Home HomeKunzru Hari Impresjonista (2)Jones James Stad do wiecznosciBaldacci DavArystoteles O duszy (4)Linux Installation and Getting StartedDenning Troy Gwiazda po gwiezdzie (SCAN dalYoung Samantha Wszystkie odcienie pożądaniaJohn Toland Bogowie wojny t.2Corel PHOTO PAINT (6)Prus Lalka I
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfr.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .To trwa od tygodni.Może powinniśmy coś powiedzieć?- Co na przykład?- Nie wiem.Zapytać go, co się dzieje.Gittens rzuca mu miażdżące spojrzenie.Morgan unosi ręce w geście oznaczającym, że przyjmie wszelkie możliwe zarzuty pod swoim adresem: oskarżenie o sentymentalizm, wścibstwo czy zniewieściałość.W trakcie podróży z Marsylii Gittens dał mu wyraźnie do zrozumienia, czego mu brak.Na przykład wyczucia.I powściągliwości.Wychodzi na to, że najlepiej nie pytać Bridgemana, co się dzieje.Jakiś przekupień staje przed nimi z koszem pełnym niewielkich drewnianych figurek.Kiedy obaj machają odmownie ręką, idzie naprzykrzać się Bridgemanowi.- Figurka, panie?Jonathan spogląda na rzeźby.To postacie Anglików, mali kolonia-liści w białych mundurach i monstrualnych hełmach na głowie.Ich oczy, usta i nosy są przesadnie wielkie i wyraziste.Sztywni i wyprostowani wyglądają niezmiernie oficjalnie.- Ile?Mężczyzna podaje cenę.Jonathan targuje się i po paru minutach w jego torbie lądują dwie figurki.Sprzedawca odchodzi, a Jonathan wraca do negocjacji z urzędnikami i pilnowania rozładunku bagaży ekspedycji.Od tygodni jest nieobecny duchem.Pochłaniają go myśli o Star.Jego wewnętrzny projektor wyświetla mu na okrągło scenę w barze: Sweets siada, całuje Star.Siada.Całuje Star.Siada, całuje, siada, całuje.Te same kadry powtarzane do znudzenia.Jonathan nie potrafi uporządkować zamętu myśli wywołanego tym pocałunkiem.Wciśnięty w fotel umysłu, z drżącymi kolanami wspartymi o czerwony plusz oparć rzędu przed nim, zmuszony mrużyć oczy, chciałby opuścić widownię, ale przygważdża go do miejsca ta bezładna ciżba ludzka.W trakcie podróży statkiem większość czasu spędzał na leżaku.Zza ciemnych okularów wpatrywał się w Atlantyk.Każdego dnia przesiadywał na pokładzie godzinami i tak długo obserwował linię zetknięcia wody i nieba, aż wyparł ją ze świadomości, a jego świat stał się jednolitą, ruchomą szarą masą.Wieczorami stał przy balustradzie i patrzył na nęcącą toń rozkołysanej wody uderzającej o burtę.Wsparty o tę samą balustradę, obserwował profesora Chapela w trakcie porannej przechadzki.Władcza, imponująca postać wypinała brzuch i rozchylała nozdrza niczym wrota.Profesor przypominał właściciela ziemskiego, który w swej łaskawości wpuszcza świeże powietrze, by poswawoliło we włościach jego płuc.Kiedy zdjął panamę, żeby otrzeć z potu łysiejącą czaszkę, ta zajaśniała oślepiającym blaskiem.Kiedy wiatr rozwiał mu resztki siwych włosów, te utworzyły wokół głowy aureolę.Stanąwszy twarzą w twarz z tak jawnym świadectwem niezwykłości, Jonathan nabrał otuchy.Miał przed sobą mądrego, dobrego człowieka.Ciągle był jego asystentem.Obaj byli na najlepszej drodze do poszerzenia granic antropologii.Czy mógłby marzyć o bardziej chlubnym celu?Ale bez Astarte antropologia wydaje się mniej kusząca niż przedtem.Obrany kurs budzi wątpliwości, igła kompasu drga i wiruje wokół tarczy.Jonathan szuka w pamięci, co czytał o podróżnikach, o tym, jak radzą sobie z osamotnieniem.Star była ostatnim kawałkiem jego układanki.Dopiero z nią Jonathan Bridgeman byłby całością.Po załatwieniu formalności związanych z odprawą Jonathan chowa do kieszeni formularze opatrzone nieczytelnymi pieczęciami licznych urzędników i rusza przez halę w poszukiwaniu reszty.Czekają na niego w towarzystwie wysokiego młodego Murzyna bez butów, w białych szortach, fezie i białym chałacie z wysokim kołnierzykiem.- To Famous - oznajmia profesor.- Famous - potwierdza mężczyzna z uśmiechem.- Wielki boy w ICR.Kierować trzy małych boy.Przyjechać zabrać was do ICR.Imperial River Club przeżywał na pewno lepsze dni, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, kiedy to było.Bungalow, stojący na spękanej ziemi w samym środku parceli położonej powyżej poziomu delty rzeki, może poszczycić się podjazdem oznaczonym pomalowanymi na biało kamieniami, masztem z wypłowiałym Union Jackiem na szczycie oraz parą miniaturowych armat umieszczonych po obu stronach frontowej werandy, których rdzewiejące lufy wycelowane są w miasto.Od plaży dzieli go mniej więcej pół mili.Wystarczająco daleko, by stłumić odgłosy z nabrzeża i targu; za blisko, by uchronić przed odorem ścieków, który wdziera się przez okna w dni, kiedy wiatr nie wieje od morza.Smród po części tłumaczy odosobnienie tego miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •