Home HomeCharles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)Payne Charles V. Be Smart, Act Fast, Get Rich. Your Game Plan For Getting It Right In The Stock MarketPeter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)Darwin Charles O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnegoMontgomery Lucy Maud Ania z Zielonego Wzgorza RBSean Russel Wojna Łabędzi #2 Wyspa bitwyQuinn Julia Jak w niebie (2)Stanislaw Lem FiaskoPotocki Jan Rekopis znaleziony w SaragossieJeromin Gałuszka Grażyna Magnolia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kava.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Była to bowiem głowa ludzka: takie same oczy, takie samo szerokie czoło, usta z zaciśniętymi, wąskimi wargami, oraz podbródek - wszyst­ko to nadawało jej uderzające podobieństwo do głowy człowieka.Brako­wało tylko nosa i włosów, aby twarz przypominała ludzką.W miarę jak Tumitak przyglądał się temu wszystkiemu, szylki od razu przystąpiły do spraw, które sprowadziły je do korytarzy.Jeden z nich wydobył jakiś papier z torby przytroczonej do ciała, schwycił go zwinnie między dwie kończyny i począł czytać.W głosie jego pobrzmiewał osobliwy metaliczny klekot, lecz Tumitak nie miał żadnych trudności ze zrozumieniem żadnego słowa.- Bracia z lochów! - wykrzyknął szylk - nadszedł oto czas, aby następni spośród was osiedlili się na Powierzchni! Przyjaciele, którzy odeszli stąd w zeszłym tygodniu, niecierpliwie oczekują waszego przy­bycia.Pozostaje nam tylko wymienić imiona tych, którzy zostaną dziś zaszczyceni.Słuchajcie uważnie, a każdy, którego imię zostanie wywo­łane, niech wejdzie do walca.Zatrzymał się na chwilę, aby upewnić się, że go zrozumiano, a na­stępnie w brzemiennej oczekiwaniem ciszy zaczął czytać imiona.- Korystialis! Yintiamia! Latrumidor! - wołał i jedna po drugiej olbrzymie, zwaliste postacie dostojnie występowały naprzód i wspinały się do cylindrycznego urządzenia po małej drabince, którą spuszczono.Trzecim spośród wezwanych był ten, z którym Tumitak rozmawiał u nie­go w mieszkaniu.Na jego twarzy, podobnie jak na twarzach pozosta­łych, malowało się zdumienie i radość, jakby spotkało ich jakieś nie­wiarygodne szczęście.Tumitak był dotąd tak zajęty obserwowaniem szylków i ich pojazdu, że na chwilę zapomniał o groźbie Estety; gdy jednak ujrzał, jak grubas zbliża się do szylków, jego przerażenie powróciło.Stał jak porażony ze strachu.Niepotrzebnie jednak się lękał - na twarzy Wybrańca za­gościł nieoczekiwany uśmiech szczęścia: wspiął się do pojazdu nie odzywając się słowem do stojących w pobliżu szylków.A gdy grubas zniknął w otworze, Tumitak wydał westchnienie ogromnej ulgi.Do korytarzy przybyło sześć szylków; wyczytano też sześciu Este­tów.Zaraz potem wywołani dysząc i chrząkając wdrapali się do pojazdu.W końcu, gdy już ostatni wgramolił się przez okrągły otwór, szylki odwróciły się i poszły za nimi.Z dołu otwór przykryto wiekiem i w sali zapanowała cisza.Po chwili Esteci zaczęli się rozchodzić, a ponieważ kilku z nich skierowało się ku korytarzom, w którym ukrywał się Tu­mitak, Lorianin musiał uciekać, a następnie schować się w jakimś mieszkaniu.Obawiał się, że jakiś Esteta wejdzie do pomieszczenia i go odkryje, lecz tym razem szczęście mu sprzyjało.Po chwili ostrożnie wyjrzał przez drzwi, stwierdził, że korytarz jest pusty, wyszedł stamtąd i szybko skierował się na główny plac.Nie było tam już Estetów, lecz z jakiegoś powodu pojazd nadal spoczywał w tym samym miejscu; Tumitakowi zaś przyszedł do głowy pomysł, który z po­czątku przeraził go swoją śmiałością.Te szylki na pewno przybyły w tym pojeździe z Powierzchni! A teraz nim wracały.Czyż Esteta, którego szylki nazywały Latrumidorem, nie powiedział mu, że od czasu do czasu powoływano artystów, by żyli pośród szylków na Powierzchni? O tak, pojazd na pewno wracał na Po­wierzchnię.I w jednej natchnionej chwili Tumitak uświadomił sobie, że i on się zabierze.Pośpieszył przed siebie i po chwili przywarł do maszyny z tyłu szu­kając pośród niewielu wystających części oparcia dla stopy.Jak się oka­zało, przyszedł dosłownie w ostatniej chwili; ledwie bowiem uchwycił się pojazdu, gdy ruszył oai w ciszy przed siebie pędząc z oszałamiającą szybkością w głąb korytarza!ROZDZIAŁ VIWspomnienia, jakie pozostały Tumitakowi z tej przejażdżki, stano­wiły bezładną mieszaninę następujących po sobie wydarzeń.Pojazd mknął tak szybko, że tylko czasami, gdy zwalniał, aby skręcić lub prze­jechać wyjątkowo wąskim korytarzem, Lorianin mógł unieść wzrok, by się rozejrzeć.Mijali sale oświetlone jaśniej niż wszystkie, które dotąd widział.Sale ze ścianami z metalu, wypolerowanego i błyszczącego, oraz kory­tarze z nie wygładzonej skały, gdzie wstrząsy groziły mu w każdej chwili spadnięciem.W pewnym momencie przejechali powoli marmurowym korytarzem, gdzie po jednej stronie stali w szeregu Esteci śpiewający uroczysty, dźwięczny hymn na cześć szylków.Tumitak był pewien, że go zauważą, lecz jeśli nawet któryś ze śpiewających go dojrzał, to nie zwrócił na niego uwagi sądząc najwyraźniej, że jest on jeńcem szylków.Nie napo­tykali już teraz na żadne sztolnie ani boczne korytarze, zaś cała droga na Powierzchnię stanowiła jeden szeroki korytarz, którym pędził po­jazd coraz bardziej przybliżając Tumitaka do celu.Choć szybkość wehikułu nie była zbyt wielka w porównaniu z po­jazdami, których dzisiaj używamy, to jednak należy pamiętać, że dla Lorianina największą prędkością, jaką potrafił sobie wyobrazić, było tempo szybkiego biegu.Toteż zdawało mu się teraz, że oto leci na skrzydłach wiatru, a jego ulga nie miała granic, gdy w końcu pojazd zwolnił do tego stopnia, że Tumitak mógł zeskoczyć na ziemię w tej części korytarza, która najwyraźniej od wieków była nie zamieszkała.Porzucił wszelką myśl o dalszej jeździe, a jedynym jego marzeniem było zakończenie tej diabelskiej przejażdżki, którą tak nieroztropnie przedsięwziął.Czas jakiś zamierzał pozostać w miejscu, w którym wysiadł, przy­najmniej tak długo, by zebrać myśli.Zdał sobie jednak nagle sprawę, że pojazd szylków zatrzymał się nie dalej niż o sto jardów; zerwał się na równe nogi i rzucił się do najbliższych otwartych drzwi.Pomieszczenie, w którym się znalazł, było zakurzone i bez żadnych mebli - niewątpli­wie dawno nie używane; toteż przekonany, że nie grozi mu tu żadne nie­bezpieczeństwo, Tumitak podszedł do drzwi i spojrzał w kierunku po­jazdu.Od razu zobaczył dziwaczne otwarte drzwi, czy też właz na wierz­chu walca, lecz dopiero po chwili siedzący w środku pasażerowie za­częli wychodzić na zewnątrz.Najpierw ukazała się nalana twarz - jeden z Estetów mozolnie wygramolił się na zewnątrz i na koniec zsunął się po burcie pojazdu.Za nim wynurzył się szylk, który miękko zesko­czył na ziemię; i tak stopniowo pojazd się opróżniał, aż cała dwunastka pasażerów znalazła się w korytarzu.Wtedy wszyscy odwrócili się i skie­rowali ku jedynemu pomieszczeniu z kotarą w drzwiach.Przez pewien czas Tumitak pozostawał w ukryciu rozważając swój następny ruch.Instynktowna bojaźń skłaniała go do pozostania w ukry­ciu, by tu, jeśli będzie trzeba, czekać przez wiele dni, aż szylki odjadą.Ciekawość korciła, by sprawdzić, co też to dziwne towarzystwo robi za tymi wielkimi drzwiami zasłoniętymi kotarą, zaś roztropność nakazy­wała dalej dążyć do celu idąc od razu w górę korytarza, póki szylki na­dal znajdują się w pomieszczeniu.Tumitak wiedział bowiem, że jest już zaledwie kilka mil od Powierzchni, ku której przecież dążył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •