[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak mi się wydawało, że skądś znam to nazwisko.- Skąd?- Właśnie siedzi przy moim biurku.Wczoraj wieczorem w ramach czystki policja zgarnęła go w parku Lafayette’a, naprzeciwko Białego Domu, i wywiozła na Logan Circle.To twój szczęśliwy dzień.Wyszedłem za nią na korytarz.Siedzący przy biurku Deese bardzo przypominał DeVona Hardy’ego - dobiegał pięćdziesiątki, miał szpakowate włosy i brodę, nosił wielkie okulary przeciwsłoneczne i był bardzo grubo ubrany, jak wszyscy bezdomni o tej porze roku.Popatrzyłem na niego z daleka i zapukałem do Greena, żeby przekazać mu radosną wiadomość.Razem podeszliśmy do Deese’a, Mordecai wziął na siebie rolę przesłuchującego.- Bardzo przepraszam - zaczął łagodnym tonem.- Nazywam się Mordecai Green i jestem jednym z pracujących tu adwokatów.Czy mógłbym zadać panu kilka pytań?Obaj spoglądaliśmy na niego z góry.Wyraźnie speszony, powoli uniósł głowę i bąknął:- Chyba tak.- Pracujemy nad pewną sprawą dotyczącą ludzi, którzy mieszkali w starym magazynie przy skrzyżowaniu New York i Florida Avenue.- Ja też tam mieszkałem - odparł szybko Deese, ja zaś odetchnąłem z ulgą.- Naprawdę?- Tak.Wywalili nas stamtąd.- Wiem, właśnie dlatego założyliśmy sprawę.Reprezentujemy część osób, które zostały wyrzucone, gdyż naszym zdaniem eksmisja była bezprawna.- Święta racja.- Jak długo pan tam mieszkał?- Ze trzy miesiące.- Płacił pan czynsz?- Pewnie.- Komu.- Takiemu jednemu o imieniu Johnny.- Ile?- Sto dolców na miesiąc, w gotówce.- Dlaczego w gotówce?- Bo on nie chciał żadnych papierków.- Nie wie pan, kto był właścicielem magazynu?- Nie - odparł z ociąganiem.Pocieszyłem się trochę.Jeśli Deese nie wiedział, że magazyn należy do Gantry’ego, to nie musiał się obawiać jego zemsty.Mordecai przysunął sobie krzesło i usiadł, po czym przystąpił do sedna sprawy.- Chcielibyśmy włączyć pana do grona naszych klientów.- Co to oznacza?- Zaskarżyliśmy ludzi odpowiedzialnych za tę eksmisję.Chcemy udowodnić, że postąpiono nieuczciwie, wyrzucając was wszystkich na ulicę.Dlatego z chęcią będziemy reprezentować również pana, występować w sądzie w pańskim imieniu.- Ale te mieszkania były urządzone nielegalnie, dlatego płaciliśmy czynsz w gotówce.- To nie ma znaczenia.Może uda się wywalczyć jakieś odszkodowanie.- Ile?- Jeszcze nie wiemy.Ale co ma pan do stracenia?- No.chyba nic.Pociągnąłem Mordecaia za rękę.Przeprosiliśmy klienta i wróciliśmy do gabinetu Greena.- O co chodzi? - zapytał szybko.- W świetle tego, co spotkało Kito Spiresa, byłoby dobrze zarejestrować zeznania Deese’a.I to już teraz.Mordecai podrapał się po brodzie.- Niezły pomysł.Spiszemy oświadczenie złożone pod przysięgą.Deese potwierdzi jego autentyczność własnym podpisem, Sofia go poświadczy.Gdyby coś się przydarzyło naszemu świadkowi, będziemy dysponowali prawomocnym dowodem.- Nie macie magnetofonu?Rozejrzał się szybko.- Gdzieś tu był.Naszły mnie obawy, że w tym bałaganie można by go szukać tygodniami.- A kamerę wideo?- Niestety, nie.Zamyśliłem się na chwilę.- Mógłbym przywieźć własną, gdybyście z Sofią zajęli go przez ten czas.- Nie wypuścimy go z ośrodka.- Świetnie.Powinienem wrócić za trzy kwadranse.Wybiegłem z biura, wskoczyłem do samochodu i ruszyłem w kierunku Georgetown.Dopiero pod trzecim numerem zapisanym w moim notesie złapałem Claire.Miała właśnie przerwę między wykładami.- Co się stało? - spytała zaniepokojona.- Chcę pożyczyć kamerę wideo.Bardzo mi się spieszy.- Nie wynosiłam jej z domu - odparła, cedząc słowa, jakby nie umiała się pogodzić z tą sytuacją.- Po co ci ona?- Do zarejestrowania zeznań.Nie masz nic przeciwko temu?- Raczej nie.- Znajdę ją na zwykłym miejscu w saloniku?- Tak.- Nie zmieniałaś zamków w drzwiach?- Nie.Ulżyło mi wyraźnie, chociaż sam nie umiałem sobie wyjaśnić powodów.W każdym razie wciąż miałem klucze do mieszkania, mogłem tam wejść, kiedy tylko mi się spodoba.- A szyfru w systemie alarmowym?- Też nie.- Dzięki.Zadzwonię później.Usadowiliśmy Deese’a w pustym pokoju, w którym znajdowały się tylko regały zapchane starymi książkami, na krześle ustawionym na tle gołej ściany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]