[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy porucznik BobGreenman, ubrany w lekką koszulkę i szorty, zszedł do podwodnego statkunaprawczo-ratowniczego URPS, żeby przyłączyć się do grupy swoich przy-jaciół - nurków i rozpocząć procedurę kontrolną przed zanurzeniem, hakpomocniczej wyciągarki został opuszczony za rufę, w gotowości do wodo-wania.Greenman ułożył się w pozycji na brzuchu obok porucznika VictoraManninga i założył na głowę słuchawki.- Dajcie mi próbę audio - powiedział, sprawdzając pomiary ciśnienia.- Przyjąłem Bob, słyszymy cię - odpowiedziano z kontroli.- Gotowy do listy numer jeden - potwierdził Greenman i zaczęły sięróżne procedury kontrolne.Kapitan Connolly nadal spiesznie prowadził LaSalle zgodnie ze wskazaniami AWACS do punktu, gdzie Mig uderzył wwodę, przekazując wiadomość zarówno do Greenmana jak i do Manninga,że przewidywany czas przybycia na miejsce to dziesięć minut i żeby byligotowi do zanurzenia natychmiast po przybyciu.Rozdział Czterdziesty SzóstyBaza Gonzo.USNS George Washington CVN 9006:55 czasu lokalnego (03:55 GMT)Wszyscy na pokładzie George Washingtona pracowali gorączkowo nadprzywróceniem działania głównych systemów i chociaż okręt miał już po-nownie zasilanie wraz z możliwością katapultowania, każdy dział pracowałintensywnie nad przywróceniem sprawności wszystkich urządzeń.Techni-cy wyczerpali wszystkie magazynowe zapasy, a jako że odbudowa lubłączenie części było prawie niemożliwe, z ociąganiem pogodzili się z ko-niecznością czekania na przybycie posiłków.Posługiwanie się radiem krót-kiego zasięgu było już wykonalne, ale nie było żadnej podstawowej łącz-ności, radaru, nukleoniki ani systemów obronnych.Chociaż samotny Hor-net pozostawał na stanowisku ponad Grupą Szóstą, jego możliwości obro-ny swych podopiecznych były w praktyce bliskie zeru.Obszerny raport oobecnej sytuacji był stale uzupełniany nowymi danymi, przesyłanymi terazdo Philadelphii za pomocą dwukierunkowego aparatu radiowego krótkiegozasięgu, bo podobny aparat został dostarczony na Philadelphię przez parumarynarzy łodzią, opuszczoną na wodę z rufy George Washingtona.Ra-porty te były retransmitowane dalej via NAVSAT do Pentagonu.OkrętyGrupy Szóstej, odzyskawszy część napędu, zajęły swoje właściwe pozycjewokół lotniskowca.Na zewnątrz, na pokładzie startowym lotniskowca, Hawksworth szyko-wał się do wejścia na pokład Harriera.Gurney uścisnął rękę Hawkswortha.- Proszę podziękować kapitanowi Smithowi ode mnie.Jesteśmywdzięczni za jego zainteresowanie.- Podziękuję, panie kapitanie.Jestem pewien, że w podobnych oko-licznościach zrobilibyście to samo dla nas - odpowiedział Hawksworth.-Przykro mi raczej, że muszę odlatywać tak wcześnie, ale mój szef życzysobie mojego natychmiastowego powrotu.Poza tym, gdybym pozostał tudłużej, moja staruszka mogłaby zarobić tu jakiegoś kopniaka za zbyt długieparkowanie.Mam jedynie nadzieję, że zdołacie odkryć, co spowodowało towszystko zanim ktoś, ktokolwiek to był, dobierze się i do nas.227- I ja ją mam - zgodził się Gurney.- Jeśli wolno mi to powiedzieć, panie kapitanie, wygląda pan teraz oniebo lepiej, niż kiedy pierwszy raz zszedłem na pokład - powiedział po-godnie Hawksworth.- No cóż, kiedy się czuje tą bryzę, toczącą się wzdłuż pokładu, to mo-że to zdziałać cuda.Hawksworth odwrócił się i wspiął się po stopniach do kabiny, Pegasus103 obudził się do życia, klocki zostały odciągnięte i po sygnale od kie-rownika startów jednomiejscowy Harrier przekołował w rejon startu iuniósł się łagodnie w poranne powietrze, zwracając się na północ z powro-tem w kierunku HMS Conningtona.Kapitan Gurney zszedł z powrotem w dół do głównych pomieszczeńłączności, przylegających do C/Ci znalazł komandora Treedle, siedzącegoprzy biurku, przy jasnym świetle, oglądającego przez mikroskop płytkęobwodu drukowanego.- Czy jest coś interesującego, John? - zapytał Gurney siadając na rogubiurka Treedle'a.- Niespecjalnie - odpowiedział Treedle odchylając się do tyłu w swymfotelu i ścierając zmęczenie z oczu.- Wszystko co wiem to tyle, że każdapojedyncza sztuka z naszych dwudziestu ośmiu aparatów radiowych wy-siadła, włączając w to, co martwi mnie najbardziej, aparat Morse'a.Nasicywilni koledzy rozdłubali już te płytki na drobinki i powiedzieli mi, żewszystko jest w zasadzie nienaruszone.Jedyną rzeczą, która różni tą tutajpłytkę od tej funkcjonującej normalnie jest, że jej pamięć wzięła urlop, a jejprogramy kręcą się po prostu w kółko bez końca, jakby ich świadomośćzostała ogłuszona.Jednakże, co ciekawe, w zespole obwodów elektrycz-nych aparatu Morse'a nie ma ani jakiejkolwiek pamięci, ani płytek obwo-dów drukowanych, a on wysiadł także.- Może zawiódł z innego powodu? - powiedział Gurney.- Być może, ale jeżeli nie, to cokolwiek czy ktokolwiek to zrobił, wie-dział z pewnością jak nas kompletnie unieruchomić.Czy wiedział pan, żenawet kuchenki mikrofalowe w kambuzie wysiadły także? - powiedziałTreedle, spoglądając wreszcie na Gurney'a, by dostrzec jego zmartwionątwarz.- Nie wiedziałem.- No cóż, wszystko co mogę powiedzieć, to tyle, że jeżeli nie odkry-jemy przyczyny tego wszystkiego i nie odkryjemy jej szybko, to ten, kto-kolwiek to zrobił, może po prostu zrobić to samo w Bahrajnie i zupełnie228unieruchomić naszą osłonę powietrzną lub pozbawić nas możliwościochrony strefy zakazu lotów na północy.Independence, na przykład, możebyć następny.- Wiem.Jakie w tej chwili podejmujesz kroki? - zapytał Gurney, przy-gotowując się do wyjścia.- Mam tu trójkę naszych najlepszych chłopaków, pracujących nadzmontowaniem zestawu, który będzie mógł nawiązać łączność może choć zHammerem, jeśli nie bezpośrednio z NAVSAT.- %7łeby być szczerym, John, nie bardzo mogę pojąć, jak to może być,że przy całym naszym zaawansowaniu i wszystkich tych systemach rezer-wowych, musimy od zera montować jakiś zestaw, żeby odzyskać łącznośćz dowództwem - zauważył nieco lekceważąco Gurney, zarówno stwierdza-jąc to, jak i zadając pytanie.- Każdy zestaw jest obecnie konstruowany z użyciem różnych rodza-jów pamięci, które służą do zarządzania częstotliwościami i ich łączenia,klarowania dzwięku i monitorowania systemów.Stały się one taką inte-gralną częścią obecnych aparatów radiowych wszelkiego rodzaju, że kiedyone zawiodą, cały aparat zawodzi także.To tyle o nowoczesnej technologii.- Uważasz, że nowoczesna technologia jest zła?Treedle uśmiechnął się.- Stare urządzenia, które mieliśmy na Sarze, by-ły uzależnione, podobnie jak wszystko inne, od pary, która utrzymywała jew ruchu.Nie posiadały żadnych układów scalonych, żadnego silikonu,tylko kilka rurek i parę kondensatorów.Jeżeli taka maszynka zostałabyzaatakowana w ten sposób, mogłaby zakaszleć i charczeć przez chwilę, alepózniej nabrałaby powietrza i działałaby dalej tak, jakby się nic nie stało.W ostateczności dział łączności byłby zdolny utrzymywać działania nawetwtedy, gdyby inna część okrętu ucierpiała.- I przypuszczam, że nie mamy już na okręcie żadnego z tych starychaparatów radiowych? - zapytał Gurney, pocierając kark
[ Pobierz całość w formacie PDF ]