Home HomePsychosis and Spirituality Consolidating the New Paradigm ed by Isabel Clarke 2nd Edn (2010)Brzezińska Anna Wykłady z psychologii rozwoju człowieka w pełnym cyklu życiaZen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st EdnAronson Elliot Psychologia spoleczna Serce i umysl(eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. ILumley Brian Nekroskop IIIBinek TadeuszKossakowska Maja Lidia Siewca WWolski Marcin Tragedia Nimfy 8Elaine Cunningham Obrzed Krwi (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Potrzeba podtrzymy-wania i podwyższania własnej samooceny jest u człowie-ka czymś niezwykle przemożnym i ogromnym.Samooce-ny nie waham się porównywać do potwora, który ciąglenienasycony kieruje naszymi zachowaniami.Niektóre ba-dania wskazują, że samoocena może być czymś cenniej-szym nawet niż życie jednostki.18Jeśli tak, to o ileż łatwiej nasz potwór może popychaćnas do kłamstwa! Badając aspekty samowartościowania,psychologowie wyróżnili tzw.publ i czną i prywat -ną samoocenę.Publiczna to sfery naszego funkcjo-nowania, które podlegają ocenie innych ludzi.To wszel-kie działania, które odbywają się na scenie życia społecz-nego.Tutaj szczególnie ujawniają się zachowania obron-ne, a co za tym idzie kłamstwa na użytek  potwora".Pry-watna część samooceny to nasze wewnętrzne  lustro", nie-widoczne dla innych.Jest pełne skrzywień i złudzeń, alejest niedostępne dla innych.To teren, na którym docho-dzi do wielu aktów samookłamywania.Obie samoocenynie są jednak zupełnie niezależne od siebie.Przeprowa-dzone eksperymenty pokazały, że zagrożenie samooceny pu-18Czytelników zainteresowanych zagadnieniami samooceny odsy-łam do przystępnie napisanej książki: D.Doliński, Orientacja defen-sywna.Wyd.Instytutu Psychologii PAN, Warszawa 1993. Dlaczego ludzie kłamią? - Motywy 111blicznej, powoduje również zagrożenie samooceny prywat-nej.A więc publiczny spektakl, który odgrywamy, nie pozo-staje bez wpływu na naszą prywatną ocenę samych siebie.Jak powstaje samoocena? Od narodzin aż po wczesnedzieciństwo jedynym zródłem zaspokajania naszych po-trzeb, w tym poczucia bezpieczeństwa, są nasi rodzice.Faktycznie jesteśmy od nich całkowicie zależni, podobniejak nasze przetrwanie zależy wyłącznie od nich.Wraz zrozwojem biologicznym postępuje też rozwój samoświado-mości, zdolność do refleksji.Jednocześnie opieka i czu-łość ze strony rodziców przestają być bezwyjątkowe i cał-kowite, zaczynają zależeć od naszego zachowania, od tegoczy jesteśmy dobrą dziewczynką, dobrym chłopcem.Togłówny mechanizm rozwoju samooceny - kształtowanejgłównie na podłożu biologicznej zależności.Jeśli bowiemjako dzieci szybko i sprawnie nauczymy się wartościowaćwłasne zachowania, zapewnimy sobie stałą opiekę w sen-sie biologicznym i życie wolne od lęku i niepewności.Zczasem rolę zródła ocen przejmuje środowisko społeczne ikultura, która dostarcza niezliczonej ilości wzorców dlasamooceny.Przy czym należy tutaj poczynić drobną uwa-gę.Samoocena nie jest tożsama z ogólnie przyjętymi war-tościami moralnymi.Tak jak uczymy się, w oparciu o in-formacje zwrotne udzielane nam przez rodziców,, być  do-brym chłopcem/dziewczynką", tak samo w procesie socja-lizacji możemy uczyć się roli  dobrego nauczyciela", alerównież  dobrego terrorysty, księdza, czy oszusta".Zależyto od wzorca kulturowego, który przyjęliśmy.Raz ukształtowana potrzeba samooceniania się, pod-wyższania poczucia własnej wartości pozostaje u wszyst-kich, zdrowych psychicznie, ludzi aż po kres ich życia.Trudno też raz na zawsze nakarmić naszego  potwora",podobnie jak trudno najeść się na zapas.Jesteśmy zatemskazani na karmienie go, tak samo jak na spożywaniecodziennych posiłków.Nic dziwnego zatem, że samoocenapopycha nas niejednokrotnie do łgarstwa.Jak pokazałaanaliza badań przedstawionych na początku tego rozdzia-łu, 80% wypowiadanych kłamstw dotyczy ich autorów.Kła-miemy zatem przede wszystkim o sobie.Głównym zaś r114 Rozdział IImotywem jest obrona bądz podwyższanie samooceny.Ajak to się odbywa? Spójrzmy na tę uroczą historię.W drodze powrotnej wdepnęliśmy do małej gospody nad Ta-mizą, żeby nieco odsapnąć i - wszyscy wiedzą, po co jeszczewstępuje się do gospody.(.) W milczeniu wodziliśmy ocza-mi po izbie.Wzrok nasz zatrzymał się na okrytej kurzemszklanej gablotce, wiszącej wysoko nad kominem.Znajdo-wał się w niej pstrąg.Podziw mnie ogarnął.Była to rybawprost potwornych rozmiarów.(.)- Aha! - powiedział stary widząc, że patrzymy na pstrąga.-Piękny okaz, co?- Nadzwyczajny - szepnąłem.Jerzy zapytał jegomościa, ile może, jego zdaniem, ważyć tenpstrąg.- Osiemnaście funtów, sześć uncji - odparł nasz nowy przy-jaciel wstając i zdejmując marynarkę z kołka.Tak - dodał.-Trzeciego lipca będzie szesnaście lat, jak go złowiłem.Wzią-łem go tuż za mostem, na piskorza.Słysząc, że się pokazałna rzece, powiedziałem: już ja go dostanę, i tak się stało.Wiele takich okazów panowie dziś tutaj nie zobaczą, jakmyślę.Dobranoc, panowie, dobrej nocy życzę.I wyszedł.Zostaliśmy sami.Po tym, cośmy usłyszeli, nie mogliśmy oczu oderwać od pstrą-ga.Była to, doprawdy, wspaniała ryba.Jeszcześmy się nanią patrzyli, gdy miejscowy woznica, który właśnie zajechałdo gospody, stanął w drzwiach izby z kuflem piwa w ręku.Spojrzał na pstrąga.- Nielicha rybka, co?  powiedział Jerzy zwracając się doprzybysza.- Ano, nielicha, można powiedzieć, panie szanowny - odparłtamten [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •