[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jednak pojawił się na sali jakiś tajemniczy agent, zwykły szpicel najęty przez re-prezentantów jednej bądz drugiej strony w celu śledzenia jego składu sędziowskiego.Strażnicy sądowi, chociaż umundurowani i uzbrojeni, są zazwyczaj całkiem niegroz-ni.Ci młodsi najczęściej pilnują porządku w głównym holu, na korytarzach oraz przedgmachem, by tłumić ewentualne manifestacje i zamieszki.Stąd też na sali rozpraw czu-wają starsi, zwykle dożywający emerytury.Sędzia Harkin powiódł smętnym wzrokiempo znajdujących się w pobliżu stróżach prawa.Willis stał w rogu sali, obok flagi narodowej, oparty ramieniem o ścianę i wygląda-ło na to, że jak zwykle spał z otwartymi oczami i rozchylonymi wargami, z kącika ustściekała mu na brodę strużka śliny.W głównym przejściu, na wprost stołu sędziow-skiego, lecz w odległości dobrych trzydziestu metrów, przy drzwiach czuwali Jip i Ra-sco.Ten pierwszy siedział w tej chwili na brzegu ławki i z okularami zsuniętymi na czu-bek mięsistego nosa czytał poranną gazetę.Kilka miesięcy wcześniej przeszedł operacjęstawu biodrowego i z trudem przychodziło mu stać przez wiele godzin, toteż wyjednałsobie zezwolenie na siadanie w ostatnim rzędzie w czasie obrad.Natomiast Rasco, naj-młodszy z nich, bo dobiegający dopiero sześćdziesiątki, znany był ze swej powolności.Z pewnością w korytarzu przed salą trzymali straż młodsi pracownicy, lecz ci byli zaję-ci obsługą wykrywacza metali.Przystępując do voir dire, Harkin zarządził pełną gotowość strażników, ale teraz, potygodniu przesłuchań świadków, początkowe podniecenie całkiem wygasło.Mimo ol-brzymiego zainteresowania, rozprawa okazała się jeszcze jednym nudnym procesem111cywilnym.Harkin pomyślał w końcu o ściągnięciu posiłków, ale przede wszystkim nie chciałspłoszyć agenta z widowni.Dlatego też pospiesznie napisał parę słów na kartce, któ-rą przekazał Glorii Lane, swojej sekretarce siedzącej przy niewielkim biurku przed jegostołem, nie opodal miejsca dla świadków.Opisał na niej podejrzanego osobnika i po-lecił Glorii, aby mu się ukradkiem dobrze przyjrzała, po czym wyszła z sali bocznymidrzwiami i wezwała szeryfa.Dla niego zamierzał przygotować dalsze szczegółowe in-strukcje, lecz te, jak na złość, okazały się już niepotrzebne.Po godzinnym przysłuchiwaniu się odpowiedziom Bronsky ego na zadawane pyta-nia Doyle miał już dosyć bezczynności.Dziewczyny nie było na sali i wcale nie spodzie-wał się jej tu ujrzeć, sumiennie wykonywał jednak polecenia.Ale zaniepokoiły go wia-domości przekazywane na kartkach, najpierw sędziemu, potem sekretarce.Szybko zwi-nął rozłożoną gazetę i bez kłopotów wymknął się z sali.Harkin patrzył na to z niedo-wierzaniem.W pierwszym odruchu przysunął sobie nawet mikrofon, jakby zamierzałpowstrzymać uciekającego mężczyznę, posadzić go przy swoim stole i zadać kilka py-tań.Ale w porę się pohamował.Doszedł do wniosku, że podejrzany osobnik może sięjeszcze pojawić w czasie rozprawy.Nicholas zerknął na sędziego, na którego twarzy widoczna była skrajna frustracja.Ich spojrzenia się skrzyżowały.Cable ponownie przerwał na krótko zadawanie pytań.Harkin niespodziewanie ude-rzył młotkiem i oznajmił: Ogłaszam dziesięciominutową przerwę.Przysięgłym należy się chwila wytchnie-nia.* * *Willis przekazał wiadomość Lou Dell, a ta zajrzała do sali konferencyjnej i zawoła-ła: Panie Easter! Czy mogłabym pana prosić na minutę?Nicholas poszedł za Willisem krętym wąskim korytarzem, który zaprowadził ichprzed boczne drzwi gabinetu sędziego Harkina.Ten był sam w pokoju, siedział bez togii popijał kawę.Wstał szybko, podziękował Willisowi i zamknął drzwi. Proszę usiąść, panie Easter rzekł, wskazując krzesło stojące przed zawalonympapierzyskami biurkiem.Nie był to jego prywatny gabinet, musiał dzielić pomieszczenie z dwoma innymi sę-dziami, którzy prowadzili rozprawy na tej samej sali obrad. Napije się pan kawy? Nie, dziękuję.Harkin usiadł z powrotem i pochylił się, opierając szeroko łokcie na brzegu biurka.112 Proszę mi powiedzieć, gdzie pan poprzednio widział tego mężczyznę.Nicholas chciał zachować utrwalone na kasecie wideo sceny z włamania na lepsząokazję, toteż teraz przytoczył wymyśloną wcześniej historyjkę. Wczoraj, kiedy po zakończeniu posiedzenia wracałem do domu, wstąpiłem dobaru Mike a na lody.To niedaleko, tuż za rogiem.Przy kontuarze obejrzałem się w stro-nę wejścia i dostrzegłem tego mężczyznę, jak zaglądał do środka.Nie mógł mnie zauwa-żyć, ale od razu skojarzyłem, że widziałem go już poprzednio.Kupiłem lody i posze-dłem dalej, miałem jednak wrażenie, iż facet mnie śledzi.Zacząłem więc kluczyć i lawi-rować.Zanim dotarłem do domu, zyskałem pewność, że faktycznie szedł za mną. I jest pan pewien, że widział go wcześniej? Tak, panie sędzio.Pracuję w sklepie z komputerami w pasażu handlowym i które-goś wieczoru, tuż przed zamknięciem, ten sam mężczyzna kręcił się przed witryną i za-glądał do sklepu.A kilka dni pózniej, gdy w czasie przerwy poszedłem do baru na koń-cu pasażu, z pewnością ten sam człowiek obserwował, jak piłem coca-colę.Harkin rozluznił się wyraznie, odchylił na oparcie fotela i przeciągnął palcami powłosach. Niech pan będzie ze mną całkiem szczery, panie Easter, i zdradzi, czy któryś z po-zostałych przysięgłych wspominał o tego typu zdarzeniu? Nie. A czy poinformuje mnie pan, gdyby coś takiego zaszło? Oczywiście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]