Home HomeCharles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)Jeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwaJohn Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwaKos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza hunyWiktor Suworow AkwariumDarwin Charles O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnegoMakuszynski Kornel O dwoch takich co ukradli ksiezDownum Amanda Kroniki Nekromantki 01 Tonące Miasto
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • soundsdb.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zatęsknił za ostrygami po’boy u Franky’ego i Johnny’ego na grobli, za słodkimi bułeczkami od Maspero przy Decator w Dzielnicy, za piwem Dixie w Chart Roomie przy Bourbon Street, za cykorią i bagietkami w Cafe du Monde, za wszystkim tym, co zostawił tam przed dwudziestu laty.Ale przestępczość w Nowym Orleanie kwitła i jego elegancki, spor­towy samochodzik mógłby stać się czyimś łupem.Złodziej, który by go ukradł i otworzył bagażnik, miałby tęgi fart.Nie, żaden złodziej mu nie groził, nie grozili mu również ci z drogówki, ponieważ nigdy nie prze­kraczał dozwolonej prędkości.Był kierowcą doskonałym: przestrzegał wszystkich przepisów i uważał na każdy napotkany samochód.Na drodze numer 90 spowolnił go ruch i przez godzinę wlókł się na wschód przez Long Beach, Gulfport i Biloxi.Tuż przy plaży, wzdłuż rzędu nowych, lśniących tuż nad wodą kasyn, hoteli i restauracji.Ha­zard dotarł na wybrzeże równie szybko jak na tereny rolnicze w Tunice.Przeciął zatokę Biloxi i wjechał do hrabstwa Jackson.Pod Pascagoula zobaczył migający neon - ZJEDZ ILE MOŻESZ - który za czternaście dolarów bez jednego centa zapraszał do szwedzkiego stołu a la Cajun.Speluna, bo speluna, ale miała dobrze oświetlony parking.Przyjrzał się jej i stwierdził, że siedząc przy stoliku w oknie, będzie mógł mieć oko na samochód.Nieustanne obserwowanie samochodu wchodziło mu w krew.Na wybrzeżu były trzy hrabstwa.Na wschodzie graniczące z Alaba­mą hrabstwo Jackson, pośrodku hrabstwo Harrison, na zachodzie zaś graniczące z Luizjaną hrabstwo Hancock.Hrabstwo Jackson prospero­wało dzięki miejscowemu politykowi, który mając chody w Waszyngto­nie, zasypywał miejscowe stocznie lukratywnymi zamówieniami rządo­wymi.Hrabstwo Harrison płaciło rachunki pieniędzmi z hazardu, za które budowano również szkoły i gmachy publiczne.Ale sędzia Atlee poje­chał do najmniej rozwiniętego i najsłabiej zaludnionego hrabstwa Han­cock, gdzie w roku 1999 odbył się proces, o którym nikt w Clanton nie wiedział.Po niespiesznej kolacji - potrawka z langusty w sosie krewetkowym z surowymi ostrygami - ponownie wyruszył na zachód.Biloxi, Gulfport - to, czego szukał, znalazł dopiero w Pass Christian: nowy parterowy motel z drzwiami wychodzącymi na parking.Okolica sprawiała wrażenie bezpiecznej, a parking był na wpół pusty.Zapłacił sześćdziesiąt dolarów gotówką i ustawił samochód jak najbliżej drzwi.Usłyszy jeden podej­rzany odgłos i w mgnieniu oka wyskoczy na dwór z rewolwerem Sę­dziego w ręku.Tym razem broń była nabita.W razie konieczności za­wsze mógł przespać się w audi.Hrabstwo Hancock zostało tak nazwane na cześć Johna Hancocka, tego od zamaszystego podpisu na Deklaracji Niepodległości.Gmach sądu, wzniesiony w centrum Bay St Louis w 1911.został niemal doszczętnie zmieciony przez huragan Camille w sierpniu 1969.Oko cyklonu upa­trzyło sobie Pass Christian i Bay St Louis, dlatego nie ocalał tam prak­tycznie żaden budynek.Zginęło ponad stu ludzi, wielu nigdy nie odnale­ziono.Ray przystanął przed historyczną tablicą na trawniku przed sądem, a potem jeszcze raz zerknął na swoje małe audi.Chociaż archiwa sądo­we były publicznie dostępne, ogarniało go jednak coraz większe zdener­wowanie.Archiwiści z Clanton strzegli dokumentów jak oka w głowie i zawsze sprawdzali, kto do nich przychodzi.W dodatku nie bardzo wie­dział, czego szuka ani od czego ma zacząć.Jednak najbardziej bał się tego, co może tam znaleźć.Wszedł do sekretariatu Sądu Słuszności i kręcił się tam na tyle dłu­go, żeby przykuć uwagę młodej ładnej dziewczyny z ołówkiem we wło­sach.- Mogę w czymś pomóc? - spytała.Miał w ręku adwokacki notatnik, jakby predestynowało go to do zaj­rzenia za wszystkie drzwi.- Trzymacie tu akta wszystkich spraw? - spytał, mocno przeciągając sylaby.Chyba przesadził, bo dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na niego tak, jakby źle się zachował.- Tak, protokoły ze wszystkich posiedzeń - odrzekła powoli, uznawszy, że nie jest zbyt rozgarnięty.- No i akta.Ray gorączkowo notował.- Są jeszcze protokoły z rozpraw - dodała po chwili - ale tu ich nie mamy.- Czy mógłbym przejrzeć te z posiedzeń? - spytał, chwyciwszy się pierwszej rzeczy, którą wymieniła.- Oczywiście.Z jakiego okresu?- Ze stycznia ubiegłego roku.Zrobiła dwa kroki w prawo i zaczęła stukać na klawiaturze kompute­ra.Ray rozejrzał się po sali.Biurka, sekretarki.Jedne coś pisały, inne układały akta.jeszcze inne rozmawiały przez telefon.Kiedy był w se­kretariacie Sądu Słuszności w Clanton, widział tam tylko jeden kompu­ter.Hrabstwo Hancock wyprzedzało ich o dziesięć lat.Dwóch siedzących w kącie adwokatów piło kawę z papierowych kub­ków i rozmawiało szeptem o ważnych sprawach.Leżały przed nimi księgi wieczyste sprzed dwustu lat.Obydwaj mieli okulary na czubku nosa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •