[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie widzieliście przejeżdżającego tędy zielonka-woniebieskiego vandena plas princess?.łakąś godzinę temu.- Właściwie tak, panie komisarzu.Zbliżał się, kiedywłączyłem żółte światło, i wiedziałem, że na skrzyżowaniubędzie na czerwonym.Gwizdnąłem i zatrzymał się tuż zaskrzyżowaniem.Spytałem kierowcy, dlaczégo przejechałświatła, a on mi odpowiedział, że na mokrej jezdni zabloko-wały mu się tylne koła, a kiedy zdjął nogę z hamulca, bał sięponownié hamować, żeby nie obudzić córki, która spała natylnym siedzeniu i mogłaby się zranić, gdyby zrobił to zbytnagle, bo poleciałaby do przodu.Zajrzałem na tylne siedze-nie i rzeczywiście spała tam jakaś dziewczyna.Tak głęboko,że nawet nie obudziła jej nasza rozmowa.Koło niej siedziałjakiś mężczyzna.No więc.więc pouczyłem kierowcę i kaza-łem odjechać.- policjant niepewnie zawiesił głos.- No właśnie! - ryknął Hardanger.- Teraz się domyślacie.Nie umiecie odróżnić osoby śpiącej od takiej, która udaje, żeśpi, bo zmuszono ją do tego pistoletem? Spała, rzeczywiście- powiedział z wściekłością.- Ty nędzny gamoniu, z hukiemwylecisz z policji! Ja ci to załatwię!- Tak jest - odparł policjant.Stał na baczność, patrząc niewidzącymi oczami gdzieś222nad dachem jaguara - przypominał gwardzistę podczas para-_ _dy, który zaraz zemdleje, ale do końca się trzyma.__ = Przepraszam, panie komisarzu - wyjąkał._, W którą stronę pojechali?_ _ Na Londyn, panie komisarzu - odpowiedział policjantdreWnianym głosem_hyba trudno oczekiwać, żebyście zauważyli jego numeruszczypliwie mruknął Hardanger._XOW 973, panie komisarzu.Co!?x _ _OW 973.Możecie dalej uważać się za policjanta - burknął Har-danger.zakręcił szybę i znowu ruszyliśmy.Sierżant cicho mówiłdo _ mikrofonu.Może potraktowałem go trochę zbyt surowo - odezwałsię Hardanger.- Gdyby był na tyle bystry, żeby coś więcejzauważyć, to teraz słuchałby chórów anielskich, a nie naci-_,skał _ guziki, zmieniając światła.Przepraszam, że ci przerwa-łem Cavell.Nie szkodzi - odparłem w gruncie.rzeczy zadowolony,że na chwilę przestałem myśleć o Mary, której mordercagroził pistoletem.- Mówiłem o MacDonaldzie.Miał bzika napunkcie pieniędzy, a przy tym był sprytny.Bardzo sprytny.taki być, żeby tyle czasu się utrzymać w tej szpiegow-skiéj awanturze.Wiedział, że kradzież botuliny, bo Gregori zpewnością nigdy nie wspominał o swoim zamiarze zabraniarównież szatańskiego wirusa, pociągnie za sobą intensywneprzekopywanie życiorysów wszystkich podejrzanych, toznaczy osób pracujących w laboratorium numer jeden.Mógłtakże przypuszczać, że jego działalność szpiegowska spowo-_ duje ponowne sprawdzanie wszystkich naukowców.Wie-_ dział, że wszelkie znane szczegóły jego życia odnotowano wtajńych aktach, i był pewien, że niektóre z tych faktów, mia-nowicie związane zjego działalnością tuż po wojnie, zostaną223bez trudu właściwie zinterpretowane.Wiedział również, żeakta te trzymał szef bezpieczeństwa, Derry.Powiedział więcGregoriemu, że dopóki ich nie zobaczy, to nie ma mowyo żadnym interesie ani współpracy.MacDonald nie miałochoty narażać się na wpadkę podczas ewentualnegopóźniejszego śledztwa.Dlatego Easton Derry, albo raczej to, co z niego zoStało,leży teraz w piwnicy = cico rzekł Generał.- Tak Choć to tylko domysły.ale nie bezpodstawne.Poza aktami, które były potrzebne MacDonaldowi, Gregorichciał zdobyć jeszcze coś szyfr do zamka w drzwiach labora-torium ńumer jeden, znany wyłącznie Derryemu i dokto-rowi Baxterowi.Myślę, że załatwili to tak MacDonald po-prosił Derryego, żeby do niego przyszedł, bo ma mu cośważnego do powiedzenia.Derry się zjawił, a kiedy przekro-czył próg domu MacDonalda, to już było po nim.Zadbał oto Gregori, który czekał w ukryciu z pistoletem w ręku.Naj-pierw odebrali mu klucze klucze do sejfu, w który ę u siebiew domu trzymał akta.Szef bezpieczeństwa zawsze ma teklucze przy sobie.Potem próbowali go zmusić, żeby zdradziłim szyfr do drzwi laboratorium.Próbował rz namnieGregori.nie sądzę, żebMacDonald brał w tym udział,choć zapewne o tym wiedział, albo nawet przy tym był.Może G ł_w ek o _ kłon łkowicie stuknięty, lecz to psycho-nościach sadystycznych, najwyraź-pa Ji Td pi kr _ Wy b rezy przypomnieé Derryego, głowęnalda.a i sposób, wjaki powiesił MacDo-1 w ten sposób sobie zaszkodził - os ate wtrącił Hardan-ger
[ Pobierz całość w formacie PDF ]