[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do-cieram już niemal do wind, gdy od jednej ze śmiejących się grupek odrywasię przyjemnie zaokrąglona figurka ubrana w nieprzyzwoicie ciasną, fiole-tową suknię i zdecydowanym krokiem rusza w moim kierunku.- Tal! Nie miałam pojęcia, że jesteś w mieście!Z niedowierzaniem patrzę na niespodziewanie materializującą się przedemną Sarah Catherine Stillman z domu Garland.- Sally? Co ty tu robisz?- Co ja tu robię? - Kuzynka Sally chichocze, poklepuje mnie po policzkui chwyta oburącz moją dłoń.Wnętrze dłoni ma wilgotne, a oczy dziwnie jejbłyszczą od substancji, której nadużywa w tym tygodniu.Włosy ma uczesa-ne w długie, ozdobione koralikami warkocze, niektóre czarne, inne brązowe,a większość sztuczna.- Ja przyszłam tu na przyjęcie połączone ze zbiera-niem funduszy.Jednak bardziej interesujące jest, co ty tu robisz.I gdzie udiabła jest twój smoking? - Stuka w moją wełnianą marynarkę z udawanądezaprobatą.- Nie przyszedłem na przyjęcie.Jestem tu na konferencji na temat re-formy prawa deliktowego.- Plotę, co mi ślina na język przyniesie, ale niepotrafię się powstrzymać.- To tylko gromadka profesorów prawa.Wczorajmiałem odczyt.- Macham niezdecydowanie w kierunku schodów prowa-dzących do sali, gdzie odbywała się konferencja.Jestem pewien, że Sally niema pojęcia, o czym mówię.Rzeczywiście przygląda mi się badawczo błyszczącymi, wilgotnymioczyma.- Czy z tobą wszystko w porządku, Talcotcie? Nie wyglądasz najle-piej.- Nic mi nie jest.Słuchaj, Sally, cieszę się, że cię spotkałem, ale muszęjuż iść.Czekam na jej odpowiedz przez chwilę, która wydaje mi się wiecznością.Kiedy się wreszcie odzywa, okazuje się, że nie zwróciła uwagi na moją próbęuwolnienia się od niej, gdyż ma własną wiadomość do przekazania.- Tak sięcieszę, że się spotkaliśmy, bo chciałam już do ciebie dzwonić.- Wspina sięna palce, co nie jest łatwe przy wysokości jej obcasów i szepce mi do ucha: -Tal, posłuchaj.Muszę z tobą porozmawiać o tym, gdzie widziałam przedtemagenta McDermotta.Po wydarzeniach kilku ostatnich godzin potrzebuję paru dobrych chwil,żeby przypomnieć sobie, że McDermott to nazwisko, którym posługiwał sięnieżyjący już Colin Scott oraz że Sally wspominała, że go zna, tego dnia, gdygo poznałem.Nagle mam już dość wszelkich teorii.Ojciec umiera, ale zostawia dlamnie wiadomość, moja żona robi Bóg wie co, a mnie śledzi tajemnicza ko-bieta, która była na Vineyard, gdy utonął tam Scott/McDermott.Ludzkiumysł, szczególnie w stresie, potrafi przyswoić tylko określoną liczbę infor-macji.Moja pojemność została już przekroczona.- Doceniam to, Sally, ale nie sądzę*, aby to był czas lub miejsce.Przerywa mi, łaskocząc mnie w policzek przesyconym winem oddechem.- Widziałam go w tamtym domu, Tal.Na Shepard Street.Całe lata te-mu.- Pauza.- On znał twojego ojca.ROZDZIAA 23Niejednoznaczna postać(I)- To było latem - zaczyna Sally, popijając piwo wzięte z barku w pokojuhotelowym.Najchętniej dałbym jej wody lub kawy, ale przeciwstawianie siętwardym kobietom nigdy nie było moją mocną stroną.