę Tomasz może by i poleciał, ale z pew-223 nością nie zostałby przy niej długo, potrzebna mu była partnerka w człowieczejpostaci.Wiedział już o tym, jako posiadacz dużych walorów zewnętrznych miałpowodzenie, dziewczynom podobał się i wzrost, i wąskie biodra, i rozwinięta klat-ka piersiowa, i asymetryczna nieco twarz o miłym i wdzięcznym uśmiechu.Miałczas i możliwości stwierdzić, że nie tylko seks istnieje na świecie, a pogawęd-ka z istotą płci odmiennej sprawia niekiedy więcej przyjemności niż pogawędkaz istotą płci tej samej.Pod warunkiem, rzecz jasna, że wachlarz tematów nie oka-zuje się rozpaczliwie ograniczony.Ponadto nie lubił dziewczyn drobniutkich i kruchutkich.Bał się ich.Miał oba-wy, że od byle dotknięcia taka się złamie.Nie lubił także wielkich i grubych, nielubił przesadnie chudych i kościstych, nie zachwycały go modelki.Trafiwszy naAgnieszkę, poczuł błysk w sobie, ta jest w sam raz! Szarpnęło go do niej z miej-sca, od pierwszego wejrzenia.Kiedy wyszła na jaw jej powściągliwość, a tuż obokinteligencja, prawie bez namysłu stwierdził, że to jest właśnie to, ale, przywykłyjuż do powodzenia, nie pomyślał, że należałoby ją zdobywać.Wzajemne upodo-banie potraktował jak rzecz zupełnie naturalną i teraz oto nagle, poczuwszy jakąśprzegrodę, która ich dzieli, doznał niemal wstrząsu.Do diabła, już się przecież natę Agnieszkę nastawił.!O tym, że Agnieszka nastawiła się na niego, nie miał najmniejszego pojęcia.Zmyliła go jej tajemniczość na tle Błędowa.Ocknęła się w nim męska ambicja.Otóż słowa nie powie, jednego pytania niezada, nie chce dziewczyna mówić, to nie, sam wykryje w czym dzieło i niech sięokaże, do cholery, lepszy! A bodaj taki sam.Nie gorszy w każdym razie, nie musinad nią dominować, ale z pewnością nie zamierza robić za podnóżek.Nie chcejej tracić, zależy mu na niej wściekle, musi ustawić ten, daj Boże, związek nawłaściwych pozycjach, bo inaczej przestanie się czuć mężczyzną i zacznie lataćdo psychiatry.Doznając nagłego wybuchu żywej niechęci do Bogu ducha winnych psychia-trów, tuż za Białobrzegami, Tomasz, ni z tego, ni z owego, wyobraził sobie dzieci,jakie mogłaby mu urodzić Agnieszka.Ogólnie biorąc, lubił dzieci.War go oblałpotężny, aż sam się zdziwił, zarazem poczuł błogość i coś w rodzaju upojenia.Wariactwo.Nie, co tu ukrywać, zależało mu na niej cholernie.Ale dzielących ich tajemnic nie zniesie.!Nie był to rodzaj myśli, które płeć męska, szczególnie w tak młodym wieku,lubi i umie sobie precyzować.Wątpliwe jest, czy Tomasz zastanowiłby się nadAgnieszką i swoim stosunkiem do niej aż tak porządnie, gdyby nie droga, niestwarzająca żadnej możliwości dystrakcji.Jechał po prostu przed siebie, odrucho-wo wyprzedzając inne pojazdy, bez żadnych przeszkód, w określonym celu, ściślez Agnieszką związanym.Stąd temat rozmyślań.Nie mając o tym najmniejszegopojęcia, Tomasz wzniósł się na szczyty intelektu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •