[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„Musisz się.operować, Pantaleonku”, szepce macierzyńskim tonem pani Leonor.„Poddaj się operacji, kochany”, powtarza cichutko Pochita.„Niech ci je w końcu wytną, stary, wtóruje porucznik Luis Rengifo B^lores, to łatwiejsze niż nacięcie napletka i w miejscu mniej niebezpiecznym dla męskości.” Major Antipa Negron z wojskowej służby zdrowia ryczy ze śmiechu: „Odetnę głowy tym trzem krwawnicom za jednym zamachem, pójdzie jak po maśle, kochany Pantaleonie.”Wokół stołu operacyjnego zachodzi seria przemian, hybryd i połączeń, które dręczą go bardziej niż milcząca krzątanina lekarzy i pielęgniarek w białych pantofelkach czy oślepiające kaskady światła, które posyłają w jego stronę reflektory lamp.„Nie będziecie, poluczniku, cielpieć nic a nic”, podtrzymuje go na duchu Tygrys Collazos, który oprócz głosu ma również skośne oczy, trzęsące się ręce i słodki uśmiech Chińczyka Poriirio.„Szybciej, łatwiej i z mniejszymi konsekwencjami niż usunięcie zęba, Pantaleonku”, zapewnia jakaś pani Leonor, której biodra, podbródek i piersi nadęły się i zaczęły się przelewać, aż nabrały kształtów Leonor Curinchili.Ale tam, też pochylone nad Stołem operacyjnym, na którym ułożono go w pozycji ginekologicznej - między jego rozwartymi nogami manipuluje lancetem, watkami, nożyczkami, naczyńkami doktor Antipa Negrón - stoją dwie kobiety tak nierozdzielne i tak różne od siebie jak partnerzy w pewnych parach, które teraz krążą w jego głowie i przywracają go dzieciństwu, początkom młodości (Flip i Flap, Mandrake i Lotario, Tarzan i Jane): góra tłuszczu okryta hiszpańską mantylką i dziewczynka-babcia, w dżinsach, z grzywką i dziobami po ospie.Niemożność dowiedzenia się, co tu robią ani kim są - ale ma mgliste wrażenie, że już kiedyś je widział, jakby przelotnie, w tłumie ludzi - powoduje w nim bezgraniczną udrękę i nie próbując nawet się powstrzymać uderza w płacz.„Proszę się ich tak nie bać, to pierwsze poborowe Służby Wizytantek, czyżby nie poznawał pan Cyculki i Sandry? Już je panu przedstawiłem zeszłej nocy w Domu Ciuciumamy”, uspokaja go Juan Rivera, popularny Ciupelek, który zrobił się jeszcze mniejszy i jest małpką, która wdrapała się na krągłe, gołe, szczupłe ramiona smutnej Pochity.Czuje, że mógłby umrzeć ze wstydu, wściekłości, rozczarowania, strachu.Chciałby krzyczeć: „Jak śmiesz odkrywać sekret przed moją mamą i Pochą? Karle, wymiocie, plemniku! Jak śmiesz mówić o wizytantkach przed moją żoną, przed wdową po moim nieboszczyku tatusiu?” Ale nie otwiera ust, tylko poci się i cierpi.Doktor Negrón zakończył swoją robotę i prostuje się trzymając w dłoni krwawiące strzępy, które on dostrzega tylko przez sekundę, gdyż na pewien czas zamyka oczy.Lada chwilą jest coraz, bardziej zraniony, znieważony, i przerażony.Tygrys Couazos ryczy ze śmiechu: „Trzeba stawić czoło rzeczywistości i nazywać rzeczy po imieniu: żołnierze muszą rżnąć i wy im tego dostarczycie, albo was rozstrzelamy salwami z plemników.” „Wybraliśmy posterunek w Horcones na próbną operację Służby Wizytantek, Pantoja”, oświadcza mu ze swadą generał Victoria i chociaż on, celując oczyma, rękami w panią Leonor, w kruchą i bladą Pochitę, błaga o dyskrecję, powściągliwość, odroczenie, zapomnienie, generał Victoria napiera: „Już wiemy, że oprócz Sandry i Cyculki zakontraktowaliście Iris i Lalitę.Niech żyją cztery muszkieterki!” On, u kresu niemożności zaczyna znowu płakać.Ale teraz, wokół jego łóżka rekonwalescenta, pani Leonor i Pochita patrzą na niego z miłością i czułością, bez najmniejszego cienia złośliwości, z manifestacyjną, cudowną, balsamiczną nieświadomością odbijającą się w oczach: nic nie wiedzą.Czuje ironiczną radość, która rozlewa się po jego ciele i kpi z samego siebie: skąd mogą wiedzieć o Służbie Wizytantek, jeśli to się jeszcze nie wydarzyło, jeśli jeszcze jestem szczęśliwcem i porucznikiem i nawet jeszcze nie wyjechaliśmy z Chiclayo? Ale właśnie wchodzi doktor Negrón w towarzystwie młodej i uśmiechniętej pielęgniarki (poznaje ją i rumieni się: Alicja, przyjaciółka Pochyl), która niesie w ramionach, jak niemowlę, irygator.Pochita i pani Leonor wychodzą z pokoju żegnając go od drzwi ruchem ręki, Współczującym, prawie tragicznym.„Kolana rozsunąć, usta całują materac.zadek w górę”, komenderuje doktor Antipa Negrón.I tłumaczy: „Minęły dwadzieścia cztery godziny i nadeszła chwila oczyszczenia żołądka.Te dwa litry solonej wody zmuszą was do wyrzucenia z siebie wszystkich grzechów śmiertelnych i powszednich, które popełniliście w swym życiu, poruczniku.” Wsunięcie rurki w odbytnicę, mimo wysmarowania wazeliną i prestidigitatorskiej zręczności lekarza1, wyrywa z niego krzyk.Ale teraz płyn wlewa się cierpłem, które nie jest już bolesne, jest nawet przyjemne.Przez minutę woda bezustannie wpływa bulgocąc, nadymając jego brzuch, podczas gdy porucznik Pantoja z zamkniętymi oczyma myśli zawzięcie: „Służba Wizytantek? Nie zaboli mnie, nie zaboli mnie.„Znowu krzyczy: doktor Negrón wyciągnął rurkę i między nogi wsunął watkę.Pielęgniarka wychodzi niosąc pusty irygator.„Do tej pory nie poczuliście żadnych boli pooperacyjnych, prawda?”, pyta lekarz.„Tak jest, panie majorze”, odpowiada porucznik Pantoja, podczas gdy z trudem odwraca się, siada, wstaje, ręką przyciska watkę, którą pośladki trzymają w szczypcach, i podchodzi do ustępu, sztywny, jakby kij połknął, obnażony od pasa w dół, prowadzony pod rękę przez doktora, który obserwuje go z życzliwością, nawet z odrobiną współczucia.Mały płomień zaczął wciskać się w odbytnicę, słoniowaty żołądek przeżywa teraz skręty, szybkie kurcze i gwałtowne dreszcze elektryzują jego kręgosłup
[ Pobierz całość w formacie PDF ]