Home HomeUmberto Eco Imie Rozy (2)Eco Umberto Imie RozyEco Umberto Wachadlo Foucaulta (2)Eco Umberto Wachadlo FoucaultaEco Umberto Imie Rozy (2)clibkDeMello Anthony PrzebudzenieSzarota Tomasz Okupowanej Warszawy dzien powszedniHyde Christopher Plan Maxwella (SCAN dal 679)Eddings Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wyobraz sobie tylko: je-steś księdzem Janem i oto wielki cesarz Zachodu klęka przed tobą i wręcza ci tak zna-mienitą relikwię, powiadając, że jest twoja wedle prawa, a ty zaczynasz szydzić, mó-wiąc, że nigdy nie widziałeś tej miski z jakiejś karczmy? Daj pokój! Nie twierdzę zgoła,że ksiądz udawałby, iż rzecz rozpoznaje.Twierdzę, że oślepiony blaskiem chwały, jaka naniego spływa, uznałby się za jej kustosza, od razu by ją rozpoznał, uwierzyłby, iż zawszedo niego należała.Tak zatem jako ową rzecz bez ceny zaniosłem Fryderykowi miskęmojego ojca Gagliauda i przysięgam ci: w tym momencie czułem się, jakbym celebro-wał święty obrządek.Przekazałem dar i pamiątkę po ojcu cielesnym ojcu duchowemu,205 a ojciec mój cielesny wcale się nie mylił: ta jakże skromna rzecz, z którą obcował przezcałe swe grzeszne życie, była naprawdę i pod względem duchowym kielichem ubogiegoChrystusa, który miał pójść na śmierć, by zbawić wszystkich grzeszników.Czyż odpra-wiając mszę, kapłan nie bierze zwykłego chleba i zwykłego wina, by zmienić je w ciałoi krew naszego Pana? Ty jednak nie byłeś kapłanem! I nie utrzymywałem, że ta rzecz jest krwią Chrystusa, lecz tylko że była nią napeł-niona.Nie przywłaszczałem sobie mocy sakramentalnej.Dawałem świadectwo. Fałszywe. Nie.Sam powiedziałeś, że kiedy wierzy się w prawdziwość relikwii, czuje się jejzapach.Myślimy, że to tylko my potrzebujemy Boga, ale bywa i tak, że Bóg potrzebujenas.Przyszło mi wtedy do głowy, że trzeba Mu pomóc.Ten kielich musiał wszak ist-nieć, skoro używał go nasz Pan.Jeśli zaginął, stało się to z winy jakiegoś marnego czło-wieka.Ja oto przywracałem Gradalis chrześcijaństwu.Bóg nie zechce zadać mi kłamu.Najlepszym dowodem jest to, że moi kompani od razu we wszystko uwierzyli.Zwiętenaczynie było tu, mieli je przed oczami, było w rękach Fryderyka, a cesarz jak w uniesie-niu wznosił je do nieba, i wtedy Boron przyklęknął, ujrzał bowiem rzecz, o której zawszebajdurzył, Kyot zaraz oświadczył, że widzi chyba wielkie światło, rabbi Solomon przy-znał, że choć Jezus nie jest prawdziwym mesjaszem oczekiwanym przez jego lud, z tegonaczynia bije niechybnie woń kadzidła, Zosima zasłonił swe wizjonerskie oczy i zro-bił kilkakroć znak krzyża w odwrotną stronę, jak zwykliście to czynić wy, schizmatycy,Abdul drżał jak osika i mówił, że posiadanie tej świętej pamiątki to tyleż co zdobyciewszystkich zamorskich królestw, i nie ulegało wątpliwości, iż chciałby wręczyć ją jakorękojmię miłości swej dalekiej księżniczce.Mnie też łzy napłynęły do oczu i zadawałemsobie pytanie, jak to możliwe, bym z woli niebios stał się mediatorem tego cudownegowydarzenia.Jeśli chodzi o Poetę, ten obgryzał ze złości paznokcie.Wiedziałem, co sobiemyśli: że jestem głupcem, że Fryderyk zestarzał się i nie będzie umiał wyciągnąć korzy-ści z tego skarbu, lepiej, byśmy zachowali go dla siebie i sami wyruszyli ku ziemiom pół-nocnym, gdzie podarowano by nam królestwo.Widząc jawną słabość cesarza, wracał doswoich snów o władzy.Lecz dla mnie było to prawie pociechą, bo pojąłem z jego zacho-wania, że także on uznał Gradalis za prawdziwy.Fryderyk, jak nakazywała pobożność, zamknął czarkę w szkatule i klucz od niej za-wiesił sobie na szyi, a Baudolino pomyślał, że jest to uzasadniona ostrożność, ponieważmiał uczucie, iż nie tylko Poeta, ale i wszyscy pozostali przyjaciele byliby gotowi ukraśćten przedmiot, by posłużyć się nim w swych osobistych przedsięwzięciach.Potem cesarz oświadczył, że trzeba będzie wyruszyć na wyprawę.Wyprawa zdobyw-ców wymaga starannych przygotowań.W następnym roku Fryderyk wysłał posłów do206 Saladyna i zażądał spotkania z wysłannikami żupana Serbów Stefana Nemanii, bizan-tyjskiego bazyleusa i seldżuckiego sułtana Ikonium, by przygotować przemarsz przezich terytoria.Kiedy królowie Anglii i Francji postanowili przeprawić się drogą morską, a Fry-deryk wyruszył w maju 1189 roku drogą lądową z Ratyzbony na czele piętnastu ty-sięcy rycerzy i tyluż giermków, niektórzy uważali, że na węgierskich równinach doko-nał przeglądu sześćdziesięciu tysięcy rycerstwa i stu tysięcy piechoty.Inni mówili naweto sześciuset tysiącach pielgrzymów i być może wszyscy przesadzali; sam Baudolino niepotrafił powiedzieć, ilu ich naprawdę jest, może wszystkiego dwadzieścia tysięcy, alew każdym razie była to wielka armia.Chociaż nie dało się ich policzyć jednego po dru-gim, kiedy widziało się ich z daleka, stanowili wraz z taborami tłum, którego początekmożna było wskazać, lecz końca  nie.Chcąc uniknąć rzezi i grabieży, do jakich dochodziło podczas poprzednich wypraw,cesarz nie pozwolił na dołączenie się tych gromad nędzarzy, którzy sto lat wcześniej tylekrwi przelali w Jerozolimie.Wszystko miało odbywać się należycie, wszystkim zajmo-wać się mieli ludzie, którzy wiedzieli, jak się prowadzi wojnę, a nie nędznicy, którzy wy-ruszali ponoć na podbój raju, a wracali do domu z łupem wydartym jakiemuś %7łydowiporzuconemu po drodze z poderżniętym gardłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •