[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Należy do ciebie.- Jak to? Chyba zle zrozumiałem.- Nie, dobrze zrozumiałeś.Ten samolot jest twój.Wszystkiego dobrego w dniu urodzin, chłopcze - uścisnął synaMack.- Nie patrz na mnie takim przerażonym wzrokiemCzemu nie miałbym ofiarować swemu dziecku samolotu,skoro mam taką zachciankę? Jesteś doskonałym pilotem iświetnie prowadzisz finanse moich przedsiębiorstw.- Dziękuję, tato.Wiesz, jak bardzo kocham moją pracę.Czy latałeś już tym samolotem?- Nie tym modelem.Przywilej pierwszego lotu należy sięwłaścicielowi - czyli tobie.- Wiem, że nie jest szczytem dyplomacji sprzeciwiać sięwłaścicielowi firmy, w której się pracuje, ale pierwszy lotpowinien należeć do ciebie - powiedział z niepewnymuśmiechem Jim.- Oddaję ci go wraz z najszczerszymipodziękowaniami.- Nie, nie, nie mogę. - Ale ja nalegam, tato.Ten samolot nie jest tylko moimkolejnym spełnionym marzeniem.To coś więcej: prezent odciebie! Proszę, byś pierwszy wzniósł się nim w powietrze.- W porządku - mruknął Mack, wzruszony słowami syna.- Zgoda.Dziękuję ci.- Zaczął szykować się do lotu,nakładając rękawiczki i poprawiając spinający kurtkę pas.Jimi Nellie wymienili spojrzenia.- Poczekaj, jeszcze jedno - powiedział nagle Mack.-Prawie o tym zapomniałem.- Sięgnął do kieszeni skórzanejkurtki i wyjął zeń jakiś owinięty w złoty papier przedmiot.-Prezent dla ciebie.Niewielki, ale bardzo dla mnie ważny.Znajszczerszymi wyrazami miłości.Jim rozwinął papier i ze zdumieniem popatrzył na ojca.- Ależ to twoja książka!- Owszem.T.Fowler Haines.Myślę, że nadszedł czas, byprzekazać go w ręce młodszego pokolenia.Ta książka wielemnie nauczyła.Z niej właśnie dowiedziałem się, co stanowiprawdziwe skarby Kalifornii.To nie ropa naftowa,pomarańcze czy nieruchomości.Nawet nie złoto, po którewciąż jeszcze ludzie wyruszają do Mother Lode.I to nie blasksłońca w górach Sierra czyni ten stan tak wyjątkowym.Tymprawdziwym skarbem jest nadzieja.Ona jest złotemKalifornii, Jim: nadzieja.Nie ma na tym bożym świecieczłowieka, który nie potrzebowałby nadziei - dodał.- Chcę,żeby ta książka była twoją własnością.%7łałuję, że mnie taktrudno było pozbyć się koszmarnych snów o śnieżnej zamieci.Jim bez słowa uściskał ojca.Jocker chrząknął wzruszony.- Odprowadzę cię do samolotu - powiedziała Nellie,ujmując Macka pod ramię.- Och, dziękuję ci bardzo - odparł lekko zdziwiony.Jimzostał z tyłu wraz z Johnsonem i Jockerem, kartkując stroniceprzewodnika. - Nie wiem, czy to jest właściwy czas.- zaczęła Nellie,kiedy nieco się od nich oddalili.- Czas na co?- Czas na wyjawienie ci sekretu.Nie miałam pojęcia, żepragniesz ofiarować tę książkę Jimowi.- O co chodzi, Nellie? O jakim sekrecie mówisz? Chybamasz już za dużo lat na to, aby zajść w ciążę.Roześmiała się.- Mówię o książce.O dziele T.FowleraHainesa.- Co z tą książką?Zerkając w stronę pasierba, Nellie podeszła bliżejsamolotu i z roztargnieniem cmoknęła męża w policzek.- To wszystko kłamstwo - szepnęła.- Co powiedziałaś?- Mack, nie wściekaj się.Zawsze ceniłeś prawdę.Aprawda w tym wypadku wygląda tak, że T.Fowler Hainesnigdy nie ruszył się na zachód ze swego miejsca urodzenia:Passaic River w New Jersey.Pamiętasz, jak wiele lat temupowiedziałam, że mam zamiar dowiedzieć się o nim czegoświęcej? No więc uczyniłam to.Odkryłam, że większośćprzewodników z czasów gorączki złota opartych jest naoszustwie.W 1849 roku wydawcy nie różnili się wcale takbardzo od tych dzisiejszych.Wtedy też ulegano modzie.Agorączka złota była w owym czasie najważniejszymwydarzeniem.Wydawcy na wschodzie wynajmowali więcprzeróżnych autorów, by pisali dla nich przewodniki.Jednymz takich twórców był Haines, dziennikarz z brukowej gazety.Zmarł na marskość wątroby w wieku trzydziestu sześciu lat, wrok po tym, jak na poddaszu w pobliżu Printing House Squarenapisał twoją umiłowaną książeczkę.- Czemu nigdy wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?- Wielokrotnie, gdy byliśmy ze sobą skłóceni, miałam nato ochotę. - Ale zdołałaś się powstrzymać?- Bywają noże zbyt ostre na to, by ich kiedykolwiek użyć.- A no tak.Mack oparł się o samolot i z nie odgadnioną minąwpatrywał się w niebo.- Tak.- powtórzył.- Haines mógł być oszustem, ale codo Kalifornii miał rację.Cholerną rację - dodał.- Nie powiemjednak o tym Jimowi!- Ja też wolałabym, by o tym nie wiedział - powiedziałaNellie, przytulając się doń z czułością.Mack zajął miejsce w kabinie pilota i w chwilę pózniejrozległ się głośny warkot silnika.W chwilę pózniej samolot uniósł się w przejrzystekalifornijskie niebo, ponad wierzchołki wzgórz.- Znam ten wyraz jego twarzy od chwili, kiedy spotkałamgo po raz pierwszy - powiedziała Nellie, wymachującjedwabnym kapeluszem.- Ja też - odparł Johnson.- Zawsze ma taką minę, ilekroćcoś mu się udaje.- Nigdy się nie zmieni - uśmiechnął się Jim, obejmującmacochę i kładąc drugą rękę na ramieniu Jockera.Wszyscyczworo patrzyli, jak samolot unosi się nad błękitnymi wodamiPacyfiku, kierując się na zachód. Prawdziwe Eldorado wciąż jeszcze znajduje się przednami." Peck, Nowy przewodnik po Zachodzie, 1837.POSAOWIE Trudno jest uwierzyć w tę jasną, młodą krainę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]