Home HomeCharles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)Jeffrey Schultz Critical Companion To John Steinbeck, A Literary Reference To His Life And Work (2005)John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwaJohn Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwaKos Kala, Selby John Moc aloha i wiedza hunyMary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)Chalker Jack L Swiaty Rombu Charon Smok u wrotSCARROW, Alex TIME RIDERS 3 Kod ApokalipsyGrisham John Komora (SCAN dal 1018)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Tak mi się wydawało, że skądś znam to nazwisko.- Skąd?- Właśnie siedzi przy moim biurku.Wczoraj wieczorem w ramach czystki policja zgarnęła go w parku Lafayette’a, naprzeciwko Białego Domu, i wywiozła na Logan Circle.To twój szczęśliwy dzień.Wyszedłem za nią na korytarz.Siedzący przy biurku Deese bardzo przypominał DeVona Hardy’ego - dobiegał pięćdziesiątki, miał szpakowate włosy i brodę, nosił wielkie okulary przeciwsłoneczne i był bardzo grubo ubrany, jak wszyscy bezdomni o tej porze roku.Popatrzyłem na niego z daleka i zapukałem do Greena, żeby przekazać mu radosną wiadomość.Razem podeszliśmy do Deese’a, Mordecai wziął na siebie rolę przesłuchującego.- Bardzo przepraszam - zaczął łagodnym tonem.- Nazy­wam się Mordecai Green i jestem jednym z pracujących tu adwokatów.Czy mógłbym zadać panu kilka pytań?Obaj spoglądaliśmy na niego z góry.Wyraźnie speszony, powoli uniósł głowę i bąknął:- Chyba tak.- Pracujemy nad pewną sprawą dotyczącą ludzi, którzy mieszkali w starym magazynie przy skrzyżowaniu New York i Florida Avenue.- Ja też tam mieszkałem - odparł szybko Deese, ja zaś odetchnąłem z ulgą.- Naprawdę?- Tak.Wywalili nas stamtąd.- Wiem, właśnie dlatego założyliśmy sprawę.Reprezen­tujemy część osób, które zostały wyrzucone, gdyż naszym zdaniem eksmisja była bezprawna.- Święta racja.- Jak długo pan tam mieszkał?- Ze trzy miesiące.- Płacił pan czynsz?- Pewnie.- Komu.- Takiemu jednemu o imieniu Johnny.- Ile?- Sto dolców na miesiąc, w gotówce.- Dlaczego w gotówce?- Bo on nie chciał żadnych papierków.- Nie wie pan, kto był właścicielem magazynu?- Nie - odparł z ociąganiem.Pocieszyłem się trochę.Jeśli Deese nie wiedział, że magazyn należy do Gantry’ego, to nie musiał się obawiać jego zemsty.Mordecai przysunął sobie krzesło i usiadł, po czym przystąpił do sedna sprawy.- Chcielibyśmy włączyć pana do grona naszych klientów.- Co to oznacza?- Zaskarżyliśmy ludzi odpowiedzialnych za tę eksmisję.Chcemy udowodnić, że postąpiono nieuczciwie, wyrzucając was wszystkich na ulicę.Dlatego z chęcią będziemy reprezen­tować również pana, występować w sądzie w pańskim imieniu.- Ale te mieszkania były urządzone nielegalnie, dlatego płaciliśmy czynsz w gotówce.- To nie ma znaczenia.Może uda się wywalczyć jakieś odszkodowanie.- Ile?- Jeszcze nie wiemy.Ale co ma pan do stracenia?- No.chyba nic.Pociągnąłem Mordecaia za rękę.Przeprosiliśmy klienta i wróciliśmy do gabinetu Greena.- O co chodzi? - zapytał szybko.- W świetle tego, co spotkało Kito Spiresa, byłoby dobrze zarejestrować zeznania Deese’a.I to już teraz.Mordecai podrapał się po brodzie.- Niezły pomysł.Spiszemy oświadczenie złożone pod przy­sięgą.Deese potwierdzi jego autentyczność własnym podpisem, Sofia go poświadczy.Gdyby coś się przydarzyło naszemu świadkowi, będziemy dysponowali prawomocnym dowodem.- Nie macie magnetofonu?Rozejrzał się szybko.- Gdzieś tu był.Naszły mnie obawy, że w tym bałaganie można by go szukać tygodniami.- A kamerę wideo?- Niestety, nie.Zamyśliłem się na chwilę.- Mógłbym przywieźć własną, gdybyście z Sofią zajęli go przez ten czas.- Nie wypuścimy go z ośrodka.- Świetnie.Powinienem wrócić za trzy kwadranse.Wybiegłem z biura, wskoczyłem do samochodu i ruszyłem w kierunku Georgetown.Dopiero pod trzecim numerem zapisanym w moim notesie złapałem Claire.Miała właśnie przerwę między wykładami.- Co się stało? - spytała zaniepokojona.- Chcę pożyczyć kamerę wideo.Bardzo mi się spieszy.- Nie wynosiłam jej z domu - odparła, cedząc słowa, jakby nie umiała się pogodzić z tą sytuacją.- Po co ci ona?- Do zarejestrowania zeznań.Nie masz nic przeciwko temu?- Raczej nie.- Znajdę ją na zwykłym miejscu w saloniku?- Tak.- Nie zmieniałaś zamków w drzwiach?- Nie.Ulżyło mi wyraźnie, chociaż sam nie umiałem sobie wyjaś­nić powodów.W każdym razie wciąż miałem klucze do mieszkania, mogłem tam wejść, kiedy tylko mi się spodoba.- A szyfru w systemie alarmowym?- Też nie.- Dzięki.Zadzwonię później.Usadowiliśmy Deese’a w pustym pokoju, w którym znajdo­wały się tylko regały zapchane starymi książkami, na krześle ustawionym na tle gołej ściany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •