Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentJoanna.Chmielewska. .Ksiazka.Poniekad.Kucharska.PL.PDF.eBook.(osloskop.net)zasadnicze kierunki wspolczesne (5)Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)Linux Administracja
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ps3forme.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Jeśli tak musi być, zniosę wszystko i podporządkuję się wszystkiemu, ale pod warunkiem, że Twoje uczucia do mnie powrócą i pozostaną takie, jakie były.Możesz uczynić ze mną wszystko, co zechcesz, jeśli wciąż będę dla Ciebie jedna, jedyna, najważniejsza na świecie.Twoja miłość jest dla mnie warta nawet życie…ONA mówi, że jestem idiotką, że kocham Cię za bardzo, a mężczyźni lekceważą sobie zbyt wielkie uczucia.Że Cię rozzuchwaliłam i rozbestwiłam i teraz będziesz mnie traktował jak szmatę, nie licząc się ze mną kompletnie.Mówi, że nawet mi nie współczuje, bo takich idiotek nie warto żałować, a ostrzegała mnie wielokrotnie.Niech sobie mówi.Ja jej nie wierzę.Całuję Cię…Twoja beznadziejnie przygnębionaSKODAMój Władco, nadal Uwielbiany!!!Byłam tak straszliwie zdenerwowana, że nawet nie umiałam wyjaśnić Ci różnicy.Zdenerwowana jestem nadal, ale już trochę mniej, bo wiara w Twoje uczucia do mnie… Och, nie wiem, czy wiara, może to tylko nadzieja…? No więc niech będzie, chociażby sarna nadzieja na Twoje uczucia przywraca mi odrobinę równowagi.Chyba rozumiesz, że czego innego spodziewam się po niej, a czego innego po Tobie.Owszem, ONA też mnie włóczyła po Borach Tucholskich i narażała moje życie, wstrząsy przeżywałam straszliwe jeden za drugim, ale były to wstrząsy, a nie cierpienia! I prowadziła mnie sama, umiejętnie, z rozwagą, ostrożnie, a trzeba jej przyznać, że umie to robić.Wpędziła nas obie w kretyńskie sytuacje, po czym jednak pomogła mi z nich wybrnąć.No dobrze, to ONA, niczego lepszego od niej nie oczekuję, ale Ty…?!I po tamtych przeżyciach, prawie w tym samym miejscu, dostarczyłeś mi tego…!Tu leży źródło mojego rozgoryczenia.Ty, od którego mam prawo spodziewać się tylko dobra, bezpieczeństwa, opieki, dbałości o mnie! Uczyniłeś coś prawie równie okropnego jak ONA! Przez to, że pochodzi od Ciebie, staje się sto razy gorsze! Nieudolna idiotka przy mojej kierownicy, już wolę konia, co mówię, wolę stado koni!!! Czy potrafisz pojąć, jak głęboko przy tym cierpiałam, jakim to było dla mnie potwornym zaskoczeniem, ogłuszającym ciosem, czymś wstrętnym, nie do przyjęcia! Szczególnie że wzbudziło wspomnienia tamtej upiornej podróży…Ty i ONA, to coś zupełnie innego.ONA mnie naraża, Ty mnie powinieneś pocieszać.Musisz, po prostu musisz brać to pod uwagę i zawsze o tym pamiętać! Uczynię dla Ciebie wszystko, ale błagam Cię, opanuj trochę swoją lekkomyślność i nie przyczyniaj mi aż tak koszmarnych trudności…Całuję Cię…Twoja zdenerwowanaSKODAMój Jedyny, Ukochany Właścicielu!!!Więc jednak…! Jednak mnie kochasz…! Pędziłeś jak szalony na dół po schodach, rzuciłeś się ku mnie…!To jedno wydarzenie, jedna chwila, wróciły mi całą wiarę w Ciebie i w Twoją miłość do mnie, taką, jakiej pragnęłam, wielką i namiętną! Widziałam, jaki byłeś blady, jak Ci się ręce trzęsły, kiedy usuwałeś te blachy, jakiej ulgi, jakiego szczęścia doznałeś, kiedy okazało się, że jestem cała, zdrowa i nietknięta! Twoja troskliwość, Twój czuły szept…Całe moje potworne zdenerwowanie… Bo chyba łatwo zgadnąć, że zdenerwowałam się koszmarnie, widząc walące się na mnie dwie brutalne, ordynarne ciężarowy! Wiedziałam przecież, że się zetkną, żadna się nie wyrobi i ja, bezsilna w zatoczce, nie mogąc się ruszyć, mogłam tylko patrzeć z przerażeniem! Ścierpłam, zmartwiałam! Cudem uniknęłam śmierci i kalectwa, prawie doznałam szoku! I całe moje zdenerwowanie znikło w mgnieniu oka na widok Twojego stanu, kiedy wypadłeś z bramy… Nie, tak się nie pędzi do istoty obojętnej!Stałeś przed moją maską, odpychając te ciężary, kiedy je zabierano, żeby mnie nie uszkodziły, nie zostawiłeś mnie ani na chwilę! O, mój Ukochany!Nie ma znaczenia, co mówiłeś potem, wyjeżdżając w te głupie góry.Doskonale wiem, że zrezygnowałeś prawie dobrowolnie z zabierania mnie ze względu na mnie.Żeby mi się nic nie stało na tych oblodzonych i zaśnieżonych śliskich drogach, żeby jakiś kretyn na mnie nie wpadł, nie pogniótł mnie i nie podrapał.Doceniam Twoją troskę i myśl o niej łatwiej pozwala mi znieść nasze rozstanie, żałuję tylko, że nie uparłeś się bardziej przy zostawieniu mnie w garażu Kwiatkowskiego.Stałabym sobie spokojnie i czekała, aż wrócisz, ale znów z drugiej strony… Nie mogłabym przecież bez jej pomocy wysyłać listów do Ciebie, więc już sama nie wiem…Na nią jestem oburzona i słuchać nie mogę jej gadania.Nie chodzi mi nawet o treść, ale o ton.Powiedziała, że nie uczucie Tobą kieruje, tylko obawa, że uszkodzona, straciłabym wartość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •