Home HomePsychosis and Spirituality Consolidating the New Paradigm ed by Isabel Clarke 2nd Edn (2010)Doyle Arthur Conan Przygody Sherlocka HolmesaDoyle Arthur Conan Studium w szkarłacieSusan C. W. Abbotson Critical Companion to Arthur MiArthur Avalon Shakta And ShaktiNemere Istvan Gagarin = kosmiczne klamstwo (SKosmiczne miasta w epoce kamienKosmiczne miasta w epoce kamien (2)Hobb Robin Czarodziejski Statek t1Masterton Graham Zwierciadlo Piekiel (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Jedynie drobna, czarująca stewardessa wydawała się całkowicie rozluźniona w jego obecności.Floyd szybko odkrył, że pochodziła z Bali i niosła ze sobą jakąś tajemniczość i dumę tej ciągle jeszcze dziewiczej wyspy.Najdziwniejszą i najbardziej oszałamiającą rzeczą, jaką zapamiętał z całej podróży, był pokaz klasycznych tańców z Bali, wykonany w stanie nieważkości, z cudownym, niebiesko-zielonym sierpem Ziemi znikającym w tle.Podczas podróży przewidziano jeden okres spoczynku.Wyłączono światła w kabinie i Floyd nakrył się elastycznym prześcieradłem, które zapobiegało odpłynięciu z kanapy.Wszystko to wyglądało dosyć prymitywnie, ale w stanie nieważkości jego niewy-ściełane posłanie było wygodniejsze niż najbardziej luksusowy materac na Ziemi.Po ułożeniu się na kanapie Floyd dość szybko usnął.Obudził się tylko raz, rozespany i na pół przytomny zastanawiał się nad pobliskim otoczeniem.Przez moment wydawało mu się, że znajduje się wewnątrz słabo oświetlonego chińskiego lampionu.Wrażenie to wywołała słaba poświata sącząca się z innych pomieszczeń.A potem powiedział sobie dobitnie i nie bez racji: “Idź spać, chłopie.To tylko zwykły prom na Księżyc”.Gdy się obudził, Księżyc zajmował połowę nieba i właśnie rozpoczynały się manewry hamujące.Szeroki łuk okien, zajmujących wypukłą ścianę przedziału pasażerskiego, odwrócony był w kierunku nieba i przez okna nie mógł dostrzec zbliżającego się globu.Przeszedł więc do kabiny sterowniczej.Tutaj, na pokazujących widok z tyłu statku ekranach telewizyjnych, obserwował ostatnie fazy lądowania.Zbliżające się góry księżycowe w niczym nie przypominały-ziemskich.Nie okrywały ich oślepiające czapy śniegu, nie rosła na nich niskopienna roślinność ani nie przesłaniały ich chmury.Mimo to gwałtowny kontrast światła i cienia nadawał im własne, niepowtarzalne piękno.Tutaj nie obowiązywały prawa ziemskiej estetyki.Ten świat został ukształtowany przez siły, których nie znała Ziemia; siły działające przez eony lat, obce młodej, zielonej planecie, z jej krótką epoką lodowcową, szybko wznoszącymi się i opadającymi morzami, i łańcuchami gór, które znikały jak mgła przed świtem.Tutaj wiek nie odgrywał żadnej roli.Nie istniała śmierć, ponieważ Księżyc nigdy naprawdę nie żył.Aż do teraz.Lądujący statek znajdował się niemal dokładnie nad linią oddzielającą noc od dnia.Poniżej ujrzeli chaos postrzępionych cieni i wspaniałe, samotne szczyty skąpane w pierwszych promieniach powolnego, księżycowego świtu.Miejsce, nad którym lecieli, nie nadawałoby się do lądowania nawet przy pomocy wszystkich urządzeń elektronicznych, w jakie wyposażony był prom.Oni jednak powoli przemieszczali się w innym kierunku, tam gdzie panowała księżycowa noc.Gdy oczy przywykły do słabej poświaty, Floyd zauważył, że noc nie była całkowicie czarna.Oświetlał ją upiorny blask, w którym jak na dłoni widać było szczyty, doliny i równiny Księżyca.Ziemia - olbrzymi księżycowy księżyc - zalewała cały krajobraz swoją poświatą.Na tablicy pilota nad ekranami radarów zapalały się światła.Pojawiały się i gasły cyfry na ekranie komputera, który obliczał odległość od zbliżającego się Księżyca.Byli oddaleni o więcej niż tysiąc mil od powierzchni satelity, gdy powróciło ciążenie.Silniki rozpoczęły łagodne, lecz stałe hamowanie.Przez wieki