[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słucham, o co chodzi?Ukazał się Borander, niezadowolony, że musi przerwać rozmowę.- Mieliśmy panią informować o wszelkich próbach nawiązania kontaktu pomiędzy transportowcem a Iretańczykami.- Istotnie.Kto próbował nawiązać kontakt? - Sassinak natychmiast odrzuciła odświętne maniery.- Transportowiec.Przechwycono sygnał nadany do osady.Proponowali nawiązanie kontaktów.- No i?- Osada nie odpowiedziała.- Iretańczycy nie mogli odpowiedzieć! - wtrąciła Lunzie.- Przecież nie mają komunitów!- Nie mają? - zdumiał się Fordeliton.- Komunity naszej wyprawy na pewno nie przetrwały czterdziestu trzech lat w tym klimacie - odezwała się Varian.- Chyba że daliście im nowe.- Nie.Zdziwiło nas to, lecz Aygar powiedział, że nie potrzebują czegoś takiego - potrząsnął głową Fordeliton.- Nie chcieli też baterii, które by mogły zasilać jakikolwiek komunii znanego typu.- Na jakiej częstotliwości nadawał Cruss? - spytał nagle Kai, a Sassinak z aprobatą uniosła brew.Borander podał częstotliwość i chłopak uśmiechnął się z satysfakcją: - Nasza wyprawa korzystała z tej częstotliwości, pani komendant.- Ciekawe, ciekawe.Jakim cudem nasz niewinny kapitan Cruss zdołał się tego dowiedzieć z “wiadomości" w uszkodzonej kapsule zwrotnej? Przesłuchałam to nagranie.W ogóle nie wspomniano o częstotliwościach.Cruss zbyt daleko się zapędził.- Ciekawe, czemu Cruss chce nawiązać kontakt z ludźmi, którzy tego wcale nie pragną - zachichotała Lunzie.- Czyżby Aygar rozgrywał jakąś skomplikowaną grę? - spytała Sassinak.- Nie sądzę - odezwała się Varian i twarz Kaia pociemniała.- Jasno przedstawił swój punkt widzenia: to jego planeta i zamierza tu pozostać.- Chwała mu, jeśli zdoła to osiągnąć - rzekła komendant.- Boranderze, przekaż pochwały porucznikowi komandorowi Dupaynilowi.To wchodzi w zakres jego obowiązków.- Borander odszedł, a Sassinak zwróciła się do swoich gości: - Dupaynil jest z Wywiadu Floty.Varian, czy Iretańczycy mają specyficzny akcent lub swój dialekt? - Dziewczyna rozproszyła wątpliwości i komendant mówiła dalej: - Przyjaciele, powiodło się zbyt wiele aktów planetarnego piractwa, zbyt wiele dobrze zorganizowanych ekspedycji wylądowało na planetach, które przez pół wieku miały być niedostępne dla kolonizatorów.Szczerze mówiąc, to przede wszystkim grupy osób, które nie mają ochoty przestrzegać paragrafów Karty Federacji dotyczących ekologii, nieagresji czy praw mniejszości.Niecodzienne okoliczności takiego spontanicznego osadnictwa wychodzą na jaw dopiero później - już po fakcie, kiedy Federacja już nie może zlikwidować takiej dobrze rozwiniętej, wydajnej kolonii.Im więcej się dowiemy na temat modus operandi, tym szybciej położymy kres takiej działalności.- Czy piratami są zawsze grawitanci? - zapytał Kai.- Ależ skąd - odparła Sassinak, rysując kieliszkiem kółko po adamaszkowym obrusie.- Tyle, że to im się najbardziej szczęściło w tym procederze.Przywłaszczali sobie planety przeznaczone dla innych mniejszości.Ireta jest tego najlepszym przykładem.Ma normalną grawitację.- To jedyna normalna rzecz na tej planecie - mruknęła do siebie Lunzie.- Mimo to - Sassinak spojrzała życzliwie na swoją antenatkę - Ireta jest zbyt łakomym kąskiem, by ją zostawić w łapach tych cholernych grawitantów! Powinni szukać planet o dużym ciążeniu, gdzie ich mutacja byłaby użyteczna.- A więc wykrycie, kto organizuje te pirackie eskapady, miałoby wielką wartość? - zapytała Lunzie.- Byłoby wręcz bezcenne, moja najdroższa pra-pra-pra-prababko, bezcenne.Masz jakieś hipotezy?- Jedną, lecz nie chcę jej zdradzać przedwcześnie.Po prostu to, co powiedziałaś, obudziło jakieś echa w mojej pamięci.- Lunzie gestem wyraziła niezadowolenie, że nie może sobie tego “czegoś" przypomnieć.- Chciałabym, o ile można, towarzyszyć temu twojemu asowi wywiadu.- spojrzeniem dała do zrozumienia, że dotyczy to również Varian, Kaia i porucznika.Varian wzruszyła ramionami i spojrzała na Kaia.- Z największą przyjemnością - powiedział chłopak - pokrzyżuję szyki planetarnym piratom.Dało się słyszeć dyskretne stukanie do drzwi.Sassinak natychmiast udzieliła pozwolenia i do sali wszedł smukły, smagły mężczyzna.Jednym spojrzeniem ogarnął wszystkich zgromadzonych i zatrzymał je na komendant.- Jakby ci się podobała rola Iretańczyka, z radością witającego desant grawitantów, Dupaynilu?- Nareszcie coś, co by zabiło nudę, pani komendant.- Panie, panowie, przepraszam, że musimy tak prędko zakończyć to miłe spotkanie.- Sassinak wstała; energiczne ruchy nie pasowały do eleganckiej toalety, spódnica zawirowała.- Możemy skorzystać z twojej oferty, Lunzie? Odprowadzisz gości do ich ślizgacza, Ford?- Będziesz nas o wszystkim informować, Sassinak? - Kai podniósł się ostrożnie i powoli.- Pewno, że będzie - uśmiechnęła się Lunzie.- Twardo wierzę w kult przodków.ROZDZIAŁ CZTERNASTYKai i Varian zwołali następnego ranka wszystkich “ocaleńców" i wyjaśnili, dlaczego wracają do starego obozu-bazy.Zaprotestowała jedynie Aulia - głośnym, histerycznym wrzaskiem oznajmiła, że wysyła się ich na pewną śmierć, tam, gdzie znów ich stratują te olbrzymie bestie i gdzie się czają stwory, które zaatakowały Kaia.Jednak mimo swojej gruboskórności, szybko wyczuła powszechne potępienie i jej wrzaskliwy monolog przeszedł w buntownicze mamrotanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]