- Może rok lub dwapo śmierci Abby.Mariah była wtedy w college'u.Ty być może też, ale niepamiętam.Jednak wiem, gdzie go widziałam.Tego jestem pewna.Czekam, kiedy moja kuzynka opowie wreszcie swoją historię.W tejchwili półleży na jednym z podwójnych łóżek w moim pokoju.Ja siedzęprzy mikroskopijnym biurku, obróciwszy fotelik w jej kierunku.Zdążyliśmyjuż zamówić kolację do pokoju, gdyż Sally oznajmiła, że przez cały dzień niemiała nic w ustach.Wolałbym nie spotykać się z nią w swoim pokoju - maona bądz co bądz pewną reputację - ale jedno spojrzenie na nią wystarczyłomi, by stwierdzić, że nie może siedzieć w miejscu publicznym.Mimowszystko najpierw spróbowałem rozmaitych wymówek, żeby się od niejuwolnić, ale Sally wszystkie zbywała.Czeka na mnie mnóstwo pracy? Och,to nie zajmie wiele czasu.Jej dzieci? Och, zostawiłam je na kilka dni umamy.A wiecznie zazdrosny Bud? Teraz już tak często ze mną nie przeby-wa.Zatem przyszliśmy do mojego pokoju, gdzie moja stanowcza kuzynka,krzykliwie ubrana w za krótką o kilkanaście centymetrów sukienkę, na-tychmiast zrzuciła buty i zażądała drinka.Jeśli chcę usłyszeć tę historię, to nie mam innego wyjścia, niż spełnić jejzachciankę.- To było w waszym domu - mówi - na Shepard Street.Była noc, a jaspałam.Spałam dopóki.dopóki nie obudziły mnie odgłosy kłótni.- A gdzie ja byłem?- Prawdopodobnie na Vineyard.Razem z mamą.Mariah chyba też.Aleojca i Addisona z wami nie było.Dlatego nocowałam wtedy w waszym do-mu.Byłam z Addisonem.- Sally ma bardzo ciemną skórę, ale i tak się ru-mieni.Leżąc na łóżku, obraca się tak, by się ode mnie odsunąć, jakby łatwiejjej było opowiadać, gdy może udawać, że jest sama.Zaraz też wtrąca dygre-sję, w której winowajcą jest Misha: - Wiem, że to, co robiliśmy z Addiso-nem, było złe, więc nie musisz mi tego mówić.To już skończone, w porząd-ku? To już skończone na zawsze.Wiem, że nigdy tego nie pochwalałeś.Stalemi to dawałeś do zrozumienia.Och, nigdy mi tego nie powiedziałeś wprost,ale zawsze byłeś w rodzinie.no, kimś takim, jak twój ojciec.Miałeś te swo-je zasady i tak dalej, a kiedy ktoś się do nich nie stosował, nie złościłeś, się,tylko przybierałeś ten pełen dezaprobaty wyraz twarzy.Zupełnie jakbywszyscy byli moralnie gorsi od ciebie.Nienawidzę tej twojej miny.Wszyscyjej nienawidzą, twój brat, twoja siostra, wszyscy.- Ledwo się powstrzymuję,żeby czegoś nie powiedzieć, ale przypominam sobie, że Sally prawdopodob-nie coś zażyła i nie jest całkowicie sobą.Wcale to jednak nie łagodzi bólu,jaki sprawiają jej słowa.- Mój tata też tego nie znosił - ciągnie.- Twój wujek Derek - wyjaśnia,zupełnie jakbym miał wątpliwości, kto był jej ojcem.- Nie znosił, kiedy wu-jek Oliver tak na niego patrzył, a zdarzało się to bardzo często.Bo wiesz,wujek Oliver nie znosił poglądów politycznych mojego taty.On myślał, żetata jest komunistą.Po raz drugi usiłuję coś wtrącić.- Sally, twój tata był komunistą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]