[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To byłoby zbyt wiele emocji jak na jeden wieczór.Tamci zachichotali jak drapieżniki, które już pochwyciły zdobycz.Ruszył do kabiny, zastanawiając się, kiedy zatrzasną pułapkę.Potrzebował snu jak nigdy dotąd.Z niespokojnej drzemki wyrwał go ogłuszający ryk alarmu i migotanie świateł.Naciągnął kombinezon, przeklinając odepchnął się od ściany i wyskoczył na korytarz.Stał już tam mat, uśmiechając się nieprzyjemnie.- Ćwiczenia ewakuacyjne, panie komandorze.Pamięta pan numer swojej kapsuły?- Czternaście, sterburta, przedostatni właz.- Zgadza się.Do kapsuły! - Mat wstukiwał wyniki ćwiczebnego alarmu w naręczny komputerek.Dziwne.Przecież komputer pokładowy zawsze automatycznie rejestruje członków załogi wchodzących do kapsuł ewakuacyjnych.Dupaynil pobiegł korytarzem, nasłuchując tupotu i przekleństw ludzi szukających swoich kapsuł.Wreszcie wskoczył do przedostatniej kapsuły, która miała nie tylko znajdować się pod jego kontrolą, lecz również dawać mu kontrolę nad pozostałymi.Podczas alarmu na tak małej jednostce należało pozostawać w kapsułach aż do chwili, kiedy wszyscy się w nich zameldowali.Dupaynil nasłuchiwał komunikatów komputera pokładowego, mając nadzieję, że kapitan uczyni wszystko dla zachowania pozorów prawdziwego alarmu ćwiczebnego, choćby po to, by nie wzbudzić podejrzeń w swoim zastępcy.Zatem sam też powinien wejść do kapsuły i zamknąć się w niej od środka.Sprawy mogłyby przybrać fatalny obrót, gdyby przed wejściem do szalupy kapitan zauważył, iż Dupaynil zamknął część jego załogi.Czterech z nich już znajdowało się w kapsułach.Dupaynil zabezpieczył je.Może lepiej byłoby poczekać, aż wszyscy znajdą się w środku, ale gdyby przez ten czas ktoś zdążył wyjść, powstałby nie lada problem.Jeśli będą przestrzegać regulaminu, nie zauważą nawet, że ich zamknięto, a on tymczasem przejmie pełną kontrolę.Kolejni członkowie załogi wchodzili do kapsuł, jeden po drugim, tak szybko, że ledwie nadążał z ich zamykaniem.Ośmiu.Dziewięciu (w tym sam mat).Pozostali tylko oficerowie i jeden szeregowiec.- Kapitanie! Dzieje się coś dziwnego.Mat! Oczywiście! Dupaynil nie mógł jednocześnie przestawić aparatury kontrolnej i wewnętrznego systemu komunikacyjnego statku.Widocznie mat zamierzał wskoczyć do szalupy tylko na moment, by komputer zarejestrował jego obecność, a potem pomóc kapitanowi w wystrzeleniu kapsuły Dupaynila.Nim mat zdążył skończyć, Dupaynil włączył wszystkie swoje czujniki.Do diabła z ostrożnością! I tak wiedzą już, że ich nakrył.Teraz powinien zebrać wszystkie możliwe dane.I niech cały ten system lepiej zadziała! Wyskoczył z kapsuły, wciskając w ucho mini słuchawkę, w drugiej dłoni trzymając małą tablicę sterowniczą.Ollery i Panis stali wciąż na mostku, a ostatni członek załogi, który widocznie nie usłyszał krzyków mata, wszedł do kapsuły i został w niej zamknięty.Na pokładzie pozostali zatem kapitan i ten młodziutki zastępca, który pewnie święcie wierzy w każde słowo swego przełożonego.Dupaynil przymknął klapę swej szalupy - z korytarza będzie się wydawać, że siedzi w środku.Co teraz? Stawić czoło kapitanowi? Nie, przede wszystkim musi upewnić się, że cała załoga, a zwłaszcza mat, pozamykana jest w kapsułach.Jego manewr miał uniemożliwić ręczne Odblokowanie klap, ale równie dobrze mógł zawieść.Tak więc najpierw rozbił tablice sterujące sąsiednich szalup.Kapsuła czternasta, jego własna, była pierwsza od rufy po stronie głównego korytarza, więc miał pewność, że nikt nie zajdzie go od tyłu.Musiał jednak poruszać się pomiędzy bocznymi korytarzami.Na szczęście kapsuła piętnasta była pusta, tak samo jak trzynasta.Choć oficjalna numeracja pomijała nieszczęśliwą trzynastkę, nikt zwykle nie kwapił się zajmować szalupy, która nosiłaby ten właśnie numer.Głupi przesąd okazał się teraz pomocny.Choć pamiętał dość dobrze, gdzie znajdowali się poszczególni członkowie załogi, jeszcze raz sprawdził ich rozmieszczenie w komputerze i najpierw zniszczył kontrolki kapsuły mata.Szalupa numer dziewięć znajdowała się w innym korytarzu.Należało przecisnąć się przez wąskie przejście pomiędzy kapsułą 14A (tą przynoszącą rzekomo pecha) i jedenastą.Po drodze zajął się szalupą numer jedenaście i upewnił się, że pozostałe dwie w tym korytarzu są puste.Bywało, że leniwy członek załogi pakował się do najbliższej wolnej kapsuły.Ciekawe, co przez ten czas robił kapitan, nie mówiąc już o jego zastępcy.Gdyby tylko mógł założyć podsłuch na mostku! Dupaynil wciskał się właśnie w wąskie przejście pomiędzy korytarzem głównym i bocznym, gdy usłyszał jakiś szmer i spostrzegł, że tuż przed nim zasuwa się klapa włazu.Ollery zarządził alarm na pokładzie i właśnie zamykały się grodzie.Powinienem to przewidzieć, pomyślał Dupaynil.Rzucił się gwałtownie przed siebie i podtrzymał opadającą klapę.Zawór bezpieczeństwa zasyczał groźnie, lecz drzwi zatrzymały się.Dupaynil przecisnął się przez wąską szparę i wpadł na korytarz główny.Przed nim widniały nisze z kapsułami numer dziesięć i osiem.Jak najszybciej, nie przejmując się hałasem, niszczył tablice ręcznego sterowania, jedną po drugiej.Od strony rufy opadła kolejna gródź, srebrna stalowa bariera rozdzielająca go od następnych kapsuł.Ale wcześniej zdążył już zniszczyć aparaturę kontrolną szalupy dwunastej.Teraz załatwił kolejną.Nagle zamarł na dźwięk delikatnego, ledwie słyszalnego syku.Sytuacja zaczęła wyglądać beznadziejnie.Ollery mógł wypompować z tego pomieszczenia powietrze, jego kombinezon zaś miał zapas tlenu tylko na dwie godziny.Lub jeszcze krócej, jeśli się nie położy bez ruchu.Nagła dekompresja mu nie groziła, choć nie wiadomo, ile czasu zajmowało na tym statku ewakuacyjne wypompowanie powietrza.Nie zamknął hełmu, gdyż chciał słyszeć każdy szmer.Ten syk mógł równie dobrze sugerować, że Ollery lub Panis przedzierają się przez grodź, tnąc ją jakąś bronią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]