całe - jak im się wydawało - Księżyc powiększał się na niebie.Za horyzontem zaszło słońce.I w końcu pole widzenia wypełnił jeden olbrzymi krater.Prom opadał ku położonym centralnie szczytom i nagle Floyd zauważył, że obok jednej z gór zaczęło regularnie pulsować jasne światło.Wyglądało jak zwykła lampa ostrzegawcza na lotnisku gdzieś na Ziemi.Floyd spoglądał w dół ze ściśniętym gardłem: pulsujące światło oznaczało, że człowiek pewnie stanął na Księżycu.Krater rozrósł się tak znacznie, że jego krawędzie znikały za horyzontem.Mniejsze kratery, znajdujące się we wnętrzu dużego odkrywały swoje prawdziwe rozmiary.Niektóre z nich, wyglądające bardzo niepozornie z góry, miały po kilka mil średnicy i mogłyby pomieścić całe miasta.Prom, pilotowany automatycznie, spływał z rozświetlonego gwiazdami nieba w kierunku nagich skał połyskujących blaskiem wielkiej okrągłej Ziemi.Ponad gwizdem silników dobiegał ich głos kontrolera lotów.W całej kabinie rozległo się elektroniczne buczenie.- Kontrola lotów z Klawiusza do Misji Specjalnej 14.Jesteście na torze zbliżania.Test manualny śluzy mechanizmu ładowniczego, ciśnienia hydrantu ulicznego i pomp amortyzatorów.Pilot włączył kilka przycisków.Gdy zapaliły się zielone światła, odpowiedział:- Test manualny zakończony.Śluza mechanizmu ładowniczego, ciśnienie hydrauliczne i pompy amortyzatorów w porządku.- Potwierdzam odbiór - odpowiedział Księżyc.Kolejne etapy lądowania przebiegały bez słów.Rozmawiały jedynie maszyny, przesyłające sobie binarne impulsy tysiące razy szybciej, niż mogli to zrobić ich powoli myślący twórcy.Niektóre szczyty znajdowały się już powyżej promu.Powierzchnia Księżyca oddalona była jedynie o kilka tysięcy stóp.Pulsująca lampa świeciła niczym jasna gwiazda ponad grupą budynków i dziwnych pojazdów.W ostatnim stadium lotu silniki zdawały się grać jakąś nieznaną melodię.Włączały się i wyłączały, dokonując ostatnich korekt ciągu.Nagle, wirująca chmura pyłu zakryła wszystko.Silniki zdobyły się na ostatni zryw i prom zakołysał się lekko, niczym poruszana falą łódka.Dopiero po kilku minutach Floyd przyzwyczaił się do otaczającej go ciszy i słabego ciążenia.Prawie bez wysiłku odbył przez jeden dzień niewiarygodną podróż, o której ludzie marzyli przez dwa tysiące lat.Po zwykłym, rutynowym locie wylądował na Księżycu.10.Baza na KlawiuszuKlawiusz, którego średnica wynosi 150 mil, jest drugim co do wielkości kraterem na widocznej stronie Księżyca.Położony jest w centrum Wyżyny Południowej.Jest bardzo stary.Wieki działalności wulkanicznej i kosmicznych bombardowań pokryły bliznami jego krawędzie i podłoże.Jednak od ostatniej epoki formowania się kraterów, kiedy to pozostałości pasa asteroidów spadały na planety wewnętrzne, Klawiusz przeżywał okres spokoju.Trwało to już pół miliarda lat, Wraz z przybyciem człowieka, który budował swoje pierwsze przyczółki na Księżycu, na i pod powierzchnią Klawiusza zapanowało nowe, nieznane dotąd życie.Baza na Klawiuszu mogła w razie potrzeby być całkowicie samowystarczalna.Wszystko, co było niezbędne do życia, produkowano ze skał, które rozkruszano, ogrzewano i przetwarzano chemicznie.Wodór, tlen, węgiel, azot, fosfor - pierwiastki te, a także większość innych znajdowały się na Księżycu.Trzeba tylko było wiedzieć, gdzie ich szukać.Baza stanowiła zamknięty system, jak gdyby pomniejszony model roboczy samej Ziemi, przetwarzając wszystkie produkty chemiczne, które umożliwiały życie.Atmosferę oczyszczano w dużych “szklarniach” - okrągłych pomieszczeniach o znacznej kubaturze, zakopanych tuż pod powierzchnią Księżyca.Oświetlane w nocy przez silne lampy, w dzień zaś przez przefiltrowane promienie słoneczne, rosły tu w ciepłej, wilgotnej atmosferze hektary niskich roślin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •