Home HomeCrichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)Norton Adre Mroczny muzykantCrichton Michael Norton N22 (2)Norton N22 Michael Crichton (2)Norton Andre Pani Krainy Mgiel (SCAN dal 778Norton Andre Lackey Mercedes Zguba elfowNorton Andre Lackey Mercedes Elfia KrewNorton Andre Gwiezdny lowca (SCAN dal 773)Norton Andre Ksiezyc trzech pierscieni (SCANLois McMaster Bujold Strzepy Honoru
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Gdzież więc są ci twoi przyjaciele? Czy nie sądzisz, że ci, którzy dobrze ci nie życzą, znaleźli nas pierwsi? Uważam — głos Gerika stał się nieco głośniejszy, jakby zbliżał się do Tirthy — że wypełniliśmy naszą część umowy, Panie.Nie chcemy zadawać się z Mocami — pozostawmy czarostwo tym, którzy znają się na tym lepiej od nas.W księstwie dość jest łupów; po co mamy szukać guza?Wydawało się, że rozbójnik, jedyny, którego Tirtha widziała, zgadzał się z Genkiem, gdyż puścił postronek wierzchowca dziewczyny i cofnął konia.Po chwili dołączył do niego inny, tak podobny, że musiał być jego kuzynem, a na pewno bliskim krewnym.Tymczasem dziwny miecz w pełni się zmaterializował i wyglądał — przynajmniej w oczach Tirthy — bardzo solidnie.Wydłużył się też tak bardzo, że mógłby się nim posłużyć jedynie olbrzym wielki jak góra, a nie była to broń nadająca się do zwykłej walki.Sługa Ciemności roześmiał się.— Za późno, Geriku.Już raz ci to powiedziałem — chociaż może mi nie uwierzyłeś — ci, którzy wstępują na służbę do mojego pana (a zobowiązując się pomóc mi w pewnych sprawach, właśnie to zrobiłeś), nie mogą jej porzucić, kiedy im się spodoba.Dopiero wtedy, gdy ich w pełni wykorzysta! Spróbujcie się wycofać — jeśli wam się to uda!Twarze rozbójników znajdujących się w polu widzenia dziewczyny zbladły pod warstwą brudu i opalenizny.Obaj odwrócili się jak jeden i dźgnęli konie ostrogami.Kuce pomknęły traktem.Zdążyły wszakże przebyć tylko jedną lub dwie długości, gdy nagle zwolniły biegu, rżąc głośno w dzikim przestrachu.Naprzeciw nich przykucnął w trawie stwór, jakiego Tirtha nigdy dotąd nie widziała, chociaż nocny napastnik z granicznych gór był wystarczająco niesamowity i zły.Ta istota wydała się jej jeszcze gorsza, ponieważ nie miała w sobie nic z normalnego zwierzęcia.Przypominała z wygląd pająka i robiła wrażenie, jakby jedno z tych nieszkodliwych stworzeń, tkających rankiem sieci na łące, urosło nagle do rozmiarów kuca.Porośnięta była szorstką, szkarłatną sierścią, gęstniejącą w zbitą masę w pobliżu stawów wielkich kończyn.Ponad szczękami, które mlaskały, gdy sączył się z nich gęsty, zielony śluz, biegła linia mętnych, ciemnych oczu.Dwaj rozbójnicy próbowali okiełznać znarowione wierzchowce, lecz nadaremnie.Kucyki odwróciły się błyskawicznie i przemknęły obok Tirthy, unosząc ze sobą jeźdźców, jak najdalej od potwora, który przykucnął i uważnie przyglądał się ludziom.— Aaa…! — To musiał zawołać sam Gerik, jedyny spośród zbójców, który nie dał się zastraszyć swemu panu.Pomknął w stronę niesamowitego stworu, ze swobodą starego żołnierza ściskając w ręku ciężką włócznię.Pewnie, żelazną ręką trzymał swego wierzchowca, który rżał dziko i toczył z pyska pianę.Pająkowaty potwór nie czekał na atak Gerika.Skoczył, narażając się na wbicie na włócznię.A wtedy koń rozbójnika stanął dęba albo odskoczył; Tirtha dobrze tego nie widziała.Przerażenie dodało wprawdzie kucykowi sił, ale jego krępe ciało nie sprostało zadaniu.Zwierzę poślizgnęło się i runęło na bok, ale przyznać trzeba, że dopiero wówczas, gdy włócznia przebiła brzuszysko monstrualnej istoty.Może przykład Gerika dowodzący, że można pokonać stworu nasłanego przez sługę Ciemności, albo też osobowość przywódcy sprawiły, że uciekinierzy zawrócili.Znaleźli się znów w polu widzenia Tirthy, pędząc w stronę kłębowiska ciał: konia, potwora i człowieka.Wyciągnęli miecze, rąbiąc szkarłatne cielsko, gdzie się dało.Kucyk Gerika kwiczał przeraźliwie, tak jak może krzyczeć tylko śmiertelnie przerażone i ranne zwierzę.Jego jeździec nie odzywał się.Być może impet uderzenia sprawił, że Gerik stał się łatwym łupem.Lecz sam potwór znalazł się w tarapatach.Dwukrotnie próbował skoczyć i dwukrotnie musiał się wycofać.Trujący zielony śluz lał mu się wąskim strumykiem z paszczy.Później jeden z rozbójników zagłębił miecz w inteligentnym, złośliwym oku.Wyciągnął miecz i uderzył po raz drugi.Potwór trysnął zieloną cieczą; człowiek cofnął się z krzykiem, opuścił miecz na ziemię i zaczął biegać w kółko, wyjąc jak konające zwierzę i rękami szarpiąc twarz, jakby chciał zerwać skórę.Częściowo oślepiony, utraciwszy dwie łapy, z włócznią bitą głęboko w wielkie brzuszysko, monstrualny pająk zdołał się podnieść z wciąż drgającego ciała kucyka.Zwrócił się przeciw drugiemu przeciwnikowi.Przednia noga, zakończona ostrym pazurem prawie tak długim, jak przedramię Tirthy, pomknęła w stronę człowieka, który cofnął się, machając bezładnie mieczem.Brzeszczot napotkał w powietrzu pazur i odbił się od niego.Ta część ciała potwora była dobrze chroniona.I znowu rozpylona trująca ciecz trysnęła z otworu gębowego niesamowitej istoty.Rozbójnik zdążył odskoczyć do tyłu; miał więcej szczęścia niż jego towarzysz.A później głowa, ramię i górna część tułowia podniosły się z miejsca, gdzie potworny pająk przykucnął nad swą pierwszą ofiarą.Gerik zdołał się podnieść i ukląkł.Ściskając oburącz miecz, uderzył w odwrócone teraz od niego okrągłe cielsko.Wbite z całej siły ostrze zagłębiło się w szerokim grzbiecie aż po rękojeść.Z rany trysnął czarny płyn, opryskując Gerika, który znów upadł na ziemię i ostatecznie zniknął Tircie z oczu.Jednak potwór wciąż jeszcze żył.Nie odwrócił się i nie rzucił na Gerika, nadal starał się dosięgnąć ostatniego już napastnika, który zaatakował z przodu.Rozbójnik wycofał się pośpiesznie.Później widać załamał się, odwrócił i pobiegł co sił w nogach, pozostawiając za sobą pająka próbującego w dalszym ciągu atakować!Aż wreszcie poczwara przewróciła się: jej zdrowe kończyny nie były już w stanie utrzymać wielkiego cielska.Nie uznała się jednak za pokonaną, tryskając na wszystkie strony zielonym śluzem.Tam, gdzie tylko dotknęła ziemi kropla trującego płynu, unosiła się do góry smużka pary lub dymu.W powietrzu rozszedł się ohydny smród.I właśnie wtedy ktoś pochwycił wodze kucyka, do którego przywiązano Tirthę, i zmusił zwierzę do kołyszącego kłusa.Odjechali z pola bitwy, nie udzieliwszy pomocy nieszczęśnikowi, który pełzał po ziemi z twarzą zamienioną w potworną maskę; jego przeraźliwy krzyk przerodził się w nie zrozumiały bełkot.Nie zobaczyła już Gerika, a trzeci rozbójnik, ten, który uciekł przed potworem, biegł za nimi wołając coś głośno.Jednak niewidoczny przewodnik wierzchowca Tirthy coraz bardziej się od niego oddalał.Nierówny bieg kucyka uniemożliwiał dziewczynie dalszą obserwację.Nie wiedziała również, ile osób pozostało z całej grupy.Na pewno sługa Ciemności — może to nawet on trzymał wodze jej konia — a wraz z nim Alon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •